Opole
Autor: Piotr Jankowski
Po Opolu już od końca lat 70 grasowali pojedynczy buddyści zen. W 1987 zaczęło się "na poważnie" z Diamentową Drogą. Po sześciu latach regularnej praktyki zarejestrowaliśmy Ośrodek Lamy Ole. Było tak jak wszędzie - kilkanaście osób i praktyka w prywatnych mieszkaniach. Potem wynajęliśmy piwnicę - prawdziwe wczesnobuddyjskie katakumby, gdzie żeby wejść, trzeba było dać sygnał pukaniem w okienko. Mamy ją zresztą do dziś, jako zimową gompę z darmowym ogrzewaniem. Ale od dwóch lat mamy też ośrodek z prawdziwego zdarzenia, a na budynku przy Katowickiej 14 zawisła oficjalna tablica z nazwą! Wprawdzie na naszych schodkach wejściowych mieści się od 20 lat lokalny "klub menela" i ciągle sprzątamy butelki, ale pijaczkowie już się z nami oswoili, a jeden nawet posiedział kilka razy na medytacji. Po ostatniej wizycie Lamy Ole, który zrobił w gompie ochraniającą medytację, aktywność tych nie w pełni jeszcze przebudzonych buddów spadła zresztą prawie do zera! Jednocześnie już się zastanawiamy co dalej, bo gompa powoli przestaje mieścić wszystkich chętnych do pracy z umysłem. Po wizycie Lamy Ole w 1994 roku (i po każdej następnej) zaczął się "wysyp" bardzo fajnych ludzi i bywa, że co tydzień pojawiają się nowe osoby, z których większość zaczyna poważną praktykę. Zarejestrowanych joginek i joginów mamy 42, a w sumie praktykuje w ośrodku około 70 osób. Trudny czas "zadymy z Karmapą" przetrwaliśmy zupełnie bez wstrząsów. Dziś większość w ośrodku stanowią ludzie bardzo młodzi, których świeża energia w połączeniu z doświadczeniem sangowych dinozaurów, daje całkiem przyjemną mieszankę - pozbawioną właściwie podziałów i rywalizacji. Widać to także poza gompą, w naszym "ośrodku terenowym", czyli legendarnym barze "Bażant", gdzie często podsumowujemy sesje medytacyjne. Młodość ma też jednak swoje negatywy - nie zarabia się wówczas zbyt wiele pieniędzy. Toteż adaptacja ośrodka, prowadzona bez ogólnopolskich zbiórek, ciągnęła się dwa lata, ale w tym roku ją ukończliśmy. Nasza gompa żyje codziennie. Jeszcze w "katakumbach" utarł się zwyczaj, że poza dniami formalnych spotkań (poniedziałek, piątek) prawie zawsze wieczorami kilka osób "tłucze" nyndro. Wiadomość, że niemal na pewno, jeśli się pofatygujesz do ośrodka, zastaniesz tam praktykujących ludzi, jest ogromnie inspirująca. Robimy też całodniowe i dwudniowe praktyki, z udziałem wielu przyjaciół z sąsiednich ośrodków, regularnie dają u nas wykłady podróżujący nauczyciele Lamy Ole (a jeden nawet ma w Opolu swój "port macierzysty"...). Ośrodek powoli staje się dla wielu z nas drugim domem, gdzie można wspólnie pomedytować, ale i zjeść razem kolację, powygłupiać się, przespać, i... kilka innych rzeczy. Opolska energia promieniuje również na zewnątrz - jakiś czas temu "wypączkował" z nas ośrodek w Kędzierzynie-Koźlu, jest grupa w Nysie. Czasami ta energia znajduje sobie także ujście na arenie ogólnosangowej, chociaż nie wszyscy uważają, że fortunnie. Na szczęście Zarząd Związku (oby rządził wiecznie!) wykazuje odpowiednią czujność i po prostu dusi w zarodku wypływające z dobrej woli, acz nie zawsze trafione inicjatywy. I dobrze; taka karma. Jakiś czas temu na naradzie "środowisk prawniczych" województwa opolskiego będącej odpryskiem histerii związanej z sektami, jakiś katolicki ksiądz profesor, "ekspert" od tych spraw, pozwolił sobie na stwierdzenie, że buddyzm to sekta, bo... manipuluje umysłem. Traf chciał, że na drugi dzień na wydziale teologii miejscowego uniwersytetu był wykład Karola o buddyzmie. Nasi katoliccy przyjaciele dowiedzieli się co nieco na swój temat... To tylko kilka przykładów tego, jak ciekawe może być życie ośrodka Diamentowej Drogi. Życzymy wszystkim takiej radości, mocy i napędu do praktyki, jakich mamy szczęście doświadczać tutaj na codzień. Zapraszamy praktykujących z wszystkich ośrodków do odwiedzania nas. Dzięki ostatniej wizycie Lamy Ole i wspólnej kolacji na sali po wykładzie - dzięki czemu większa liczba uczniów mogła dłużej doświadczać bliskości Nauczyciela - doładowaliśmy akumulatory do dalszej pracy i rozwoju. Karmapa Czienno.