MedytacjaAutor: Didi
Rowek
Medytacja
oznacza w buddyzmie "spoczywanie bez wysiłku w tym, co jest". Ćwiczenie to prowadzi
do rozpoznania stanu prawdy i daje rzeczywistą wiedzę o naturze umysłu i
sposobach, w jaki się ona przejawia.
Kontemplacja natomiast to głębokie
przemyśliwanie, które umożliwia analizę zjawisk. Najważniejsza kontemplacja w
buddyzmie polega na uświadamianiu sobie "czterech podstawowych rozmyślań" -
współczesny buddysta ćwiczy ją w trojaki sposób:
-
słucha nauk o różnych aspektach tych rozmyślań i czyta literaturę buddyjską na
ten temat,
- przed
każdą codzienną medytacją myśli krótko o tych zasadniczych punktach
-
doświadcza ich słuchając dziennika telewizyjnego i przeżywając codzienne
sytuacje.
Nauki
podają nam na przykład szczegółowe informacje na temat zmienności wszechświata,
"przypływania" i "odpływania" zjawisk, przemijalności naszego własnego ciała,
myśli i uczuć. Przed każdą medytacją streszczamy je w jednym zdaniu - wszystko,
co złożone, musi się rozpaść. W życiu jednak każdy doświadcza nietrwałości na
swój własny sposób.
Czasem dotyka nas ona bardzo
bezpośrednio, gdy ukochana przez nas lub bliska nam osoba umiera. Innym razem
oglądamy wiadomości z Afryki lub krajów, gdzie toczy się wojna i dyskutujemy
raczej abstrakcyjnie o politycznych okolicznościach zdarzeń. Aby wykorzystać te
różnorodne aspekty przemijalności, próbujemy odnieść owe informacje i
doświadczenia bezpośrednio do naszego życia. Można to robić stawiając się w
położeniu innych lub rozumiejąc, że wszyscy zależni jesteśmy od podobnych,
nietrwałych warunków. W ten sposób stajemy się świadomi tego, iż nasze własne
poszukiwanie szczęścia oparte jest na równie niepewnych fundamentach. Powstaje
w nas wtedy potrzeba znalezienia Ąródła trwałych osiągnięć.
W ten
lub podobny sposób buddyjska kontemplacja pomaga obudzić w umyśle motywację do
medytacji. Wartość podobnych przemyśleń polega zatem nie tyle na porywającym
zaprezentowaniu przeznaczonego do kontemplacji tekstu, lecz raczej na
rzeczywistej zmianie wewnętrznego nastawienia. Podobny efekt może przynieść
przebywanie z nauczycielem - w jego obecności łatwo rozumiemy, że medytacja
jest niezbędnym środkiem do uwolnienia się od stanów umysłu pełnych pomieszania
lub niezadowolenia - jest niemal oczywistym stanem umysłu. Kiedy podróżujemy z
Lamą Ole, wszystko zdaje się naturalnie wydarzać we właściwy sposób, każda
sytuacja ma sens. Doświadczamy tego, że lama jest ciągłym Ąródłem nadmiaru,
który rozwija wszystkie istoty wokół niego i pozwala im wzrastać. Tymczasem już
krok dalej widzimy w jak trudnych warunkach żyje wielu ludzi, jak bardzo
zagubieni są wśród własnych obaw i oczekiwań. Wtedy zadajemy sobie pytanie o
przyczynę cierpienia i widzimy, że zarówno ono jak też szczęście wydarzają sie
w naszym własnym umyśle. Jak więc można nauczyć się owego "spoczywania bez
wysiłku w tym, co jest" - medytacji, którą opanował już nasz lama i która
pozwala mu przekształcać zjawiska, a raczej dostrzegać ich prawdziwe oblicze?
Po kilku próbach medytacji na kursach z
pełnym mocy nauczycielem lub w ośrodkach czy grupach niosących autentyczny
przekaz, próbujemy regularnie siadać do medytacji. Powinniśmy wtedy wiedzieć,
że drobne kęsy skutecznie wzmagają apetyt na więcej doświadczeń, podczas gdy
skrajności łatwo przekształcają entuzjazm w jego przeciwieństwo. Jeżeli ktoś po
wysłuchaniu po raz pierwszy historii życia Buddy wybiega natychmiast na
poszukiwanie drzewa, pod którym osiągnie oświecenie, ma bez wątpienia wiele
zaufania do możliwości własnego umysłu. Chociaż moc zawarta w takiej pewności
jest bardzo pożyteczna, powinniśmy jednocześnie zdawać sobie sprawę z tego, że
na praktycznym poziomie mamy do pokonania pewną drogę rozwoju - chociaż już tu
i teraz jestesmy buddami, jeszcze tego nie doświadczamy.
By nasz rozwój był prawdziwy, naprawdę
potrzebujemy codziennych doświadczeń - ciągłych zmagań z sytuacjami i emocjami,
pogoni za zaspokojeniem i miłością itd. Dopiero te przeżycia pokazują nam, jak
daleko zaszliśmy - to one wypróbowują i potwierdzają nasz wgląd.
