Brama do czystej krainyAutor: Gendyn RinpoczeTłumaczenie: Arkadiusz Herman
Zapadanie
w sen bardzo przypomina proces umierania. Właśnie dlatego tak ważne
jest, byśmy - prócz praktykowania medytacji w stanie
czuwania - pozostawali przytomni również zasypiając.
Jeżeli z najwyższą koncentracją praktykujemy medytację, będziemy
potrafili dostrzec zmiany zachodzące wówczas w naszym umyśle.
Kiedy zapadamy w sen, biały męski element opada w postaci kropli z
górnej części ciała do naszego serca, a żeński, czerwony,
unosi się na ten poziom z dołu. Gdy następuje połączenie obu esencji,
natychmiast tracimy przytomność i wtedy właśnie stajemy się świadomi
tego, że zasypiamy. Osiągnąć to można dzięki medytacji na lamę.
Wizualizujemy go na poziomie serca - z jego ciała promieniuje
światło. Nasz umysł pozostaje nieoddzielny od umysłu lamy. Dzięki
temu stopniowo rozpuszcza się nieświadomość typowa dla zwykłych
stanów sennych. Chociaż całkowicie usnęliśmy, jesteśmy coraz
bardziej świadomi tego, co się z nami dzieje - nasz umysł staje
się coraz bardziej przejrzysty. Znakiem osiągnięcia stanu
przejrzystości umysłu jest to, że potrafimy zobaczyć nasze własne
śpiące ciało. Nie odbieramy go jednak tak jak w stanie czuwania -
jako coś materialnego - lecz jako przejrzysty obiekt
promieniujący światłem, którego źródłem jest lama
znajdujący się w naszym sercu. Jeśli nasz umysł jest spokojny, możemy
- pomimo tego, że śnimy - postrzegać własne ciało jako
tak jasne, że jest ono w stanie rozświetlić cały pokój. Dzięki
temu możemy widzieć pokój i wszystkie znajdujące się w nim
przedmioty. Postrzegamy je tak wyraźnie, że nie jesteśmy już pewni
czy śnimy, czy nie. To będzie jednak możliwe dopiero wtedy, gdy
podczas medytacji praktykowanych w trakcie czuwania w pełni
doświadczymy trzech stanów - błogości, przejrzystości i
braku koncepcji. Kiedy doświadczenia te się ustabilizują, będą się
przejawiały w czasie snu w ów szczególny sposób.
Widzenie wtedy pokoju związane jest z przejrzystym światłem,
pojawiającym się dzięki uspokojeniu umysłu. Osiągają je ci, którzy
praktykują medytację szine. Śpiąc, można wtedy postrzegać swoje ciało
tak wyraźnie, że światło w jego wnętrzu wydaje się promieniować
barwami tęczy. Jeśli medytacja jest stabilna, nasz umysł może być
nawet w stanie poruszać się wewnątrz pomieszczenia, bądź
przemieszczać się do sąsiednich pokojów. Możemy wędrować z
jednego miejsca do drugiego. Tak można teoretycznie wyjaśnić
możliwości, które mogą pojawić się w czasie snu, gdy
wystarczająco intensywnie praktykujemy w dzień. Nie wystarczy jednak
sama chęć przeżywania takich stanów. Pojawią się one same jako
rezultat regularnej i głębokiej praktyki.
