Strażnicy
Autor: Lama Ole Nydahl
Tłumaczenie: Maria Przyjemska
Strażnicy są wyrażeniem się schronienia - czymś, na co możemy się otworzyć i dzięki czemu jesteśmy w stanie szybko wzrastać.
Istnieje "zwykłe" schronienie, z którym pracują wszystkie buddyjskie tradycje. Są to Trzy Klejnoty: budda, dharma i sanga. Żeby jednak spotkać dzisiaj buddę, trzeba najpierw bardzo dobrze i dużo medytować. Najłatwiej jest więc bezpośrednio zetknąć się z oświeceniem spotykając nauczyciela. Jego umysł reprezentuje mądrość buddy, mowa nauki których udzielił, a jeśli chodzi o ciało, to miejmy nadzieję, że lama zachowuje się na tyle rozsądnie, iż może rzeczywiście posłużyć za przykład oświeconej aktywności. Nauczyciel jednoczy w sobie także tzw. Trzy Korzenie, pozwalające naprawdę intensywnie się rozwijać - przekazuje błogosławieństwo, czyli odczucie, że przestrzeń jest czymś, czemu możemy zaufać, metody, które pozwalają nam dostrzec nasze własne doskonałe właściwości i ochronę, która przede wszystkim obdarowywuje nas mocą działania.
Istnieje wiele fałszywych wyobrażeń na temat strażników. Wiem, że wielu ludzi wyobraża sobie, iż są oni pewnego rodzaju precyzyjną bronią laserową, przy pomocy której możemy zniszczyć wszystko, co nam się nie podoba. Prawdziwsze byłoby jednak porównnie strażników do witamin - jeżeli zjemy ich wytarczająco dużo, rozwiniemy tyle mocy, że problemy same będą trzymały się od nas z daleka. Strażnicy sprawiają, że nasze działania zaczynają być skuteczne, a my sami stajemy się silni. Nie chodzi o to, by celować pełnymi mocy mantrami w trudne sytuacje, lecz o to, by raczej wykonywać codziennie praktykę Czarnego Płaszcza. Dzięki temu w obliczu zagrożenia nie będziemy już małym pieskiem, który musi dużo szczekać, ale wielkim, silnym psem - wtedy to inni będą musieli na nas uważać. Na pewno wielu z was widziało formy strażników. Wszystkie otoczone są płomieniami, trzymają w rękach różne rodzaje broni, noszą naszyjniki z obciętych głów. Istnieją trzy rodzaje energii przedstawianych w ten ochraniający, pełen mocy sposób.
Pierwsze z nich noszą nazwę dzigtenpa - słowo dzigten oznacza po tybetańsku samsarę, uwarunkowaną egzystencję. Energie te powstają z wielkiego ego silnych ludzi, którzy za życia bardzo utożsamiali się ze swoim "ja". Będąc ludĄmi wykonali wiele pełnych mocy działań i dlatego po śmierci powstają wokół nich ogromne pola mocy - w niektórych kulturach istoty takie uważa się za bogów. Jeśli nadepniemy im na odcisk, będą nam przysparzać różnych problemów - mogą być np. przyczyną nienaturalnie wielu wypadków na jakimś określonym skrzyżowaniu. Możemy korzystać z pomocy tych światowych energii, ale najpierw musimy zawrzeć z nimi odpowiednią umowę. Nawet w naszej kulturze istnieją historie o podpisywaniu paktu z diabłem. Warto wiedzieć, ze diabeł nie jest zły - trzyma się on po prostu tego, co zostało napisane malutkimi literkami na samym dole cyrografu.
