Moc BodhisattwyAutor: Shangpa RinpoczeTłumaczenie: Grzegorz Kuśnierz
Na samym początku
każdy powinien się zdecydować, czy
naprawdę chce praktykować buddyzm.
Jeśli tak, to wtedy z jednej strony powinien
zgłębić buddyjskie nauki, z drugiej zaś
rozwinąć oświeconą postawę,
bodhiczittę. To doprowadzi go do
oświecenia.
Czym jest więc
oświecona postawa? Bodhiczitta
jest połączeniem wielu pozytywnych
cech, takich jak aktywne współczucie,
życzliwość, właściwy pogląd i mądrość.
Rozwijanie tych właściwości jest więc
rozwijaniem oświeconej postawy,
zbliżaniem się do oświecenia.
Bodhisattwowie
nie spoczywają w stanie spokoju. Mają
wiele miłującej dobroci i współczucia
dla czujących istot, nie są przy tym złapani
przez samsarę, nie weszli też w nirwanę. Są
pomostem pomiędzy tymi dwoma
skrajnościami.
Zgodnie z
poglądem Wielkiej Drogi (Mahajany),
wielcy bodhisattwowie, tacy jak
Kochające Oczy (Czenrezi), czy Budda
Mądrości (Mandźuśri) są blisko oświecenia,
nie są jednak w pełni oświeceni. Dlaczego
nie? Z powodu ich wielkiego współczucia
i chęci pracy dla pożytku wszystkich istot.
Obiecali, że wyzwolą wszystkie istoty i
z tego powodu pozostają
bodhisattwami, nie wchodzą w najwyższy,
oświecony stan. Z drugiej jednak strony
nauki Diamentowej Drogi (Wadżrajany)
mówią, że wszyscy oni już dawno temu
osiągnęli oświecenie, jednak dla pożytku
innych funkcjonują poza wszelkimi
ograniczeniami jako formy Stanu
Radości (Sambogakaja).
Na pierwszy rzut
oka poglądy Wielkiej i Diamentowej
Drogi wydają się być ze sobą sprzeczne. Tak
jednak nie jest. Mogą wydawać się sprzeczne,
ponieważ ludzie o różnych poziomach
zrozumienia i urzeczywistnienia
widzą różne właściwości
bodhisattwów, które rozwinęli
dzięki rozwojowi aspiracyjnego
i aktywnego aspektu oświeconej
postawy. To tak jak w przypadku króla
przechadzającego się po ulicy,
rozpoznają go tylko ci, którzy go
znają i wiedzą, że jest królem. Inni
zobaczą tylko trochę wyróżniającego
się z tłumu, szlachetnie wyglądającego
człowieka.
Aspiracyjny
aspekt oświeconej postawy to sytuacja,
w której ktoś poznaje i rozumie
pożytek płynący z rozwinięcia
oświeconej postawy, w wyniku czego
pojawia się w nim chęć osiągnięcia celu.
Dlatego postanawia złożyć obietnicę
aspiracji bodhiczitty (ślubowanie
bodhisattwy). Aktywna oświecona
postawa wydarza się po ślubowaniu
bodhisattwy, kiedy to próbujemy
się z tej obietnicy wywiązać, przez co sami
stajemy się bodhisattwami.
Możemy
rozwijać oświeconą postawę poprzez
miłującą dobroć i współczucie.
Ogólnie rzecz biorąc, każdy może kochać,
być dobrym i współczującym. Nawet
tygrysy i węże, które bywają
okrutne w stosunku do innych zwierząt, mają
wiele miłości do swojego potomstwa.
Czujące istoty, włącznie z ludźmi,
posiadają tę wrodzoną, współczującą
naturę. To z powodu braku właściwego
poglądu i mądrości ta wrodzona natura
zamienia się w patologiczną miłość
i współczucie. Jest patologiczna,
ponieważ kiedy emocja stwarza
przywiązanie, pojawia się splamienie.
Nie jesteśmy wtedy w stanie dobrze się
rozwijać, ponieważ naszą motywacją
jest własny pożytek.
Poprzez bycie
kochającym rozumiemy zwykle bycie
dobrym dla osób, które znamy. W tej
sytuacji kryje się "ja".
Zainteresowanie sobą
zanieczyszcza działanie wykonane
pod wpływem dobroci i współczucia,
dlatego też rezultat takiej praktyki
nie będzie tak skuteczny i czysty. Rozwinięcie
nieosobistej, miłującej dobroci i
współczucia nie jest łatwym zadaniem.
Z początku jest to wręcz niemożliwe,
ponieważ potrzebujemy solidnych
podstaw i dopiero potem możemy się
właściwie rozwijać. Tą podstawą jest
odpowiednie zrozumienie tego, czym
jest miłująca dobroć i współczucie,
nawet jeśli jest ono egoistyczne. W jakiś
sposób musimy przecież dowiedzieć
się czym jest ta kochająca dobroć i
współczucie, żebyśmy mogli wyrazić
je w stosunku do ludzi których znamy,
a następnie stopniowo i z coraz większą
mocą rozszerzać nasz krąg zainteresowania
na innych. Ten rodzaj ekspansywnego
rozwoju stanie się naszym udziałem, jeśli
będziemy mieli odpowiednie podstawy.
Każdy posiada kochającą dobroć,
nawet jeśli z początku jedni czują ją
raczej słabo, a inni bardzo mocno. Każdy
powinien zacząć rozwijać się z miejsca,
w którym się właśnie znajduje. To jest
nasz punkt wyjścia.
Aby rozwinąć
nieosobisty pogląd musimy zacząć
od siebie samych, dopiero potem poprzez
mądrość i właściwy pogląd, stopniowo
możemy rozwinąć nieosobistą
postawę. Jest ona miłością i współczuciem
dla wszystkich istot bez wyjątku. To jest właśnie
brak "ja".