Doświadczenia
tego typu nie powodują żadnego niepokoju w umyśle. Pozostaje on w
identycznym stanie jak wtedy, gdy praktykujemy medytację szine -
jest całkowicie rozluźniony, przejrzysty, wolny od jakiegokolwiek
przywiązania, przeniknięty trzema doświadczeniami - błogości,
przejrzystości i braku koncepcji. W tym stanie nasze zmysły są bardzo
sprawne i wyostrzone, co oznacza, że możemy widzieć, słyszeć,
odczuwać dotyk, zapach i smak. Śpiący umysł nieprzerwanie przeżywa te
wrażenia, ale odwrotnie niż w stanie jawy akceptuje je wszystkie bez
cienia wartościowania. Przestajemy na przykład uważać, że pewne
dźwięki są zbyt głośne lub irytujące. W trakcie naszej dziennej
praktyki, gdy kończymy medytację szine i przechodzimy do głębokiej
medytacji niezrodzonej mądrości, pozwalamy, aby pojawiające się w
czasie zasypiania światło stawało się coraz jaśniejsze i w końcu
uwolniło nas od tych doświadczeń. Dzieje się to całkowicie
naturalnie. Kiedy zasypiamy, nie musimy zmieniać techniki ani
rozpoczynać innej medytacji. Powinniśmy po prostu kontynuować
praktykę i przed zaśnięciem kierować życzenia do naszego lamy. Dzięki
temu i sile dziennej medytacji odpowiednie wchłonięcie pojawi się
również w trakcie snu. Podobny rodzaj medytacji można stosować
również w czasie umierania. Doświadczeni medytujący potrafią
osiągnąć stan buddy w ciągu kilku sekund następujących po śmierci i
mogą w rezultacie uniknąć doświadczeń bardo. Natomiast świadomość
tych, którzy wiele praktykowali, jednak nie osiągnęli jeszcze
wystarczających postępów w pracy nad umysłem, spoczywa na
chwilę w medytacji zbliżonej do praktykowanej za życia szine, lagtong
czy mahamudry. Jeśli dzięki temu również nie osiągniemy
wyzwolenia, w umyśle powstanie bardzo subtelna myśl, która
błyskawicznie wywoła doświadczenia bardo. W czasie snu sytuacja jest
bardzo podobna - pod koniec naszej medytacji również
pojawiają się subtelne myśli. Różnica polega na tym, że
kierują nas one w stronę snu, a nie bardo. Kiedy tylko przychodzi
sen, zaawansowany praktykujący wizualizuje samego siebie w postaci
jidama i w ten sposób wkracza w sen. Zachowuje przy tym
świadomość, że wszystko jest iluzją i utrzymuje ten stan przytomności
w ciągu całego snu. Jeśli mamy mniejsze zdolności, najpierw zaczynamy
śnić, a dopiero po chwili zdajemy sobie sprawę z tego, że śnimy.
Odkrywamy iluzoryczny charakter snu wytworzonego przez nasz umysł.
Osoba, która we śnie ma poczucie rzeczywistej natury tego
stanu, nie odczuwa już cierpienia z powodu doświadczeń, które
przytrafiają się jej we śnie. Jeżeli mamy poczucie, że nie są one
czymś rzeczywistym, że są tylko iluzją i magiczną grą umysłu, nie
powstaje w nas żadne przywiązanie. Kiedy śnimy, staramy się spocząć w
tym urzeczywistnieniu. Bardzo ważne jest właściwe zrozumienie
znaczenia medytacji w czasie snu. Nie używamy marzeń sennych ani po
to, by osiągnąć jakiś szczególny stan, ani do tego, by
spotykać się z ludźmi w różnych miejscach w czasie snu. Jeśli
do tego właśnie będziemy zmierzali, doświadczymy jedynie pomieszania.
Świadomość tego, że śnimy, pomaga nam w zrozumieniu natury snów
i w odkryciu faktu, że stanowią one projekcje pomieszanego umysłu. Są
jedynie doświadczeniami i wrażeniami, które przeżywamy i
wszystkie mogą zostać w naturalny sposób oczyszczone. Proces
ten jest naszą medytacyjną praktyką w czasie snu. Ze wszystkich
przykrych doświadczeń najwięcej cierpienia powoduje to, którego
nikt nie jest w stanie uniknąć - śmierć. Gdy nadejdzie, jedynie
praktyka Dharmy jest naprawdę skuteczna. W tym momencie naszą jedyną
ochroną staje się Lama oraz Trzy Klejnoty - Budda, Dharma i
Sanga. Aby złagodzić cierpienie śmierci, musimy za życia praktykować
Dharmę oraz regularnie kierować życzenia do Lamy i Trzech Klejnotów
- zarówno w szczęśliwych, jak też w nieszczęśliwych
okolicznościach. Kiedy doświadczamy silnego cierpienia, powinniśmy
prosić o ochronę i przyjmować Schronienie. Wtedy w chwili śmierci
nasza prośba o ochronę i błogosławieństwo Trzech Klejnotów i
Lamy będzie naprawdę skuteczna.