Światowi strażnicy nie mają dodatkowego, pionowego oka mądrości na czole. Mogą nam na przykład pomóc w unieszkodliwieniu wroga, nie mają jednak wglądu w naturę umysłu, ulegają swoim humorom, emocjom itd. - posiadają wiele siły, ale nie są oświeceni. Korzystając z ich usług trzeba jednak uważać - w działaniu czasami przekraczają granicę, za którą komuś dzieje krzywda i zarazem oczekują od nas czegoś w zamian. Na przykład w sprawie Karmapy próbowano przeciwko nam wykorzystać moce przywołane przez szamanów z Bhutanu i Sikkimu. Wiemy, że do nas dotarły, przyjrzały się nam i stwierdziły, że jesteśmy uczciwymi ludĄmi. Wróciły więc do tych, którzy je przebudzili i przysporzyły im masę problemów - nawet największy demon jest bezradny w obliczu uczciwości i mocy schronienia, które jest czymś absolutnym. Czuje po prostu, że pracujemy, również dla niego, po to, by także on mógł osiągnąć oświecenie.
Inny rodzaj dzigtenpów to ochronne energie związane z określonymi miejscami, jak np. Zabdag czy Szingcziong. W tekstach opisujących życie Milarepy jest wiele przykładów na to, jak działają. To przy ich pomocy Milarepa wywoływał burze gradowe, kiedyś sprawił również, że w stajni należącej do jego krewnych pomiędzy końmi pojawiły się wielkie skorpiony, a raczej ich przestrzenne, holograficzne formy. Konie oszalały ze strachu i szamocząc się nadwyrężyły strop domu, który runął, grzebiąc pod sobą 35 osób - prawie wszystkich wrogów Milarepy i jego matki. Oczywiście, jeśli ludzie są uczciwi i mają schronienie, tego typu sztuczki się nie udają. Poza Tybetem również istnieją przykłady wykorzystywania czarów - Murzyni po obu stronach Atlantyku praktykują np. santerię, voodoo czy makumbę. Ja sam spotkałem kilka kobiet, które byli kochankowie dręczyli nieprzyjemnymi inwazjami węży lub myszy. Musiałem wtedy czynić silne życzenia, by te energie odegnać. Tak więc możliwe jest, że z przestrzeni wyłoni się pole świadomości nie związane z ciałem i wejdzie z nami w kontakt. Sam co prawda żadnego ducha nie widziałem - odbieram wzrokowo tylko formy buddów, demony chyba mnie nie lubią - ale Hannah i niektórzy z naszych przyjaciół mieli takie doświadczenia. Takie istoty istnieją - nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Jeżeli mamy do czynienia z jakimś dziwnym zjawiskiem, mądrze jest sprawdzić, z którego z sześciu obszarów istnienia dane widziadło pochodzi. Kiedy umieramy i nie odbieramy już świata za pomocą zmysłów, z naszej podświadomości wyłaniają się te wrażenia, które najmocniej się w niej ugruntowały. Jeżeli są przyjemne, bardzo abstrakcyjne czy też piękne, tworzą różnorakie światy bogów. Jeśli są raczej związane z zazdrością, zaczynamy przeżywać wojny i doświadczamy egzystencji półbogów. Jeśli naszą najsilniejszą energią jest pożądanie, wówczas widzimy, jak nasi przyszli rodzice kochają się i odradzamy się jako człowiek, jeżeli natomiast nie rozwinęliśmy się wcześniej w oparciu o dobrą karmę świata ludzi lub dużo zmyślaliśmy, rodzimy się jako posiadacze czterech łap i futerka. Istnieją też stany skrajnego przywiązania i ciągłego niezaspokojenia, które po śmierci owocują egzystencją podobną do koszmaru sennego - nasz żołądek staje się ogromny jak Hamburg, a usta malutkie jak ucho igły. Wreszcie po śmierci doświadczać można także stanów paranoi i manii prześladowczej, które w języku wielu religii nazywane są piekłami. Tak zwane duchy - niepokojące nas czasem energie - pochodzą najczęściej ze świata półboskiego lub piekielnego, gdzie doświadcza się tak wiele gniewu, strachu i ucisku. Jak już wspomniałem wcześniej, czasami można zawrzeć z nimi umowę i wykorzystać do czegoś ich pomoc, ofiarowując im cos w zamian, ale dopóki nie rozwiną oświeconej postawy przynoszenia pożytku innym, mogą być nieobliczalne.
