Milarepa opowiada historię swojego życia
Tłumaczenie: Krysia
Pewnego dnia Milarepa, król joginów, spędziwszy zimę w śnieżnych górach Laczi, wyruszył wczesnym rankiem, by żebrać w okolicy Njekha w Tsang. Gdy dotarł do wioski, powiedział do znajdujących się tam ludzi:
-My, jogini, złożyliśmy śluby żebrania u "pierwszych drzwi". Niech ktoś z was, ludzi pełnych oddania, przyniesie nam coś do jedzenia.
Wówczas jeden z mężczyzn odrzekł:
-Dam ci rybę.
Lecz Mila odpowiedział:
-Nie jadam ciał zabitych istot.
-Nie jadasz ciał zabitych istot? To niewiarygodne. Nie mam niczego innego.
Powiedziawszy to odszedł, lecz Mila nadal pozostawał na swoim miejscu. W końcu mieszkaniec wioski powrócił z miską wypełnioną odpadkami zmieszanymi z jogurtem i powiedział:
-Zjedz wobec tego to.
Mila zjadł i już miał odejść, gdy stojący w pobliżu mnich zapytał:
-Nie znasz jakiejś dedykacji lub modlitwy? Skąd pochodzisz? Dokąd zdążasz? Jeśli potrafisz, zaśpiewaj nam pieśń.
Wówczas Mila zaśpiewał:
Drogocenny, prawdziwy Lamo,
Klejnocie Spełniający Życzenia,
Proszę Cię z żarliwym oddaniem,
Spełnij błagania swego syna.

Zszedłem ze stoków góry Laczi
I znajduję się w Njanang.
Nie obrałem jeszcze żadnego celu.
Nigdy nie gromadziłem bogactw,
I jak żebrak przyjmuję to, co zostanie mi dane.
Jeśli jest to pokarm, postępuję tak:

W pałacu tego ciała - złudzenia,
Złożonego z czterech żywiołów,
Przekształcam kanały, prądy i krople
W szczególne wewnętrzne bóstwo.

Cokolwiek jem, zmieniam w nektar,
A z ust każdego bóstwa
Wypływa pusty język światła.

Jak odbicie w lustrze,
Widoczne, a mimo to bez substancji,
Bóstwo składa ofiary bóstwom.
Rzeczywistość igra w kraju rzeczywistości.
W stanie wolnym od koncepcji
Odciskam pieczęć spontanicznej dedykacji.

W ten sposób poświęcam żywność.

Czasem, w bezludnych górach,
Żywię się skalnymi roślinami,
Stosując tę samą jogę jedzenia.
Najczęściej jednak jem pożywienie koncentracji:
Moja joga jedzenia i poświęcania żywności
Łączy się z mądrością nie rozróżniania.
W ten sposób przyjmuję pokarm tajemnej praktyki.

A tak oto się ubieram:
Tak jak czynią to światowi ludzie,
Zakładam tę bawełnianą szatę,
A ponieważ jestem rozwiniętą istotą,
Ogrzewa mnie wewnętrzny żar.

Moja skóra jest zielona i szorstka,
Jak u jaszczurki czy ropuchy,
Ciało mam pokryte popielatymi włosami,
Jak pawian albo inna małpa,
I podobnie jak u dziecka
Moje krocze nie jest niczym osłonięte.

Tak jak czynią to żebracy,
Znajduję pokarm jak ptak;
Wędrując jestem bogaty
Bogactwem wewnętrznej radości.

Podobnie jak ludzie cierpiący wielki głód,
Nie oszczędzam jedzenia na później,
I jak szaleniec nie wiem dokąd pójdę, ani co zrobię.

Jak idiota
Nie znam norm przyjętych w społeczeństwie.

Jak wielki nauczyciel
Wiem, jak nauczać Dharmy,

Jak potężny śnieżny lew
Żyję wśród niedostępnych szczytów.
Medytując w podziemnych norach
Jestem podobny do borsuka,
I tak jak wściekły lis
Żyję w wąwozach i rozpadlinach.

Jak starożytni mędrcy
Przez długi czas znosiłem obelgi i przykrości,
I jak Garuda
Wzbijam się w nieskończony przestwór nieba.
Opowiedziałem wam,
W jaki sposób się ubieram,
A także jak praktykuję jogę.
Ponieważ poprosiliście o pieśń,
Zaśpiewam wam o jodze -
Ta paplanina bawi również mnie.