Podobnie
wygląda sytuacja w przypadku koszmarów sennych - mogą
one wprawdzie spowodować powstanie w umyśle stanów lękowych i
wywołać intensywne cierpienie, ale jeżeli na jawie praktykujemy i
przyjmujemy Schronienie, nawyk ten zadziała również w snach.
Nasze prośby się spełnią i marzenia senne przeobrażą się tak dalece,
że źródło cierpienia zniknie. Ten sam rezultat możemy osiągnąć
poprzez medytowanie w czasie snu na pustkę. Jeśli odkryjemy
iluzoryczną naturę snu, nie będziemy już musieli niczego się obawiać,
ponieważ zobaczymy, że przerażające zdarzenie, o którym śnimy,
jest nieoddzielne od tego, kto doświadcza przerażenia. Podział na
przedmiot i podmiot nie jest niczym prawdziwym. Istnieją jedynie
wyrażenia się umysłu - nierzeczywiste, nieuchwytne i
krótkotrwałe - po prostu jego gra podobna do snu albo
mirażu. Kiedy już raz uda nam się urzeczywistnić ten wgląd, nie
będziemy odczuwać pokusy podążania za uczuciami i myślami, które
nieprzerwanie pojawiają się w naszym umyśle - wyzwolimy się
spod ich wpływu i przestaniemy być podatni na ich podstępy.
Medytowanie na jawie rozwija w nas nawyk, który będzie mógł
zadziałać w czasie snu, a następnie również po śmierci, w
stanie bardo, kiedy doświadczymy różnych złudzeń i
halucynacji. Z chwilą gdy zdamy sobie sprawę, że są one jedynie grą
umysłu, będziemy w stanie szybko się od nich uwolnić. Powinniśmy na
jawie rozwijać ów pogląd - świadomość tego, że podział
na podmiot i przedmiot w rzeczywistości nie istnieje - i mieć
do tej prawdy całkowite zaufanie. Jaki jest cel Dharmy? Jej głównym
celem jest to, byśmy nauczyli się zachowywać we właściwy sposób
w chwili śmierci. Ci, którzy praktykują w swoim życiu
buddyjską ścieżkę, nie boją się śmierci, ponieważ wiedzą, jak ona
przebiega i czym jest. Są przez cały czas świadomi i akceptują ze
spokojem to, czego doświadczają. Dzięki praktyce Dharmy wiemy, jak
się zachować i jak unikać pułapek, które możemy napotkać w
chwili śmierci. Niektóre metody przechodzenia przez śmierć są
bardzo pożyteczne. Najprostszą jest szczere pragnienie
natychmiastowego odrodzenia się w czystej krainie Amitaby -
Dełaczien. Kiedy Amitaba był bliski osiągnięcia oświecenia, wyraził
życzenie, aby z jego umysłu powstał świat, do którego mogłyby
się dostać wszystkie bez wyjątku istoty. Amitaba chciał, by każdy,
kto będzie miał zaufanie do tego, że może odrodzić się w owej czystej
krainie i będzie tego pragnął, mógł to uczynić bez żadnych
trudności. Kiedy Budda ów osiągnął oświecenie, jego
wcześniejsze życzenie stało się faktem - z czystego umysłu
Amitaby wyłonił się świat dostępny dla wszystkich pod warunkiem, że
prosząc o odrodzenie się w nim, zachowają niezachwianą ufność
pozbawioną jakichkolwiek wątpliwości. Praktyka Dharmy jest użyteczna
nie tylko w chwili śmierci - posiada wielką wartość również
w naszym codziennym życiu, ponieważ pomaga nam uporać się z
cierpieniem, na które w nim napotykamy. Praktykowanie Dharmy
pozwala nam przekształcić każdą sytuację w krok na ścieżce rozwoju.
Uwalniamy się od cierpienia i przekształcamy je w szczęście. Dlatego
bardzo ważne jest posiadanie pełnego zaufania do nauk Buddy.
