Karmapa w DüsseldorfieAutor: Kerstin SeifertTłumaczenie: Ewa Zachara
Nagle czas stanął w miejscu. 6000 ludzi wstrzymało oddech, aby po chwili poderwać się z krzeseł i powitać burzą oklasków,
gwizdów i powitalnych okrzyków XVII Gyalwa Karmapę Taje Dordże w Europie. Trwające kilka minut owacje na stojąco były naprawdę
magicznym momentem.
Karmapa był wyraźnie poruszony i zaskoczony tak spontanicznym powitaniem.
Lama Ole promieniował radością. Oto mógł przedstawić Karmapie rezultat swojej trzydziestoletniej, nieprzerwanej pracy...
W tej samej chwili spadł mi kamień z serca i ogarnęła mnie prawdziwa wdzięczność. Udało nam się! Dwustuosobowy zespół przyjaciół,
organizując i improwizując, dokonał prawie niemożliwego. Jeszcze kilka godzin wcześniej Gabi Volenko udzielała nam przez telefon
komórkowy ostatnich wskazówek z lotniska we Frankfurcie.
Dopiero w niedzielny poranek skończyliśmy malować ściany ośrodka w Wupertalu, gdzie miał zamieszkać Karmapa, położyliśmy ostatnie
płyty chodnikowe w ogródku, ugotowaliśmy tradycyjny tybetański ryż z rodzynkami i upchnęliśmy nie zameldowanych gości w przepełnionym
ośrodku.
Hartmut, pełniący rolę kierowcy Lamy Ole zadbał o to, aby w czasie oficjalnego, tradycyjnego powitania pojawiły się wszystkie
pomyślne znaki - w rekordowym tempie dostarczył z Kolonii brakujący posążek, kiedy Karmapa, Rinpocze i Lama Ole wyruszyli
już z Wupertalu w drogę do hali, w której miało się odbyć spotkanie. Hartmut jechał ponad 200 km/h, za co koło Flensburga
zebrał kilka punktów karnych. Udało mu się telefonicznie skontaktować z karawaną VIP-ów i przekonać kierowców, by jechali
wolniej. Na ostatnim zjeździe z autostrady tuż przed halą Philipsa wyprzedził mercedesa Karmapy - dzięki temu kilka minut
później Lama Ole mógł przekazać Karmapie posążek Buddy, tekst i stupę, jako tradycyjne znaki szczęścia i powodzenia, a także
symbole ofiarowania ciała, mowy i umysłu.
Na początku spotkania Gyalwa Karmapa podziękował Tseczu Rinpocze, Lamie Ole i wszystkim, którzy przyjechali z tak wielu dalekich
krajów, a także tym, którzy to ważne wydarzenie umożliwili.
Podkreślił wyjątkowość chwili, w której może się spotkać po raz pierwszy ze swoimi zachodnimi uczniami w Europie. Stwierdził
że fakt, iż mogliśmy się spotkać, jest wynikiem wspólnych silnych życzeń z poprzednich żywotów i wskazuje na to, że mamy z
nim bardzo dobry związek - związek pomiędzy nauczycielem, a uczniem. Ujmujący urok Taje Dordże, a także jego poczucie humoru
i bezpośredniość, sprawiły, że zawładnął sercami wszystkich obecnych na sali. Mnie samą najbardziej poruszyła staranność,
z jaką udzielał szczegółowych wyjaśnień na temat schronienia, ślubowania bodhisattwy i inicjacji, a także rzeczywiste zainteresowanie
każdym z osobna - to, że pobłogosławił indywidualnie 6000 osób zarówno pierwszego dnia w czasie przekazu mocy Buddy Długiego
Życia, jak też drugiego dnia, podczas inicjacji II Karmapy.
We wtorek rano Karmapa został oficjalnie przyjęty na ratuszu jako honorowy gość miasta Wupertal.
Przewodniczący frakcji SPD podarował Taje Dordże książkę o historii miasta, Karmapa natomiast ofiarował mu posążek Buddy Długiego
Życia, który znalazł swoje miejsce w ratuszu.
Caty zaplanowała na ten wieczór pożegnalną niespodziankę - zespół organizatorów został zaproszony na wspólny posiłek z Karmapą
do Bonn. Sybille i Stefan z ośrodka w Kolonii przygotowali program muzyczny, przez okna widać było światła miasta... Dla mnie
był to dzień silnych kontrastów. Jeszcze tego samego wieczoru spaliśmy z Reinhardem, moim mężem, na podłodze pod biurkiem
- nasz pokój zostawiliśmy do dyspozycji jednemu z francuskich mnichów.
Krótkie przemówienie, które Taje Dordże wygłosił przy stole, wywarło na wielu z nas bardzo silne wrażenie. Karmapa podziękował
wszystkim za ich wysiłek i podkreślił, jak ważne jest jego spotkanie z zachodnimi uczniami dla przyszłości i jak wiele istot
odniesie z jego powodu korzyść. Najbardziej poruszyło mnie jednak ostatnie zdanie: "It is just the beginning". Po posiłku
Rinpocze, Hannah i Caty opuścili pospiesznie restaurację i wyruszyli w drogę powrotną do Wupertalu. Nikt nie pomyślał o tym,
że limuzyna Karmapy jest na dłuższych odcinkach szybsza od naszych używanych samochodów. Tak więc szanowni goście musieli
przez jakiś czas stać w odświeżającym chłodzie zimowej nocy czekając na "tubylców".
Dlatego na pożegnanie ofiarowaliśmy Karmapie nie tylko nasze oddanie i aktywność, ale również klucz do ośrodka.
Kiedy opuszczał Wupertal 5 stycznia i gdy staliśmy wszyscy o wiele za lekko ubrani na ulicy i całkowicie wyczerpani machaliśmy
mu na pożegnanie, Karmapa opuścił szybę w swoim samochodzie i zawołał:
"I'll come back, I'll come back soon".