Porzuciwszy kraj rodzinny
Medytowałem w niedostępnych górach,
Wśród których mój umysł odnalazł spokój,
A ucho ciszę.
Ja, żebrak,
Sam uwolniłem się od podatków, długów i poboru.
Wspaniały i błogi jest ten stan!

Porzuciwszy dom ojca,
I praktykując na pustkowiu
Nigdy nie musiałem naprawiać dachu.
Ja, żebrak,
Sam wzniosłem kamienny pałac medytacji,
Wspaniały i błogi jest ten stan!

Porzuciwszy pole ojca
Zapanowałem na dzikim polu mego umysłu.
Ja, żebrak,
Dzięki mistrzostwu w miłującej dobroci i współczuciu,
Osiągnąłem delikatny, lecz stabilny stan umysłu.
Wspaniały i błogi jest ten stan!

Kochanki oznaczają kłopoty,
Nigdy się więc nie ożeniłem,
Jednak dbałem,
By nie opuszczało mnie przejrzyste światło.
Ja, żebrak,
Stopiłem w jedno mądrość i metodę,
A moim przyjacielem stał się naturalny stan.
Wspaniały i błogi jest ten stan!

Z dala od trosk i pomieszania
Wychowałem dziecko pustej świadomości.
Ten blask jasnego ciała Dharmy,
Nie uwarunkowany i wolny od uprzedzeń,
Narodził się we mnie, żebraku.
Wspaniały i błogi jest ten stan!

Nigdy nie gromadziłem światowego bogactwa,
Lecz ufałem przepychowi wewnętrznej radości.
Ja, żebrak,
Zdobyłem siedem najdrogocenniejszych skarbów,
Nie przysparzających przykrości ani zmartwień.
Wspaniały i błogi jest ten stan!

Sam osiągnąłem tę radość.
Jeśli uważacie, że jest pełna prawdziwego szczęścia,
Czyńcie podobnie.

Wszystkich ogarnęło zdumienie. Skłonili się przed Milarepą, pytając:
-O wielki królu joginów, powiedz, gdzie się urodziłeś? Jak nazywa się twój klasztor? Kto jest twoim lamą? Czy masz jakichś uczniów? Jak się nazywasz? Prosimy, odpowiedz nam!
Mila zaśpiewał więc następną pieśń:
Skłaniam się do stóp mego Lamy,
Pana Dharmy i zbawcy istot.

Urodziłem się w mieście Kjanga Tsa,
Na równinie Gunthang w dolinie Ngari.
Mój ojciec nazywał się Mila Szierab Gjentsen,
A matka Njangtsa Kargjen.
Mnie nadano imię Thopaga,
A mej siostrze Peta Gonkjit.

Mój ojciec zmarł kiedy byłem małym dzieckiem,
Zostawiając nas pogrążonych w smutku.
Musieliśmy pracować jako służący -
Nosząc łachmany i jedząc psie jedzenie,
Żyliśmy w niewoli jak muły.

Moja matka kierując się zawiścią
Namówiła mnie, bym nauczył się czarów
I zniszczył naszych wrogów.
Później pożałowałem tego i zwróciłem się ku Dharmie.

Moim Lamą jest Marpa z Lhodrag.
Ponieważ nie miałem majątku,
Ofiarowałem mu ciało, mowę i umysł.
Destylując nektar wszystkich głębokich instrukcji
Przekazał mi najgłębsze tajemnice swego umysłu.

Bez śladu lenistwa ścigałem esencję rzeczywistości,
Dopóki w moim umyśle nie zrodziło się doświadczenie i spełnienie.

Posiadam wielu młodych uczniów,
Praktykujących "wewnętrzny żar".
Przebywamy we wspaniałych klasztorach gór,
Pijąc wodę surowości i srogości,
Jedząc pokrzywy i skalne rośliny.
Czasami żebrzemy o pożywienie.
Moje religijne imię brzmi Dordże Gjentsen,
Lecz znany jestem jako Jogin Milarepa.
Udaję się tam, dokąd zechcę.
Oto moja odpowiedź na wasze pytania.