Najlepszą praktyką dla nas jest medytacja na jidama Kochające Oczy i
powtarzanie jego mantry Om Mani Peme Hung. Kochające Oczy jest
emanacją współczucia wszystkich buddów. Symbolicznie
przejawia się ono w jego postaci, by każda istota mogła wejść z nim w
kontakt. To współczucie jest nierozerwalnie związane z
pustością. Jeżeli przywołujemy Kochające Oczy i powtarzamy jego
mantrę, wówczas w strumieniu naszego umysłu w zupełnie
naturalny sposób powstaje miłość i współczucie oraz
stopniowo wzrasta świadomość pustki. Nauki mówią, że jeśli
rozwijamy dobroć i współczucie, możemy urzeczywistnić pustą
naturę umysłu - Dharmakaję. Dobrze jest regularnie praktykować
tę medytację z radością i zaufaniem, które wzmacniają nasze
życzenie odrodzenia się w czystej krainie Dełaczien. Jeżeli nie mamy
żadnych wątpliwości i pragniemy tego z głębi serca, z pewnością się
to wydarzy. W chwili śmierci musimy uwolnić się od lęku i porzucić
myśli o cierpieniu, którego moglibyśmy doświadczyć. Zamiast
tego powinniśmy przypomnieć sobie wszystkie nasze pozytywne działania
i ofiarować je niezliczonym czującym istotom. Wyobrażamy sobie, jak
czerpią one korzyści z pozytywnych skutków wywołanych przez
naszą dobrą karmę. Widzimy, że dzięki nam są szczęśliwe i że ta dobra
karma będzie im pomagać na drodze do oświecenia. Poczucie, iż
jesteśmy im pomocni, powinno wzbudzić w nas głęboką radość. Następnie
przyjmujemy na siebie całe cierpienie, choroby i przeszkody
wszystkich czujących istot. Wyobrażamy sobie, że ich cierpienia
stapiają się z naszym własnym doświadczeniem śmierci i pragniemy
całkowicie zniszczyć wszelki ból i negatywną karmę. Nasz umysł
spoczywa w stanie wolnym od jakiejkolwiek dualności i z całą mocą
wyraża życzenie, aby po śmierci nasze ciało, mowa i umysł znów
się połączyły, by przynosić pożytek innym. Myślimy o tym, że ludzie
zawsze mają jakieś potrzeby, nieustannie czegoś pragną. Może nasze
ciało i umysł mogłyby przemienić się w taką rzecz i dać im w ten
sposób szczęście. Jeśli umierając, będziemy mieć w umyśle tego
typu życzenie, zapewni to nam odrodzenie, w którym pojawią się
korzystne warunki do osiągnięcia oświecenia. Odrodzimy się z
przebudzonym umysłem, który w nowym życiu umożliwi nam szybkie
osiągnięcie stanu buddy, ponieważ będziemy potrafili skutecznie
pomagać innym. Będziemy posiadali takie fizyczne i psychiczne cechy,
które pozwolą nam w optymalny sposób służyć ludziom
pomocą. Właśnie dlatego tak bardzo ważne jest wyrażanie w czasie
śmierci tego życzenia i umieranie z kochającym nastawieniem umysłu.
Podobną postawę powinniśmy zachowywać, gdy pomagamy umierającej
osobie. Musimy robić wszystko, co w naszej mocy, by osiągnęła
pozytywny stan umysłu. Nawet jeśli nie zna ona nauk Buddy i nie może
w związku z tym wyrażać z przekonaniem wspomnianego poprzednio
życzenia, możemy przynajmniej zachęcać ją do tego, aby umierała
spokojnie. Najważniejszy jest właśnie jej stan umysłu. Umierający
doświadcza wyjątkowo silnych emocji, bardzo cierpi i jest bardzo
pobudzony, nerwowy, słaby i pełen lęku - wszystko to sprawia,
że jego umysł jest bardzo niespokojny. Trzeba zawsze okazywać mu
wyjątkową serdeczność poprzez gesty i mowę. W kontakcie z nim
powinniśmy unikać słów mogących wywołać jego gniew lub
wzbudzić uczucia zazdrości czy dumy lub inne emocje, które
mogłyby spowodować powstanie niekorzystnych okoliczności w chwili
śmierci. Kiedy następuje ten moment, sami powinniśmy również
stanowczo wystrzegać się gniewu, nienawiści, zazdrości czy dumy. Gdy
wywołamy w umyśle umierającego gniew przez naszą postawę lub słowa,
wówczas z powodu negatywnej karmy powstałej na skutek tego
uczucia dokładnie w chwili śmierci, odrodzi się on w jednym z
niższych światów. Jeśli byliśmy przyczyną owego gniewu,
będziemy odpowiedzialni za niekorzystne odrodzenie tej osoby, co
pociągnie za sobą powstanie negatywnej karmy również dla nas.
