Natura BuddyAutor: Dilgo Czientse RinpoczeTłumaczenie: Małgosia Renkiewicz
"Czy moja medytacja jest dobra?"
"Kiedy w końcu uczynię jakieś postępy?"
"Nigdy nie osiągnę poziomu mojego duchowego mistrza..."
Błądząc w ten sposób pomiędzy nadzieją, a zwątpieniem, nasz umysł nigdy nie zaznaje spokoju.
W zależności od nastroju, jednego dnia będziemy praktykować intensywnie, a następnego wcale. Będziemy przywiązywać się do
miłych doświadczeń, wyłaniających się ze stanu mentalnego spokoju i porzucać medytację, gdy nie uda nam się zahamować strumienia
myśli. To nie jest właściwy sposób praktykowania.
Niezależnie od tego, co dzieje się w naszym umyśle, musimy zdecydowanie przyłożyć się do regularnej praktyki. Dzień po dniu,
powinniśmy obserwować, jak nasze myśli pojawiają się i rozpuszczają, powracając do swego Ąródła. Nie możemy liczyć na to,
że będziemy od razu zdolni utrzymywać koncentrację dzień i noc.
Kiedy zaczynamy medytować na naturę umysłu, dobrze jest robić kilka krótkich sesji medytacyjnych dziennie. Dzięki wytrwałości,
będziemy stopniowo ją urzeczywistniać - doświadczenie esencji będzie się w nas stawało coraz bardziej stabilne. Wówczas myśli
stracą siłę rozpraszania i trzymania nas w szachu.
Pustość, ostateczna natura Dharmakaji, Ostateczne Ciało, nie jest nicością. Jest przejawiającą się spontanicznie, promieniującą
wiedzą o wszystkich zjawiskach. Dharmakaja nie jest produktem przyczyn i uwarunkowań, lecz pierwotną naturą umysłu.
Rozpoznanie jej przypomina wschód słońca po nocy niewiedzy - ciemność natychmiast się rozwiewa. Jasność Dharmakaji nie przypomina
światła księżyca, którego przybywa i ubywa. Jest niezmiennym blaskiem słońca.
Kiedy pojawiają się chmury, nie przesłaniają natury nieba, a kiedy się rozwiewają, nie odsłaniają jej. Niebo nie staje się
pod ich wpływem ani mniejsze, ani większe. Nie zmienia się. Tak samo jest z naturą umysłu - nie mogą jej zarysować strumienie
pojawiających się myśli, nie staje się też ona ponownie nienaruszona, kiedy znikają. Naturą umysłu jest "pustość", a jego
wyrażeniem się "jasność". Te dwa pojęcia są w gruncie rzeczy prostymi wyobrażeniami stworzonymi po to, by określić różne aspekty
umysłu.
Przywiązywanie się do pojęć pustki i jasności, tak jakby były czymś konkretnym, nie ma sensu. Ostateczna natura umysłu wykracza
poza wszelkie koncepcje, definicje i podziały.
"Potrafię chodzić po chmurach", mówi dziecko. Ale jeśli zbliży się do nich, zobaczy, że nie ma na czym postawić stopy. Podobnie
dopóki nie analizujemy myśli, wydają się one trwałe, jeżeli natomiast ich poszukamy, niczego nie znajdziemy. Właśnie to nazywa
się byciem jednocześnie pustym i pojawianie się. Pustka umysłu nie jest nicością ani stanem odrętwienia, ponieważ zawiera
promienną zdolność wiedzenia, przytomność. Te dwa aspekty - pustka i świadomość - są od siebie nieoddzielne.
W swej esencji są jednym, tak jak powierzchnia lustra i pojawiające się na niej odbicia.
Myśli pojawiają się w pustce i to w niej z powrotem znikają, podobnie jak twarz pojawia się i znika w lustrze. Twarz nigdy
nie była w lustrze - kiedy przestaje się w nim odbijać, nie przestaje istnieć. Samo lustro również się przez ten czas nie
zmieniło.
Przed rozpoczęciem praktyki pozostajemy w tak zwanym "nieczystym" stanie samsary, którym rządzi niewiedza. Wstępując na ścieżkę,
osiągamy stan, w którym występuje zarówno głupota, jak również mądrość. Na końcu, na poziomie oświecenia, istnieje już tylko
czysta mądrość. Przez cały czas trwania tej duchowej podróży - pomimo postępów, które czynimy i pojawiającego się rozwoju
- natura umysłu się nie zmienia: ani nie była naruszona, zanim wkroczyliśmy na ścieżkę, ani nie zostanie "poprawiona", kiedy
dotrzemy do celu.
Nieskończone i niewyrażalne właściwości pierwotnej mądrości -"prawdziwej nirwany"- są nierozłącznie związane z umysłem. Nie
trzeba ich tworzyć, produkować czegoś nowego. Duchowa realizacja to jedynie odkrycie ich, możliwe dzięki oczyszczeniu zachodzącemu
na ścieżce. Jeśli przyjrzymy się tym właściwościom z ostatecznego punktu widzenia, okaże się, że są puste.
Tak więc zarówno samsara, jak też nirwana są pustością. Dlatego jedna z nich nie jest "zła", a druga "dobra". Osoba, która
zrealizowała naturę umysłu, uwalania się od chęci odrzucenia samsary i osiągnięcia nirwany. Jest jak małe dziecko, które postrzega
świat z niewinną prostotą, bez koncepcji o pięknie i brzydocie, dobru i złu - przestaje być ofiarą sprzeczności, Ąródła lgnięcia
i niechęci.
Przejmowanie się niepowodzeniami codziennego życia, nie ma sensu - przypomina działanie innego dziecka, które cieszy się,
gdy uda mu się zbudować zamek z piasku, a płacze, kiedy jego budowa się rozpada.
Infantylne istoty z własnej woli padają ofiarami trudności, pragnąc zawładnąć tym, czego pożądają i uciec przed tym, czego
nienawidzą - są podobne do ćmy, która leci do światła i w chwilę póĄniej ginie w płomieniu świecy. Lepiej odłóżmy na bok ciężar,
który niosą ze sobą wymyślone pragnienia.
Stan Buddy to pięć "ciał" lub aspektów: Ciało Przejawiania, Ciało Doskonałej Radości, Ciało Absolutne, Ciało Esencji i Niezmienne
Diamentowe Ciało. Nie można ich znaleĄć na zewnątrz samego siebie: są nieoddzielne od naszej istoty, od naszego umysłu. Kiedy
tylko rozpoznamy tę obecność, nastąpi koniec pomieszania, Nie będziemy już musieli szukać oświecenia. Żeglarz, który wylądował
na wyspie z litego złota, nie znajdzie na niej ani jednej pojedynczej sztabki, choćby nie wiem jak próbował.
Musimy zrozumieć, że od nie mającego początku czasu, posiadamy wszystkie właściwości Buddy..