Kiedy wprowadza się buddyzm na nowe tereny, większą część zadania stanowi zwykle praca z lokalnymi polami mocy. Kiedy jako pierwszy lama przyjechałem na przykład w 1976 roku do Afryki, pogoda po prostu zwariowała. Także podczas mojej pierwszej podróży na Islandię, aura co 15 minut zmieniała się - przez chwilę szalała burza, potem padał grad i wreszcie znowu było słonecznie. To po prostu miejscowi bogowie przyzwyczajali się do faktu, że nad głowami przytwierdziłem im formę dziwnego, złocistego dżentelmena. Wielu ludzi doświadczyło także nagłych, przeczących lokalnym statystykom zmian pogodowych w czasie kursów poła - wydarza się to nawet w krajach, do których buddowie zawitali już wcześniej. Może to być znak ich błogosławieństwa, może też wyrażać zadowolenie bądĄ niepokój miejscowych energii. Tego typu zjawiska powinny być dla nas czymś naturalnym. Jako buddyści przeżywamy świat jako wyraz naszego własnego umysłu - zamrożonych procesów świadomości. Ponieważ tak jest, zewnętrzny świat można kształtować za pomocą specjalnych mantr czy medytacji. Istnieją również cudotwórcy, tacy jak na przykład słynny Uri Geller, którzy używając silnych życzeń potrafią zmieniać rzeczywistość - jest ona w końcu tylko naszym wspólnym snem.
Spotykając światowych strażników, dobry nauczyciel będzie próbował zainteresować ich możliwościami umysłu. Jeżeli mu się to uda, wówczas staną się oni tak zwanymi damczienpa, czyli energiami wprzęgniętymi w pracę dla oświecenia za pomocą ślubowań (dam oznacza po tybetańsku związek, a czien utrzymywanie). Na przykład Guru Rinpocze czy II Karmapa związali przyrzeczeniami przynoszenia pożytku innym wiele energii, występujących na terenie Tybetu. Strażnicy ci, bedący siłami natury, przedstawiani są w przedziwny sposób - np. z wieloma parami oczu czy zębów na brzuchu, wężowym ciałem lub też głową jelenia. W zależności od swoich naturalnych skłonności, działają w określony sposób - jeden chroni nas przed wypadkami, drugi uważa na nas, kiedy pływamy w wodzie, itd. Sam także zaprosiłem kiedyś do współpracy kogoś takiego - bohatera i obrońcę Danii, Rolanda Wielkiego (Holgara Duńczyka). Mam z nim bardzo bliski związek. I jeszcze jedna historia jako przykład - nieopodal ośrodka w Grazu mieszkał dawniej pewien emerytowany bokser. Niegdyś wysyłał wszystkich swoich przeciwników prosto z ringu do szpitala, był silny jak niedĄwiedĄ. Koniec życia spędził na wózku inwalidzkim - był ogólnie uprzejmy, ale zawsze wzbudzał strach w kobietach. Kiedy umarł, odwiedziłem akurat w ośrodek w towarzystwie Gabi i Mai, które obudziły się w nocy z tym samym przeświadczeniem, że "niedĄwiedĄ" nawiedził je i zamierzał udusić. To mi się bardzo nie spodobało - odpędziłem go i jego nocne wizyty ustały.