Chcąc pomóc umierającemu, musimy więc zachowywać się w
uprzejmy, pełen troski sposób i unikać jakichkolwiek działań,
które mogłyby przynieść mu cierpienie. Jeżeli będziemy
potrafili zachować taką pozytywną postawę wobec umierających, wówczas
osiągniemy zdolność do utrzymania pozytywnego stanu umysłu również
w chwili własnej śmierci, co pozwoli nam osiągnąć korzystne
odrodzenie. Dlaczego moment śmierci jest taki istotny? Jest to
chwila, w której umysł przestaje być związany z ciałem i
światem. Jest zupełnie nagi, przeniknięty pustą świadomością. Dzięki
temu nabiera mocy. Najdrobniejsza myśl, która się w nim wtedy
pojawia, potrafi spowodować natychmiast niezwykle poważne skutki.
Jeśli myśl łączy się z jakąś emocją, wówczas nasz umysł
zostaje błyskawicznie zepchnięty do świata, który opiera się
na tym właśnie uczuciu. Obecnie nie jesteśmy w stanie przewidzieć,
jaki będzie stan naszego umysłu w chwili śmierci, ponieważ dopóki
żyjemy, równie bezpośrednie i "nagie"
doświadczenie nie jest możliwe. W nasz odbiór świata i
własnego ciała stale zaangażowanych jest wiele koncepcji, dlatego
nigdy nie możemy doświadczyć tej nagości. Za życia nasz umysł zawsze
pobudzają myśli lub idee - jest on stale wystawiony na
działanie strumienia zewnętrznych, rozpraszających zjawisk. Niektóre
z nich są przyjemne, odpowiadają nam i nie powodują powstania
negatywnych wrażeń w umyśle, jednakże inne sytuacje przyczyniają się
do wytworzenia stanów pomieszania i duchowego zamętu. Ważne
jest, żebyśmy nie reagowali w oparciu o pierwszy odruch, niezależnie
od tego, czy dana sytuacja sprawia nam radość czy przykrość. Nie
powinniśmy pozwalać, by na nasz umysł wpływały powstające w nim samym
idee i automatyczne reakcje. Musimy wzmocnić naszą uważność.
Cokolwiek robimy, musimy pozostać całkowicie świadomi tego, co
wydarza się w naszym umyśle - dzięki temu nie będziemy reagować
nawykowo. Wówczas wystarczy nam czasu na zastanowienie się i
wybór właściwego działania. Gdy nie jesteśmy uważni, nasz
pomieszany umysł tworzy negatywne okoliczności, które z kolei
powodują szkodliwe reakcje - cały ten proces prowadzi do
powstania jeszcze gorszej karmy. Jedynym sposobem wydostania się z
owego błędnego koła i uniknięcia narodzin w kolejnym życiu
wypełnionym cierpieniem jest rozwinięcie czystej świadomości i
nieprzerwanej uważności. W chwili śmierci ofiarowujemy wszystkim
istotom ciało, mowę i umysł oraz wszelkie nasze minione pozytywne
działania. Wyrażamy przy tym życzenie, aby ten dobry potencjał
zaspokoił ich potrzeby i pomógł im osiągnąć oświecenie.
