Rozwiązywanie konfliktów
Autor: Gerd Boll
Tłumaczenie: Ania Krochmal
Różnorodność problemów, z którymi stykamy się w ludzkiej egzystencji, nie ogranicza się do cierpień starości, choroby i śmierci. W naszym życiu z pewnością doświadczamy również drobnych nieprzyjemności, jakimi są mniejsze lub większe konflikty, z którymi musimy sobie radzić w rodzinie, w pracy i środowisku społecznym. Zacznijmy od paru słów o unikaniu owych nieporozumień, ponieważ mimo iż chętnie myślimy, że wyłącznie inni ponoszą za nie odpowiedzialność, nie możemy zakwestionować naszego w tym udziału. Powinniśmy więc nauczyć się panować nad tym obszarem.
Budda daje nam tu kilka rad dotyczących naszego postępowania. Na przykład dobrze jest nie szkodzić innym istotom, nie wykorzystywać ich oraz szanować ich własność. Naszej mowy powinniśmy używać w sposób prowadzący do przyjaźni i harmonii, tak, by nie powstawało pomieszanie, ale by dobre właściwości innych stawały się wyraźnie widoczne i by pojawiała się przestrzeń niezbędna do rozwoju - naszego i wszystkich istot.
Bardzo często jednak zauważamy, że mimo najlepszych intencji nie kontrolujemy naszego postępowania czy mowy. Przyczyną tego są przeszkadzające uczucia takie jak na przykład duma, zazdrość, gniew, pożądanie czy obojętność, które często niezauważenie przejmują nad nami władzę. W ten sposób, najczęściej nieświadomie, jakbyśmy wysyłali zatrute strzałki, zasiewamy nasiona pomieszania, dysharmonii i konfliktów w naszym otoczeniu.
Diamentowa Droga dysponuje wieloma metodami pracy z tymi przeszkadzającymi uczuciami - używa wizualizacji i określonych dźwięków, wykorzystuje doświadczenia pojawiające się w fazach budowania i rozpuszczania. Szczególnie ważne jest także rozwijanie miłości i współczucia oraz dobrych życzeń dla innych.
Jeśli już udaje się nam w coraz większym stopniu unikać konfliktów, zajmijmy się sposobami ich rozwiązywania.
W tym miejscu bardzo istotne jest rozróżnienie pomiędzy wewnętrzną motywacją i działaniem na poziomie zewnętrznym. Zanim zajmiemy się naszym postępowaniem, musimy najpierw dokładnie zbadać swoje wewnętrzne nastawienie do konfliktu i jego uczestników.
Najpierw wydaje nam się, że zostało powiedziane coś rzeczywistego, istnieje rzeczywisty przedmiot konfliktu, rzeczywista sytuacja czy osoba jest przyczyną naszych rzeczywistych trudności w rzeczywistym świecie. Jednak nasze problemy żyją właśnie tym, że uważamy je za realne. Dzięki poglądowi Wielkiej Drogi rozumiemy, że to nasz własny umysł produkuje całą różnorodność pozornie zewnętrznego i istniejącego naprawdę świata. To nie żaden los, Bóg czy przypadek powoduje, że spotykamy tych wszystkich trudnych ludzi i przykre sytuacje; to wrażenia z naszej świadomości magazynującej sprawiają, iż powstają wszelkie zjawiska. To z nich wszystko jest skonstruowane, jak gigantyczne przedstawienie magika. Oczywiście gdy słyszymy coś takiego po raz pierwszy, trudno nam to zrozumieć. Świat jawi nam się jako zbyt namacalny, a wrogowie są za bardzo natarczywi, by mógł ich stworzyć nasz umysł. Powinniśmy to jednak dokładnie przemyśleć, by zrozumieć, jak jest naprawdę.
Nasz umysł pracuje jak rzutnik przezroczy. Różne wrażenia w świadomości magazynującej przypominają kolory na slajdzie, które następnie dzięki przejrzystości umysłu są projektowane na ekran. Nie wiedząc jak to działa, myślimy, że to, co się pojawia jest jakimś niezależnie istniejącym światem, tworem przypadku. Jednak podobnie jak obrazy na ekranie zależą od kolorów na przezroczu, piękne i brzydkie zjawiska świata zależą od wrażeń, które wcześniej zasialiśmy w naszej świadomości magazynującej przez różne słowa, działania i myśli.