Istnieje także pewien szczególny podtyp damczienpów. Stoją oni na obrzeżach mandali całkowicie oświeconych energii ochronnych i wykonują całą mokrą robotę. Ciekawa związana z nimi historia przydarzyła się Dabsangowi Rinpocze. Pozwolił on sobie kiedyś na niewybredną uwagę na temat jakiejś strażniczki. W tym momencie jedyny świadek tego wydarzenia usłyszał hałas i po chwili zauważył, jak Rinpocze zbiera się z podłogi dziesięć metrów od miejsca, w którym stał. Sam również nie jestem lepszy - w 1967 roku w Maroko żartobliwie wytknąłem pewnej żeńskiej formie ochronnej, której zdjęcie woziłem ze sobą, że ma obwisły biust. W tej samej chwili przez szybę naszego samochodu wleciała pszczoła, użądliła mnie prosto w serce i padła martwa. Nie było to działanie Promiennej Bogini, która z pewnością nie wzięła tego żartu do siebie, lecz energia z obrzeża jej pola mocy, która rozwija dopiero oświeconą postawę i ciągle jeszcze się uczy.
Teraz kilka słów o jesziepa - bezpośrednich wypromieniowaniach Buddy. Jeszie oznacza pierwotną świadomość, wolną od zaciemnień ponadczasową mądrość. Na zewnątrz mandali mamy przede wszystkim do czynienia z praktycznym działaniem, ale im bliżej środka, tym bardziej zbliżamy się do ponadosobistych właściwości oświecenia. Formy Czarnego Płaszcza, jego partnerki, czy też gniewne wypromieniowania Guru Rinpocze - Guru Dragpo i Dordże Drollo - spoczywają w stanie najwyższego wglądu, są w pełni oświecone, ich umysł obejmuje przeszłość, teraĄniejszość i przyszłość, a wokół nich powstają ochronne pola mocy. Mandala sześcioramiennego Mahakali powstała na przykład w ten sposób: Kochające Oczy bardzo długo zajmował się pomaganiem innym, aż wreszcie kiedyś spojrzał w dół na Hamburg i zauważył, że ludzie ciągle jeszcze sprzedają tam sobie nawzajem ołówki bez grafitów. Wtedy zwątpił i poddał się, na co bodhisattwa nie może sobie pozwolić. Dlatego rozpadł się na tysiące kawałków. Jego lama, Budda Nieograniczonego Światła, zebrał je znowu w całość i aby utrzymać wszystkie części razem, osadził mu na głowie strażnika. Tak powstała tysiącramienna forma Kochających Oczu i pole mocy sześcioramiennego Mahakali. Trzyma on malę z czaszek, dordże, nóż odcinający przeszkody, kapalę i jest strażnikiem ciała. Dwuręka forma Mahakali, której my używamy, chroni przede wszystkim umysł, natomiast rzadka, czteroramienna forma trzymająca łuk, strzałę, miecz i księgę jest wypromieniowaniem Buddy Mądrości i ochrania mowę. Tak naprawdę jednak wszyscy Mahakalowie stanowią część tej samej całości - nie są od siebie różni. Powinniśmy też pamiętać, że nie są oddzieleni od przestrzeni - dlatego już w momencie wypowiedzenia pierwszej sylaby ich mantry, pojawia się pełne pole mocy.
Jesziepa działają na zasadzie pierścienia i haka - pierścieniem jest nasza otwartość i właściwe działania, dzięki którym gromadzimy dobrą karmę, a hakiem ich współczucie i aktywność. Żeby Buddowie mogli nam pomóc, musimy im to najpierw umożliwić. Jeżeli zabiliśmy lub zraniliśmy kiedyś człowieka albo zwierzę, wrażenia które zasialiśmy w ten sposób w umyśle mogą po prostu któregoś dnia dojrzeć i ulegniemy wypadkowi. Jeśli mamy dobre związki ze strażnikami, być może uda nam się tego uniknąć, ale jeśli wsiądziemy rozzłoszczeni do samochodu, wówczas na pewno wydarzy się jakaś stłuczka. I jeszcze jedna ważna rzecz - ułatwiajcie strażnikom pracę i zapinajcie pasy.