Następnie skupiamy umysł na szczerym pragnieniu odrodzenia się w
czystej krainie Amitaby. Wizualizujemy go przed sobą, by łatwiej móc
się skoncentrować na tej myśli. W rzeczywistości Amitabą jest nasz
rdzenny lama - pojawia się on w tej właśnie formie, kiedy
umieramy. Wyobrażamy go sobie bardzo wyraźnie i rozwijamy głębokie
zaufanie, że naprawdę jest przed nami. Ofiarowujemy mu wszelkie
dobra, które nagromadziliśmy w życiu - wszystko, co do
nas należy, nawet ciało. Nie próbujemy czegokolwiek zachować,
o niczym nie zapominamy. Musimy być świadomi tego, że nasze
przywiązanie do rzeczy może w poważnym stopniu utrudnić nam
odrodzenie się w czystej krainie Amitaby. Dajemy mu więc wszystko i
czujemy się całkowicie uwolnieni od przywiązania do czegokolwiek, co
związane było z właśnie kończącym się życiem. Jeżeli nadal
lgnęlibyśmy do rzeczy, które do nas należały, po śmierci
byłyby one dla nas ciągle źródłem zmartwień. Bylibyśmy
prześladowani przez iluzję, że inni nam je odbierają, w wyniku czego
powstałaby w nas nienawiść i zazdrość. Te emocje doprowadziłyby nas
do odrodzenia w niższych światach. Dlatego w chwili śmierci
powinniśmy jak najszybciej ofiarować wszystko, co posiadamy -
wraz z naszym ciałem - Buddom. Wtedy uda nam się ominąć
wszelkie przeszkody. Nic nie będzie mogło spowodować przywiązania,
ani zawrócić nas ze ścieżki prowadzącej do wyzwolenia. Musimy
więc w momencie śmierci wypełnić umysł przede wszystkim szczerym
pragnieniem odrodzenia się w Dełaczien i całkowicie skoncentrować się
na tym celu. Jeżeli będziemy podtrzymywać to życzenie i poczucie
obecności Amitaby, nasza świadomość opuści ciało w sposób
naturalny i uda się wprost do jego Czystej Krainy, gdzie
błyskawicznie odrodzimy się w kwiecie lotosu. Nasze ciało nie będzie
z mięsa i krwi, lecz ze światła. To natychmiastowe odrodzenie może
się wydawać czymś magicznym i niezwykłym, ale w rzeczywistości jest
łatwe do osiągnięcia. Jeśli uda nam się odrodzić w Dełaczien,
wszystko czego zapragniemy, będzie się pojawiać całkowicie
spontanicznie, bez żadnej pracy czy wysiłku z naszej strony. Jeżeli
zapragniemy znaleźć się w jakiejś innej Czystej Krainie, nasze
życzenie spełni się w tej samej chwili. Będziemy mogli nawet opuścić
Dełaczien, by pomagać istotom w bardo, cierpiącym z powodu głębokiego
pomieszania, albo pojawiać się w świecie ludzi, by przyjść im z
pomocą. Ciesząc się tymi możliwościami, będziemy jednocześnie wolni
od cierpień związanych z narodzinami i śmiercią. W tej czystej
krainie można przypominać sobie nauki, słuchać ich bezpośrednio od
Buddy Amitaby i pogłębiać swoje zrozumienie. W ten sposób
automatycznie i całkowicie spontanicznie staniemy się buddami i
bodhisattwami, bez konieczności pokonywania kolejnych etapów
długiej i skomplikowanej ścieżki. Ponieważ w poprzednich żywotach
popełniliśmy wiele negatywnych czynów, odrodziliśmy się tym
razem w złożonym z różnych elementów, materialnym
ciele, które jest źródłem cierpienia. Nasze obecne
życie trwa wyjątkowo krótko w porównaniu z czasem,
który możemy spędzić w kręgu ciągłych narodzin i śmierci, nie
mając możliwości osiągnięcia wyzwolenia. Pogłębianie w czasie śmierci
życzenia odrodzenia się w Dełaczien jest najbardziej skutecznym
środkiem uniknięcia ponownych narodzin, nieuchronnie prowadzących do
cierpienia. W chwili śmierci musimy zdecydować się na odcięcie
przywiązania do wszystkiego, co wiąże nas z kończącym się właśnie
życiem. Dzięki temu uda nam się całkowicie zablokować cykl
egzystencji i odciąć związane z nim cierpienie. Te wyjaśnienia to
uchylenie bramy Dełaczien - by się tam odrodzić, wystarczy po
prostu podążać za naukami.