-Słyszałem o pewnym mistrzu zwanym Milarepą, to ty musisz być tym Lamą! Teraz widzę cię na własne oczy i słyszę na własne uszy -
wykrzyknął mnich, po czym upadł na ziemię, położył sobie na głowie stopę Milarepy i mówił dalej -
-Cenny Lamo, słyszeliśmy, jak śpiewałeś: "Jak ptak Garuda wzbijam się w nieograniczony przestwór nieba". Jestem pewien, że mówisz prawdę, lecz gdybyś pokazał nam jakiś dowód swego urzeczywistnienia, mogłoby nam to przynieść pożytek.
W odpowiedzi Mila zaśpiewał:
Skłaniam się do stóp Pana Marpy -
Uosobienia nieograniczonego współczucia,
Wszechobecnej Dharmakaji,
Przejrzystego światła,
Uniwersalnej prawdy nieoddzielnej od przestrzeni.

Ja, jogin Milarepa,
Pełen gorliwości rozpocząłem praktykę.
Po otrzymaniu inicjacji, przekazów mocy i wyjaśnień,
Medytowałem z determinacją.

Rozpocząłem odosobnienie i wykonywałem skomplikowane praktyki,
Dopóki doświadczenie i realizacja nie przebudziły się w moim Umyśle.
Urzeczywistniłem naturę samsary
I ujrzałem naturalną esencję umysłu.
Zerwałem kajdany koła egzystencji
I rozsupłałem węzeł przywiązania do samego siebie.

Pokonując demony wiary w ego,
I wznosząc się w przestrzeń
Wolną od przeszkód koncepcji,
Nie używając oczu zobaczyłem sferę tego co widzialne,
Nie używając uszu usłyszałem dźwięk pustki,
Nie używając nosa poczułem zapach naturalnego stanu,
Nie używając języka smakowałem słodki smak rzeczywistości,
Nie używając ciała osiągnąłem tęczowe ciało wadżry,
Nie używając umysłu pozwoliłem,
By wchłonęła mnie mahamudra.

E ma ho!
Zjawiska trzech sfer samsary nie istnieją,
Chociaż się pojawiają.
Chociaż się pojawiają,
Są jedynie pustką.
Oto iluzoryczna natura powierzchownego świata.

Nie potrafię mówić o naturze rzeczywistości:
Artysta nie używając rąk
Maluje na niebie obrazy,
Nie używając oczu,
Widzi miriady wydarzeń,
W doskonałej wizji -
Nieporuszonej i wolnej od napięcia.

Zaśpiewawszy tę pieśń jogin uniósł się w powietrze na wysokość jednego piętra. Zebrani wokół ludzie wykrzyknęli w najwyższym zdumieniu:
-Czy to jakaś magiczna sztuczka, czy złudzenie optyczne?
Wówczas Mila zaśpiewał:
Skłaniam się do stóp Lamy Marpy,
Który obdarzył mnie stanem buddy,
Odsłaniając przede mną esencję -
Ostateczną rzeczywistość.

Słuchajcie teraz, oddani opiekunowie:
W tym iluzorycznym mieście samsary,
Iluzoryczni ludzie żyją w całkowitym pomieszaniu,
I wykonują iluzoryczne działania w sześciu sferach egzystencji.

Istoty, magiczne twory działań,
Nieświadome swego pochodzenia,
Myślą, że istnieją niezależnie od przyczyny i skutku.
W rzeczywistości ich pojawienie się i odejście jest złudzeniem.

Hej! Słuchajcie, wszyscy tu zgromadzeni,
Popatrzcie na ciało i umysł w ten sposób:
Umysł jest pozbawioną substancji, pustą świadomością,
Ciało zaś bańką z mięsa i krwi.

Jeśli ciało i umysł są jednością,
Dlaczego ciało pozostaje,
Gdy w chwili śmierci opuszcza je świadomość?
Jeżeli są różne od siebie,
Dlaczego umysł doświadcza bólu,
Kiedy zranione zostaje ciało?

Iluzoryczne zjawiska są rezultatem
Wiary w prawdziwość tego, co powierzchowne,
I niezrozumienia, że owo połączenie przyczyny i skutku
Jest tylko złudzeniem.

Jeśli chcecie dotrzeć do prawdy,
Służcie świętemu Lamie, który rozwiał iluzję,
Praktykujcie świętą Dharmę, która niszczy ułudę
I doświadczcie rzeczywistości umysłu.
Wraz ze złudzeniem zniknie pomieszanie.

