W poszukiwaniu tego, co ważne, Przygody Koziołka MatołkaAutor: Bartek Kozłowski
Przygody Koziołka Matołka to bardzo buddyjska historia...
Pewnego dnia otrzymałem od Tomka Lehnerta wiadomość, że Lama Ole przybędzie do Słupska - do wizyty miały upłynąć jeszcze niespełna
trzy miesiące. Jak to w życiu buddyjskim bywa, w kilka dni po nadejściu tej wspaniałej informacji, opuściła mnie dziewczyna,
niedługo później zwolniono mnie też z pracy, w której spędziłem ostatnie cztery lata. Pod wpływem frustracji postanowiłem
rozstać się z ziemią słupską, gdzie rzeczywiście trudno jest znaleźć jakieś płatne zajęcie. Nie bacząc na organizacyjne trudy
czekające sangę, wyruszyłem w siną dal, w poszukiwaniu lepszego losu. Parłem jak czołg od Gdańska po Warszawę, mimo dziwnych
sytuacji, które uporczywie utrudniały mi osiągnięcie wymarzonego celu (np. pociąg do Gdańska miał być opóźniony o 30 minut,
jednak już po 10 minutach wtoczył się na peron, kiedy akurat kupowałem gazetę i bez komunikatu cichutko odjechał beze mnie
- miałem wówczas umówione spotkanie w sprawie pracy). W końcu po kilku tygodniach tułaczki, znalazłem sobie robotę w Gdańsku.
Kiedy przyjechałem do Słupska, żeby zabrać rzeczy i pogadać z przyjaciółmi z sangi, ci popatrzyli na mnie, jak na dezertera.
Postanowiłem więc dla spokoju sumienia wykonać kilka działań. Już po pierwszym telefonie okazało się, że mój kumpel ze szkoły
średniej zajmuje eksponowane stanowisko w dużej lokalnej gazecie - po kilku rozmowach zaproponował mi pracę. Do przyjazdu
Lamy Ole zostało półtora miesiąca, więc mając już pracę, odłożyłem przeprowadzkę do Gdańska na bliżej nieokreśloną przyszłość
i wziąłem się do roboty. Podczas wizyty dostałem od Ole takie błogosławieństwo, jakiego nie doświadczyłem przez ostatnie siedem
lat kariery ucznia. Warto więc przyglądać się sytuacjom i bez histerii wybierać właściwe rozwiązania. Naprawdę ważne jest
znalezienie sobie miejsca w aktywności Nauczyciela. Reszta życia sama się do tego dopasuje i czasochłonne wyprawy do Pacanowa
staną się coraz rzadsze.