Niektórzy zarzucają nam, że wraz z przyjaciółmi za szybko jeĄdzimy na motorach. Rzeczywiście jeżdżę szybko, ale robię to dlatego, gdyż doświadczyłem wielu sytuacji, w których w ostatniej chwili coś pomogło mi uniknąć wypadku. Poza tym istnieje takie powiedzenie: "Tchórz umiera cały czas, a bohater tylko raz". Najbardziej nieprzyjemnym rodzajem śmierci jest też podobno śmierć z nudów. Statystycznie rzecz biorąc, mamy rzeczywiście bardzo dobrą ochronę, jednak istnieją granice zdrowego rozsądku. Znam przypadki kilku przyjaciół, którzy podczas jazdy na motorze wypadli z zakrętu - jeden z nich przeleżał rok w szpitalu. Inny dobry przyjaciel, ale fatalny kierowca, zginął, bo pomimo moich ostrzeżeń nie zapinał pasów bezpieczeństwa w swoim aucie. Dobrze jest więc znaleĄć złoty środek - nie popierałbym poglądu: "Jestem uczniem Olego i medytuję na Czarny Płaszcz, dlatego na wszystko mogę sobie pozwolić". Może się po prostu zdarzyć, że karma będzie zbyt silna. Strażnicy mają moc wpływu tylko na karmiczną "szara strefę", czego możemy doświadczyć na przykład wtedy, kiedy pęka nam sznurek w mali - to ochronne energie wychwytują dające się jeszcze odwrócić trudności. Jeśli niepotrzebnie bawimy się w prawdziwego wikinga, oprócz karmy przyczyną póĄniejszych kłopotów może stać się nasza własna głupota. Sam robię co prawda rzeczy uważane często za lekkomyślne - na przykład skaczę ze spadochronem - ale chociaż wygląda to tak dramatycznie, w rzeczywistości jest o wiele mniej niebezpieczne, niż wypalanie dwóch paczek papierosów dziennie i niezdrowe odżywianie - w ten sposób regularnie i własnymi przednimi zębami wytyczamy sobie drogę na cmentarz. Krótko mówiąc, staramy się najlepiej jak możemy, a reszta jest błogosławieństwem...
Jestem strażnikiem i mogę wam opowiedzieć, jakie to uczucie. Przede wszystkim strażnik wie, że nie jest ciałem - posiada je i z radością wprowadza w życie przy jego pomocy wcześniejsze przyrzeczenia. Poza tym wykonywanie ochraniających działań musi się odbywać bez gniewu. Gniew sprawia, że nie stanowimy najlepszej oferty dnia - jest rodzajem zatrucia adrenaliną. Działanie strażnika polega na szybkiej ocenie sytuacji, w której należy skutecznie i bez osobistych pobudek przerwać coś, co doprowadziłoby do jeszcze większych trudności.
Jeśli chodzi o sposób, w jaki przedstawiane są energie ochronne, warto wspomnieć, że są one odpowiednikami łagodnych form. Na przykład pięć klejnotów w diademie bodhisattwy oznacza pięć mądrości - w tym przypadku wyrażone są one przez łagodne symbole. Natomiast pięć czaszek w koronie strażnika każe nam szybko wyciągać wnioski z bolesnych doświadczeń i natychmiast przyjąć znowu właściwy kurs po to, byśmy mogli dalej się rozwijać. Nadal jest to jednak tych samych pięć mądrości. Morze płomieni wokół formy gniewnej i krąg światła wokół łagodnego buddy, są wyrazami miłości i współczucia, z tym, że strażnik okazuje je poprzez natychmiastową, pełną mocy pomoc. Oko mądrości na jego czole oznacza, że nie ma w jego działaniu niczego, co mogłoby przynieść dalsze cierpienie - ponadosobisty wgląd pozwala mu zobaczyć, że należy w danym momencie użyć siły.
