ktoś kto nie istnieje mówi coś co nie istnieje do kogoś kto nie istnieje
Przywiązanie
Do opisania tej neurozy używa się różnych określeń - niektórzy nazywają ją lgnięciem, inni pożądaniem lub właśnie przywiązaniem.
Warto na pewno przyjrzeć się przez chwilę tym słowom. Na przykład pożądanie samo w sobie nie stanowi żadnego szczególnego
dramatu, jeżeli towarzyszy mu zdrowy rozsądek. Jest po prostu energią, którą możemy przemienić w radość. Natomiast jeżeli
w cały ów proces rozkosznej transformacji wplącze się przywiązanie, z pewnością pojawi się również dużo kłopotów, ponieważ
lgnięcie oznacza ograniczenie, zależność. Mimo tego, że zwykle mieszamy przywiązanie z miłością, oba te doświadczenia nie
mają ze sobą absolutnie nic wspólnego, tak naprawdę są czymś zupełnie innym. Przywiązanie chce ograniczyć, myśli o sobie,
chce wziąć i zamyka przestrzeń, a miłość pragnie uwolnić, myśli o innych, pragnie dać i wszystko otwiera. Są to więc dwie
całkowicie odmienne jakości.
W rzeczywistości miłość jest znacznie lepsza od przywiązania. Kochanie innych, pracowanie dla nich i dawanie im tego, czego
potrzebują, jest czymś naprawdę właściwym - nie ma w życiu niczego lepszego do zrobienia. Jeżeli chodzi na przykład o nasze
związki uczuciowe, powinniśmy stać w nich plecami do siebie nawzajem i patrzeć przede wszystkim w stronę zewnętrznego świata,
na to, co możemy razem dla niego zrobić. Jeżeli będziemy przez cały czas zwróceni do siebie twarzą w twarz, jeśli będziemy
dostrzegali tylko siebie nawzajem i zamykali w ten sposób całą sytuację, prędzej czy później pojawią się kłopoty, albo przynajmniej
stracimy po prostu dużo czasu na przyjmowanie Schronienia w kolejnej przemijającej sytuacji. Bardzo dobrym lekarstwem na kolejne
przywiązania jest coś, co Lama Ole nazywa "faktorem żałosności". Każdego ranka patrzymy na swoje własne odbicie w lustrze
- robiąc sobie makijaż, albo goląc się, w zależności od płci lub upodobań - i to doświadczenie powinno być możliwe do zniesienia.
Jeżeli poprzedniego wieczora po raz sto ósmy graliśmy na mandolinie pod balkonem, na którym po raz sto ósmy nikt nie stał,
to być może patrząc samym sobie głęboko w oczy tym razem uznamy, że jednak trzeba coś z tym wreszcie zrobić. Po prostu akceptowanie
ciągle tych samych niepotrzebnych zależności w którymś momencie staje się zbyt żałosne. Powinniśmy uczyć się z własnych doświadczeń
i patrzeć na każdą kolejną sytuację pod kątem tego, jakie możliwości stwarza, a nie pod kątem tego, co na jej skutek utraciliśmy.
W rzeczywistości nie możemy nigdy nic utracić, ponieważ nigdy niczego nie posiadaliśmy. Urodziliśmy się sami, żyjemy również
sami, chociaż otoczeni jesteśmy bliskimi i przyjaciółmi, nie ma również wątpliwości, iż sami umrzemy. Wszelkie próby chwytania
się czegokolwiek są z góry skazane na niepowodzenie, możemy więc się rozluźnić i zainwestować powstałą w ten sposób przestrzeń
i energię w uwalnianie umysłu od kolejnych nieporozumień i budzenie jego doskonałych właściwości.
W pracy z przywiązaniem bardzo pomaga zrozumienie pustości zjawisk. Jeszcze skuteczniejsze jest oczywiście rozwinięcie bezpośredniego
wglądu w ich naturę, który powstaje dzięki medytacji. Bez spoczywania w fazie rozpuszczenia w formalnej medytacji i bez heroicznego
identyfikowania się również w codziennych sytuacjach z otwartą przestrzenią, którą w rzeczywistości jesteśmy, prawdopodobnie
trudno nam będzie rozwinąć dystans do zjawisk i uniknąć padania ofiarą naszego nawykowego i automatycznego lgnięcia do tego,
co pojawia się w umyśle - w tak zwanym "zewnętrznym" świecie, pełnym różnych sytuacji i "wewnętrznym" obszarze naszych uczuć
i wyobrażeń.