Wszystkich obecnych wypełniły podziw i oddanie, niektórzy mieli nawet wizje. Mnich był gotów do bezpośredniej realizacji naturalnego stanu umysłu. Po chwili poprosili Milarepę:
-Drogocenny Lamo, po drugiej stronie doliny znajduje się piękne górskie odosobnienie, zwane Dzbanem Bogatej Kobiety. Prosimy, zostań tam przez kilka lat, lub przynajmniej przez lato i zimę.
Mila odrzekł, że może zostać tam przez lato, i wyruszył w drogę. Towarzyszyło mu piętnastu ludzi - wszyscy pragnęli otrzymać wskazówki i osiągnąć doskonałą realizację. Mnich był w stanie uchwycić prawdziwe znaczenie. Mila udzielił mu głębokiego przekazu mocy i nadał imię Dharmy - jako Łangcziuk Dordże mnich stał się później słynnym joginem.
Mila przebywał w miejscu odosobnień przez trzy miesiące. Okoliczni mieszkańcy błagali go, by został dłużej, lecz on chciał już wyruszyć w dalszą drogę. W końcu ludzie powiedzieli:
-Jeżeli musisz już odejść, to udziel nam rad, jak powinniśmy praktykować w przyszłości.
Mila zaśpiewał im więc pieśń:
Słuchajcie, "wielcy medytujący", mężczyźni i kobiety:
Najlepiej byłoby, gdybyście przez resztę swego życia
Wykonywali surową praktykę w niedostępnych górach.
Innym dobrym działaniem jest wędrowanie,
Bez określonego kierunku ani celu
I bez lgnięcia do tego życia.

Dobrze byłoby, gdybyście podążyli za mną,
Wolni od przywiązania do rodzinnych stron,
Lub przynajmniej uczyli się Dharmy od doświadczonego Lamy,
Aż do czasu, kiedy staniecie się samodzielni w praktyce.

Powinniście zapamiętać kilka kluczowych punktów:
Słuchając Nauk unikajcie trzech błędów naczynia,
Kontrolujcie ciało, mowę i umysł, zastanawiając się nad ich naturą,
Słuchajcie słów prawdy, które prowadzą do celu,
Powstrzymujcie wybuchy nachodzących was emocji,
I sprawcie, by instrukcje, które otrzymaliście, przyniosły owoc.
O sprawach tego życia, dotyczących władzy i polityki, myślcie tak:
Zaspokajanie pragnienia wzmaga pragnienie tak, jak słona woda,
Praca i wysiłki nie mają końca, tak jak nie mają końca zmarszczki na powierzchni jeziora,
Dobrobyt i bankructwo przypominają wysychanie i napełnianie się stawu.

To obsesyjne emocje są kurtyną
Kryjącą przed nami wysokie odrodzenie i wolność,
Żelaznym hakiem strącającym nas w niższe sfery,
Ziarnami powtarzających się narodzin,
Chmurą przesłaniającą nam słońce esencji,
Złodziejem, który kradnie naszą zasługę i potencjał
I korzeniem, z którego wyrastają wszystkie błędy.

Jeśli zgłębicie to rzeczywiście, zobaczycie,
Że niewiedza i pomieszanie, to wy sami.
Wasze uprzedzenia i nawyki to szpiedzy i agenci,
Których sami na siebie nasłaliście.
Gromadząc coraz to nowe negatywne działania,
Od nie mającego początku czasu
Pogrążaliście samych siebie coraz głębiej w bagnie samsary.

Przyjrzyjcie się sobie uważniej:
Nie macie koloru ani formy.
Jeśli by was posłać - nie pójdziecie,
Jeśli by was zatrzymać - nie zostaniecie.
Patrząc na was nie można was ujrzeć,
A chwytając was nie można was złapać.

Nie znając swej prawdziwej natury
Od zawsze poruszaliście kołem nieszczęścia w oceanie życia.
Teraz, w pałacu koncentracji i spokoju,
Zbadajcie to wszystko oczami krytycznej świadomości.
Bądźcie tym, co zobaczycie
I tym, który patrzy.
Powracając do swego naturalnego stanu
Bez wysiłku i rozproszenia,
Szczęśliwi,
Spocznijcie w rozluźnieniu.

Następnie Mila powrócił na górę Laczi. Towarzyszył mu Łangcziuk Dordże i wieli innych. Przybywszy na miejsce oddali się praktyce.