Naszyjnik z trzydziestu siedmiu głów na tangkach przedstawiających strażników nie oznacza trofeów zdobytych na wrogach, ale symbolizuje błędy popełniane na poziomie uwarunkowanej egzystencji - są to różne rodzaje neuroz. Z kolei łeb zwierzęcia nad głową strażnika pozwala rozpoznać rodzinę buddy i czystą krainę, z której pochodzi. Na przykład koński łeb wskazuje na czystą krainę Buddy Nieograniczonego Światła i przezwyciężenie przywiązania. Zakrzywiony nóż, którym posługują się gniewni buddowie, używany był w Tybecie do przeprowadzania "podniebnego pogrzebu"- z powodu małej ilości drewna potrzebnego do kremacji ćwiartowano takimi nożami ciało zmarłego i oddawano je na pożarcie sępom.
Łagodni buddowie siedzą na dysku księżyca, z którego emanuje delikatne światło. Trochę groĄniejsze manifestacje stoją na księżycu, pod którym znajduje sie słońce. Formy półgniewne stawiają stopy bezpośrednio na słonecznym dysku, spoczywającym na księżycu, a te naprawdę nieokiełznane są przedstawiane tylko na słońcu, w które wdeptują dziwnie wyglądające istoty. W zależności od koloru symbolizują one przeszkadzające uczucia - np. czerwone wyrażają przekształcenie przywiązania, niebieskie gniewu, itd.
Obie wielkie zasady przestrzeni - męska i żeńska - wyrażają się poprzez cztery oświecone aktywności, które wykonują bodhisattwowie. Po pierwsze uspokajają, dając wszystkim odczuć, że są ich przyjaciółmi, po drugie pokazują możliwości, po trzecie przyciągają i budzą silne uczucia, wreszcie chronią.
Uspokajające formy mają kolor biały lub zielony, pomnażające są złote, budzące otwartość i oddanie są czerwone lub niebieskie, a te które nas chronią, manifestują się na czarno-zielono, czarno-niebiesko czy czarno-brązowo. Jeśli chodzi o formy żeńskie, istnieją np. inspirujące, czerwone formy Dordże Phamo, jest też pomnażająca żółta Tara, czy ochraniająca, czarna, czteroramienna Rangdziungma, partnerka dwurękiego Mahakali, która siedzi z nim w zjednoczeniu na mule.
Różnica pomiędzy strażnikami żeńskimi a męskimi polega na tym, że męscy zajmują się bardziej działaniem na zewnątrz, a żeńscy pracują na poziomie subtelniejszym - chronią związki z dharmą, relacje pomiędzy ludĄmi, lub też najwyższe nauki, jak np. Ekadżati, o jednym włosie, oku, zębie i jednej piersi, która strzeże nauk o jednorakiej naturze wszystkich zjawisk. Żeńscy strażnicy działają więc bardziej na poziomie najwyższego poglądu, są jednak również bardzo skuteczni. Istnieje takie powiedzenie: "Kobiety to najgroĄniejszy ze wszystkich gatunków". Rosjanie twierdzą na przykład, że to właśnie spośród pań rekrutują się najlepsi snajperzy - strzelają one celniej od mężczyzn, ponieważ są od nich bardziej precyzyjne, cierpliwe i opanowane.
W dzisiejszych czasach chronienie innych staje się coraz ważniejsze. Nasza kultura narażona jest na wiele problemów i zagrożeń - również zewnętrznych - a jednocześnie od wewnątrz osłabia ją coraz większa ilość pomieszania i poprawności politycznej, która zamydla wszystkim oczy. Tymczasem w przyszłości będziemy musieli rozbić odpowiednią ilość jaj, żeby usmażyć omlet.
Najważniejszą rzeczą, jakiej powinniśmy strzec, jest wolność - możliwość powiedzenia "zarówno to, jak też to", swobodna przestrzeń, która pozwala unikać skrajności i utraty perspektywy.
Przestrzeń umysłu będzie także stanowić najlepszą ochronę dla nas samych i stanie się Ąródłem naszej własnej ochronnej aktywności.