Zazdrość
By rzeczywiście pozbyć się tego wyjątkowo beznadziejnego przeszkadzającego uczucia, musimy najpierw zdobyć się na pewien wysiłek
i szczerze zaakceptować pogląd Dharmy na jego temat...Dopóki w głębi umysłu akceptujemy ciągle zazdrość jako uzasadnioną reakcję
na straszną krzywdę, której właśnie doznaliśmy, nigdy nie uda nam się uwolnić od tej słabości. Jeżeli rzeczywiście chcemy
pracować z umysłem i naprawdę pragniemy pozbyć się wszystkich ograniczeń po to, by być w stanie podzielić się później tą
wolnością z innymi, musimy zacząć od właściwego poglądu - bez niego żadne działania nie przyniosą rezultatów. Zaakceptowanie
buddyjskiego spojrzenia na zazdrość może nie być łatwe, bowiem różni się on bardzo od podejścia, które znamy z naszej kultury
- z romantycznej literatury, ulubionej sagi Carringtonów, zachowań naszych rodziców, ich rodziców i ich rodziców ... W zwyczajnym
świecie ludzie często uważają zazdrość za istotny i wartościowy aspekt swojej osobowości, a nie za skoncentrowane, złe życzenie,
którym jest ona w rzeczywistości. Czasami myślimy, że zazdrość jest przejawem siły, podczas gdy naprawdę jest ona objawem
słabości i uzależnienia - jeżeli zjawiska rozgrywają się zgodnie z naszymi oczekiwaniami, jesteśmy zadowoleni, kiedy jednak
nasz partner zafunduje nam doskonałą okazję do pracy z umysłem i nie wróci na noc, zamiast skorzystać z nadarzającej się sposobności
i osłabić niepotrzebne przecież nikomu ego, odgrywamy znowu ten sam dramat, zamieniamy mieszkanie w krajobraz po bitwie i
zachowując się jak dziecko tracimy twarz.
Na zazdrość można spojrzeć również z jeszcze innej strony - nie mamy na nią po prostu czasu. Żadna chwila stracona na uleganie
jej i odgrywanie po raz kolejny tych samych scen, już do nas nie wróci. Jeżeli więc chcemy rzeczywiście być pożyteczni i skutecznie
pomagać innym, nie możemy sobie pozwolić na tracenie sił z powodu osobistych rozczarowań.
Co jest antidotum na zazdrość? Lekarstwem na nią są po prostu dobre życzenia.
Opowiadając o pracy z zazdrością Lama Ole mówi często, że żeby się jej pozbyć, powinniśmy zdobyć się na pewien wysiłek i szczerze
życzyć partnerce dwudziestu oficerów z wąsami i na białych koniach, a partnerowi dwudziestu księżniczek co noc i dużo energii,
by mógł sprostać tak imponującemu przecież zadaniu. Słysząc taką wskazówkę po raz pierwszy myślimy być może, że Lama oszalał
i chce zniszczyć nasze udane życie rodzinne, albo że po prostu żartuje. Nie chodzi w niej jednak o to, żebyśmy natychmiast
wyruszyli do najbliższych koszar po szwadron ochoczych ułanów, albo zaczęli przy pomocy fachowych czasopism poszukiwać odpowiedniej
ilości panien z rodowodem, spragnionych urozmaicenia. W nauce tej chodzi po prostu o to, że powinniśmy nauczyć się szczerze
życzyć każdego rodzaju szczęścia przede wszystkim innym, a nie przede wszystkim samemu sobie. Zazdrość nie ma żadnej dziejowej
roli do spełnienia i nie jest do niczego potrzebna - blokuje tylko nasz rozwój i sprawia że zamiast stawać się wolni, pozostajemy
małostkowi.
Niewiedza
Lekarstwem na niewiedzę jest po prostu wiedza. Ponieważ nie doświadczamy jeszcze tego, jakimi zjawiska są naprawdę, powinniśmy
starać się zbliżyć do tego wglądu przy pomocy środków, z których potrafimy skorzystać. Oczywiście sama wiedza intelektualna
nie wystarczy - w buddyzmie chodzi o bezpośrednie doświadczenie natury zjawisk - ale jest ona bardzo pomocna. Dobrze jest
więc od czasu do czasu przeczytać jakąś dobrą książkę o tym jakimi rzeczy są, wydaną np. przez wydawnictwo Czerwony Słoń,
czy też posłuchać kaset z wykładami Lamy. Prawdziwą kopalnią mądrości są też nasze własne doświadczenia - wiedza którą dzięki
nim gromadzimy ma w dodatku tę zaletę, że jest rzeczywiście pełna mocy, prawdziwa i bezpośrednia. Ostatecznie rzeczywista
mądrość pojawia się jednak dopiero dzięki medytacji - jeśli ciągle od nowa staramy się spoczywać w umyśle, w końcu wejdzie
nam to w krew, stanie się coraz łatwiejsze i w rezultacie osiągniemy oświecenie.
Na psychologicznym poziomie niewiedza ma jeszcze jeden aspekt - jest to popularna dosyć postawa, którą można określić przy
pomocy sformułowania "Nie wiem, ponieważ nie chcę wiedzieć". Jeżeli mniej albo bardziej świadomie zgadzamy się z poglądem,
że najmniej kłopotów ma pies, ponieważ zupełnie nic nie rozumie i do pełnej życiowej satysfakcji wystarcza nam smak dobrego
obiadu i patrzenie przez okno, być może nieprędko urzeczywistnimy naturę naszego umysłu dla dobra wszystkich istot...
W pracy z niewiedzą bardzo pomaga również doświadczenie. Kiedy zauważymy, iż dzięki zrozumieniu stajemy się coraz bardziej
niezależni, szczęśliwi i pożyteczni, nasza motywacja do dalszego rozwoju z pewnością stanie się silniejsza, bardziej stabilna
i poprowadzi nas do ostatecznego zwycięstwa.