25 Lat Buddyzmu Diamentowej Drogi w Polsce!
Autor: Marek Rosiński
Polski buddyzm Diamentowej Drogi ma 25 lat. Poważnie. Uświadomiliśmy to sobie rozmawiając z Caty o życiu w lecie 2001 podczas Poła w Kucharach. Z jednej strony było za późno, żeby zorganizować symboliczne rozdanie medali jeszcze w tym roku, z drugiej postanowiliśmy połączyć je z budową stupy przewidzianą na lato 2002. Pomału zaczął się wykluwać pomysł zorganizowania Tygodnia Buddyjskiego.
Szybciej niż myśleliśmy dopadł nas efekt kuli śniegowej - udało nam się zaklepać Zamek Ujazdowski, gdzie mieści się Centrum Sztuki Współczesnej, kino, sala koncertowa oraz miejsce na wystawę. LOT zgodził się zasponsorować bilety dla podróżujących nauczycieli, których chcieliśmy zaprosić. Aktivist zaproponował przygotowanie specjalnego wydania poświęconego buddyzmowi. Nim się obejrzeliśmy Leonard Cohen tłumaczył się Mirze, że nie może wziąć udziału w naszym Tygodniu.
Okazało się nagle, że pracuje nad tym projektem dobre dwadzieścia osób, zanim na dobre się rozpoczął. Stosunkowo łatwo nam poszło z nauczycielami - wykłady organizujemy od lat i mamy w tym pewną wprawę. Potrzebowaliśmy trochę więcej czasu, żeby oswoić się z koncepcją, że jesteśmy w stanie zorganizować wystawę w Centrum Sztuki Współczesnym - miejscu bądź co bądź wymagającym. Lamie Ole pomysł się spodobał - napisał nam w liście, że chciałby, aby impreza ta pokazywała naszą historię, styl oraz wpływ na Polskę.
Lama Ole powiedział niedawno, że "urośliśmy jak trawa". Wyraźnie można było to zobaczyć na spotkaniu w Kucharach, podczas którego przymierzaliśmy się do organizacji tego przedsięwzięcia nieźle się przy okazji bawiąc. Karol Ś. - jeden z Atlasów polskiego buddyzmu, który wraz z garstką innych osób przez ładnych parę lat ochoczo dźwigali go na plecach, stwierdził, lekko rozbawiony, "że teraz już może umrzeć", skoro wszystko idzie tak gładko.
Ciągle poszerzamy naszą świadomość, a przyjemny pęd stale przyspieszającej rzeczywistości smaga nas po twarzach. Przecież jeszcze niedawno na samą myśl o możliwości posiadania własnego, dużego ośrodka w Warszawie dostawaliśmy gęsiej skórki. Dziś już nikogo nie dziwi stuosobowy tłumek na niedawno położonej, drewnianej podłodze w Stupa House. Niedługo potem czuliśmy przyjemną ulgę, gdy XVII Karmapa Thaje Dordże - wówczas siedemnastoletni chłopiec bliżej nie znany w Polsce - wygłosił wykład w Sali Kongresowej dla dwóch tysięcy osób.
Teraz przed nami znów trzystukilogramowy goryl, na widok którego lekko spinają nam się karki, mimo że mamy jeszcze parę miesięcy na przygotowanie się do wspólnego tańca. Przygoda.