Na początku
"ja" stwarza tę nie-osobistość,
a potem ulega przemianie pod wpływem
mądrości i właściwego poglądu.
Trucizna może zabić, jednak właściwie
użyta może również ocalić życie.
Wszystko jest ze sobą nawzajem powiązane.
Jeżeli chcemy poznać nie-osobistość,
musimy najpierw zobaczyć i zrozumieć
egoizm, następnie dzięki temu,
urzeczywistniamy nie-osobistość.
Lgnięcie do "ja"
jest przyczyną wszystkich cierpień jakich
doświadczamy. Jest jasne, że kiedy tylko
ktoś przylepi się do pojęcia "ja",
kiedy na przykład pomyśli: "Chcę być
szczęśliwy", "Nie chcę cierpieć" lub
"Potrzebuje materialnych
rzeczy", musi przejść przez określone
procesy, żeby osiągnąć to, czego pragnie.
Za każdym razem musi zainwestować
w to wiele wysiłku. A potem dostajemy
to lub nie. W pewnym punkcie pojawia się też
niepewność co do tego, czy osiągniemy nasz
cel też czy nie.
Nawet jeśli
uda nam się osiągnąć to, czego chcieliśmy, nie
daje to nam trwałego szczęścia. Fakt, że coś
zdobyliśmy, staje się przyczyną
dalszego cierpienia. Wszystkie te procesy
przysparzają nam wiele cierpienia.
Przyczyną tych procesów i
wynikającego z nich cierpienia
jest przywiązanie do "ja", bycie
osobistym. Dopóki mamy to
przywiązanie, świat może nas dowoli
niepokoić, dręczyć i torturować.
Aby nie być przywiązanym, musimy
medytować i zrozumieć, czy "ja"
istnieje czy nie. Czy ma jakiś kształt, kolor
itd.
Kiedy
przeprowadzimy odpowiednie
dochodzenie, odkryjemy, że "ja"
nie można nigdzie znaleźć. To nie-znalezienie
jest znalezieniem ostatecznej natury
samego "ja". Nie lgniemy do istnienia
lub nie-istnienia zjawisk, ponieważ
żadnego z nich nie można znaleźć. Umysł jest
wtedy wolny od skrajności.
Powinniśmy
rozwinąć to zrozumienie. Budda
powiedział, że istnienie jest jedną
skrajnością, a nie-istnienie
drugą. Jego środkowa ścieżka czy droga
znajduje się poza tymi skrajnościami,
dlatego jest ona ostateczna. Tak więc
bodhisattwowie rozumieją
absolut, nie chcą jednak spoczywać w
spokoju, ale nieustannie przynoszą
pożytek wszystkim istotom. Budda
urzeczywistnił dwa cele, rozwinięcie
mądrości i metod. Metody to rozwój
miłującej dobroci i współczucia.
Moc współczucia
jest ogromna. Doświadczamy wielu cierpień,
kiedy mamy problemy ze swoimi wrogami,
lub kiedy męczą nas mentalne lub fizyczne
trudności. Cierpimy, ponieważ nie
jesteśmy w stanie postrzegać zjawisk
tak, żeby móc im zapobiec lub właściwie
wykorzystać. Dlatego wszyscy wydają
się być przeciwko nam. Jednak miłująca
dobroć i współczucie mogą przekształcić
każdą sytuację w korzystną. Na wszystkie
84 tysiące splamień, może pomóc jeden
jedyny lek i jest nim współczucie.
Wszyscy wielcy mistrzowie i bodhisattwowie
zgadzają się co do tego. Oczywiście
współczucie to musi być czyste, szczere
i nie-osobiste. Taki rodzaj
współczucia jest lekiem na całe nasze
cierpienie.
Kiedy rozwijamy
oświeconą postawę najważniejsza
jest właściwa motywacja. Na początku
możemy się wahać, kiedy staramy się
pobudzić w sobie chęć przynoszenia
pożytku wszystkim istotom, może być zbyt
trudno. To z powodu naszego nawykowego
egoizmu, który jest głęboko
zakorzeniony w naszym umyśle. Dlatego
też nasza praktyka może być trochę chwiejna
z powodu naszej niepewności. Czasem
możemy nawet myśleć o zmianie
światopoglądu czy motywacji.
Dlatego też bardzo ważne jest, żebyśmy
na początku dobrze i w pełni zrozumieli
to, co chcemy osiągnąć i jakie będą tego
efekty.
Kiedy nasza
motywacja stanie się już stabilna,
następnym krokiem będzie zmiana naszego
postępowania tak, że wszystkie splamienia
zostaną usunięte. Nie uda się to tylko
dzięki jednorazowej praktyce.
Musimy zastosować nieustanną
uważność i przytomność.
Kiedy
urzeczywistnimy te właściwości,
będziemy o wiele bliżej stanu oświecenia
i nieustannie będziemy, bezpośrednio
i pośrednio, przynosić pożytek
istotom. Budda, kiedy jeszcze się rozwijał,
oddał swoje ciało ludziom, tygrysowi
itd., bez żalu czy strachu przed bólem, za to z
radością i szczęściem. Oddał siebie innym
i ten właśnie doskonały rodzaj miłującej
dobroci i współczucia musimy
rozwinąć. Dlatego też powinniśmy
zmienić i pogłębić naszą motywację.
Robiąc to musimy być również świadomi
naszych możliwości i nie zmuszać się do
czegoś, czego nie jesteśmy w stanie w ogóle
zrobić.
Robienie
tego, co w naszej mocy, bez wątpliwości,
po prostu dla pożytku innych, to jest właśnie
buddyjski sposób na życie.