BOM (czyli boom) w Łodzi
Historia
rozpoczęła się dla nas w czerwcu 2001 roku,
gdy z prywatnego mieszkania przekaz
został przeniesiony do nowego i
niezależnego lokum. Kilku zapaleńców
odbyło wiele podróży do Urzędu
Miasta zanim odnaleźli cenny skarb:
odrzut z przetargu, miejsce, którego
nikt nie chciał (cena wynajmu była
niewygórowana). Nie byliśmy
zdecydowani. Remont tej jaskini
wydawał się zadaniem finansowo
niewykonalnym, a przewidywane
koszty jej utrzymania przekraczały
wszystko, co dotychczas zbieraliśmy ze
składek.... Smętnie patrzyliśmy na
sterczące ze ścian niezliczone kontakty
z uziemieniem (wcześniej stały tu jakieś
maszyny). Ktoś powiedział: - to dobry
znak, moc jest z nami. I tak wylądowaliśmy
w naszej nowej jaskini przy ulicy
Rewolucji 1905r. Nr 21.
Co nam dał ten pobyt
"na swoim"?
-60 m2
przestrzeni (gompa, biuro, kuchnia i "oaza
ulgi" w stylu blue)
-poczucie,
że nowe miejsce należy do nas wszystkich i
wszyscy jesteśmy za nie odpowiedzialni.
Poczucie to wzrastało z każdym workiem
wyniesionego gruzu i z każdym tumanem
wymiecionego kurzu
-spontanicznie
powstałą brygadę remontową, która
do dziś świadczy swoje usługi w mieszkaniach
przyjaciół
-radość,
która potrafi eksplodować w
najbardziej nieoczekiwanych
momentach, np. podczas wykładu Karola.
Kiedy z powagą wygłosił treść Pierwszej
Szlachetnej Prawdy: "istnieje
cierpienie", ryknęliśmy śmiechem.
Karol stwierdził, że ośrodek stracił rację
bytu, bo wszyscy widzą świat na najwyższym
poziomie
-piecyk na
brykiety - w zimie niemal tak ważny,
jak tanki i posążki. Podgrzewa
przyjacielską atmosferę w ośrodku.
Równie ważne jest to, że raty za niego
spłacono bez opóźnień i narzekań
-kagyupowski
kwadrans, oznaczający godzinę
spóźnienia między oficjalnie
wyznaczoną porą rozpoczęcia
medytacji, a stanem faktycznym. Kiedyś
uważaliśmy czas ten za stracony, dziś
wydaje nam się, że jest go jeszcze za mało, by
opowiedzieć nowe kawały, złośliwie
z siebie pożartować, wypić herbatę
i zjeść wszystkie ciasta. Również i po
medytacji większość wyraźnie ociąga
się z wychodzeniem. Szkoda tak od razu
zanurzyć się w samsarę...
-więcej
współczucia dla czujących-śpiących-istot,
o czym pewnej nocy i w środku pewnej imprezy
przypomnieli nami sąsiedzi
--"Pink
Shop" - ekskluzywny sklep erotyczny
oraz delikatesy "Ego". Wystarczył
rok intensywnych medytacji, aby
okoliczna samsara wzbogaciła się w
bliskie nam akcenty
--doskonałą
recepturę na produkcję odlewów
gipsowych. Po tsa-tsa zostały nam
nie tylko puste formy, ale także doświadczenie
świetnie wykonanej roboty - znów
razem.
--nowy rozkład jazdy. Oprócz tej
obowiązkowej trzy razy w tygodniu (XVI
Karmapa), jest też niedzielna sesja
pokłonów, co jakiś czas medytacje
weekendowe, poła co kwartał. Kilka osób
spotyka się również, by wspólnie
robić medytację VIII Karmapy.
-kurs
angielskiego prowadzony w ośrodku
--upodobanie
do organizowania wykładów
na mieście, zwłaszcza gdy okazało się, że po
każdym z nich nowi przyjaciele przychodzą
do ośrodka. Niektórzy z nich są z nami do
dziś
-własną
stronę internetową
--własne:
adres i numer telefonu w książce
telefonicznej
-serwis
internetowy (ponad 30 abonentów)
--grupę
osób, mogących się podzielić
odpowiedzialnością za prowadzenie
medytacji
--dwukrotny
wzrost liczebności sangi, w której
przeważają piękne kobiety, co jest
cechą szczególną łódzkiego
pola mocy. Mamy nadzieję, że wkrótce
nasze lokum zacznie pękać w szwach, a na
wykładach podróżujących
nauczycieli gęstość zaludnienia
osiągnie standardy indyjskie -
chińskie
--siłę
i wiarę w siebie. Jak mówi nowo odkryta
przepowiednia Guru Rinpocze: kiedy
po trzy kobiety będą siedzieć w Łodzi na
kolanach jednego mężczyzny, przyjdzie
pora opuścić lokal przy ulicy Rewolucji....
Dlatego już teraz wcielamy w życie
projekt zakupu nowego ośrodka -
zbieramy pieniądze, szukamy miejsca!
Doświadczenia
pozwalają nam marzyć o nowej, piękniejszej
jaskini, która będzie tętniła
życiem 24 godziny na dobę i służyła
istotom przez wiele, wiele następnych lat.