Słyszymy, że nauki mówią: "Jedyną
różnicą między Buddą a nami jest to, że on więcej medytował". A więc łatwo o
pragnienie, by praktykować tak, jak robili to założyciele naszej linii
przekazu. Jeżeli jednak zaczniemy praktykowac z podobną determinacją jak
Tilopa, który na odosobnieniu przybił na przykład swój długi warkocz do belki
stropowej, aby zawsze pozostawać we właściwej pozycji medytacyjnej, to czy będziemy
rzeczywiście w stanie tak jak on w pełni wykorzystać nasze ciało, mowę i umysł
w medytacji? Jaki pożytek przyniesie nam ta tortura, jeżeli tak czy owak nie
bedziemy potrafili usuwać bólu wraz z wydechem, być świadomym w trakcie snu
itp.? Na naszej drodze rozwoju przeszkody znajdą się same. Gwarantuje to nasz
jeszcze nieoświecony stan umysłu. Powinniśmy więc medytować inteligentnie i
odpowiednio do własnych predyspozycji. Obowiązują tu pewne ogólne zalecenia.
Medytacje w grupie są na początku
ważniejsze niż samotne odosobnienia. Także wtedy, gdy we własnych czterech
ścianach medytujemy chętnie i regularnie, odwiedzanie ośrodka będzie bardzo
pożyteczne. W medytacji pojawiają się wszelkie możliwe doświadczenia - zarówno
uczucie otwartości, szczęścia i radości, jak też nieopanowana senność,
nadmierne rozproszenie i podniecenie, czy też chęć ucieczki. Krótkie okresy
medytacji, takie jak wieczory w ośrodkach, są idealne, by przygotować nasz
umysł i nogi do dłuższej praktyki. Następnym krokiem ku głębszym doświadczeniom
są odosobnienia trwające przez weekend - comiesięczna oferta ośrodków. "Zanurzając
się" na przemian to w medytację, to znowu w paplaninę grupy, nasz umysł wiele
się uczy - nabieramy coraz wyraĄniejszego przekonania, że oczyszczenie umysłu
jest naprawdę nieodzowne i warte wysiłku. Również przerwy w medytacji można w
ten sposób bardzo sensownie wykorzystać, by dowiedzieć się czegoś o umyśle -
patrzymy, czy odśpiewawszy przywołanie strażników jesteśmy rozluĄnieni i
zainspirowani, czy też pozostajemy "święci" i sztywni lub natychmiast wracamy
do starych przyzwyczajenia związanych z mową i sposobem myślenia.
Całą drogę do oświecenia można obrazowo
porównać z poruszaniem się na dwóch nogach. W naszej praktyce chodzi o zebranie
dobrych wrażeń w umyśle i usunięcie splamień przesłaniających naszą wewnętrzną
mądrość. Wiele godzin w ciągu dnia upływa nam na nieprzerwanej obróbce
karmicznych wrażeń. Pierwsze doświadczenia medytacyjne sprawiają, że proces ten
staje się bardziej świadomy - pojawia się dzięki nim swobodna przestrzeń,
dystans do zjawisk.
By się rozwijać, możemy przede wszystkim
starać się zmienić nasze nawyki i gromadzić pozytywne wrażenia w umyśle.
Ponieważ jednak to umysł kontroluje ciało i mowę, najważniejsze jest trenowanie
wglądu. Tylko regularne lub wielokrotnie powtarzane fazy medytacji umożliwiają
głębokie przekształcenie naszego poziomu doświadczania. Wszyscy buddyści na
całym świecie przeżywają przed osiągnięciem oświecenia stany zaufania i
zwątpienia. Aby wzmocnić zaufanie, powinniśmy stosować wszelkie sztuczki
koncentrujące naszą moc, takie jak podróżowanie z nauczycielem, słuchanie
wykładów, praca w ośrodku i ogólnie pojęta pożyteczna aktywność dla innych -
wszystkie te działania pozwalają nam przesunąć jedną nogę do przodu. Powinniśmy
jednak dostawić do niej również drugą. W tym pomaga nam stopienie się z lamą -
z przestrzenią jego umysłu. W wielu przełomowych sytuacjach życiowych uczymy
się "puszczania" zjawisk i pogłębiamy naszą otwartość - przebywając z
przyjaciółmi w ośrodkach staramy się rozwijać równolegle duchowy nadmiar i
mądrość. Kiedy uda nam się wzmocnić obie nogi i nabierzemy doświadczenia w
spoglądaniu w umysł, wówczas będziemy w stanie stopniowo, przekształcić cały
nasz sposób postrzegania. Praktyka Dharmy niemal samoistnie rozwija potrzebę
spoczywania w medytacji przez dłuższe okresy czasu. Jeżeli ją odczuwamy,
powinniśmy wciąż się upewniać, że nie uciekamy w medytację przed jakimś nie
wykonanym życiowym zadaniem, lecz że naprawdę popycha nas do niej siła naszego
ślubowania bodhisatwy - pragnienie posiadania większej mocy i nadmiaru dla
innych, rzeczywista chęć czynienia ich szczęśliwymi i pomagania im w uwalnianiu
się od wszelkich ograniczeń.
Ogólnie można powiedzieć, że niektórzy z
nas na początku swej praktyki chętnie rzucają się w wir buddyjskich projektów i
uważają za najważniejsze budowanie i organizowanie, podczas gdy inni mają
skłonność do głębokiej medytacji i odosobnień. Na dłuższą metę każdy powinien
jednak wykorzystać dla swego rozwoju oba te aspekty ścieżki, by w pełni
doświadczyć tego, czego doświadczył Budda - faktu iż wszystko jest jedynie
naszym własnym umysłem, który z radością gra sam ze sobą.