Jeśli wierzymy najnowszym odkryciom naukowym, według których wszystko, co postrzegamy jako coś stałego, składa się tylko z nieustannie poruszających się subatomowych cząstek oddzielonych od siebie dużymi obszarami pustej przestrzeni, manifestujących się raz jako masa, a raz jako fala, i gdzie nieustannie zachodzi zanikanie i powstawanie, cała ta magiczna gra staje się dla nas bardziej zrozumiała. Jeżeli zastanowimy się jeszcze nad tym, jak łatwo można oszukać nasze zmysły, na które tak chętnie powołujemy się jako na świadków realności zjawisk, zrozumiemy, że doświadczany przez nas świat składa się wyłącznie z koncepcji, które stały się oczywistością.
Kiedy już to pojmiemy, będziemy pewni, że naprawdę nie chodzić o to, by pozbyć się wrogów lub odgrodzić się od nich, lecz o to, by przerwać projekcję dziwacznych slajdów w naszym umyśle. Posiadamy moc, która może tego dokonać - rozwijając miłość i współczucie będziemy w stanie rozpuścić w pełen mocy i trwały sposób obrazy wrogów, konflikty i całe dualistyczne postrzeganie. Zapewne doświadczyliśmy już tego wszyscy, gdy byliśmy naprawdę zakochani. Wtedy wszystkie problemy nagle przestawały istnieć i gdy patrzyliśmy sobie w oczy, znikał nagle cały podział na "ja-tutaj" i "ty-tam". Niestety najczęściej nie udaje nam się utrzymać dłużej takich doświadczeń.
Nasz umysł może się jednak rozwinąć. Miłość można wytrenować, ponieważ jest ona właściwością, którą już posiadamy. Przy takim treningu umysłu możemy postępować według następującego trzystopniowego planu.
Na początku koncentrujemy się na naszych przyjaciołach i ćwiczymy nieustanne wysyłanie w ich kierunku dobrych życzeń. Kiedy wejdzie nam to w krew, włączamy do naszych życzeń wszystkie istoty, do których mamy neutralny lub obojętny stosunek. Będzie to łatwiejsze, jeśli pomyślimy o tym, że każdy człowiek spędza całe życie na szukaniu szczęścia i wysiłkach, by je zachować. Nikomu się to jednak nie udaje, gdyż wszystkim tym zabiegom towarzyszy jak cień niezadowolenie - w końcu tak czy inaczej przychodzi starość, choroba i śmierć w różnych nieprzyjemnych wariantach. Jeśli nadal mamy trudności z pokochaniem obojętnych nam ludzi, możemy wyobrażać sobie w sercu Buddę lub naszego lamę. Wysyłają oni ze swoich serc światło do wszystkich istot wspierając w ten sposób naszą praktykę współczucia.
Wreszcie ćwiczymy rozwijanie pełnego miłości nastawienia w stosunku do wszystkich, których nie lubimy. To przychodzi nam oczywiście najtrudniej, jest jednak nieodzownym warunkiem powodzenia w rozwiązywania konfliktów. Musimy przy tym zrozumieć, że wszystkie te trudne osoby nie są jakimiś demonami, lecz ludźmi jak każdy z nas, że też szukają szczęścia i zadowolenia. Nie wiedzą jednak, jak funkcjonują zjawiska i dlatego popełniają wiele błędów. Z powodu przyczyny i skutku doświadczają następnie rezultatów swoich działań i przeżywają je jako rzeczywiste i skierowane przeciwko nim. Z powodu niewiedzy ponownie działają całkowicie niewłaściwie, wikłając się coraz bardziej w sieć problemów, niechęci, agresji i strachu. Kiedy to zrozumiemy, łatwiej będzie nam przychodziło wysyłanie dobrych życzeń w kierunku naszych przeciwników, lub nawet w rozwijaniu w stosunku do nich miłości i współczucia.
Dzięki tym dwu aspektom naszego wewnętrznego nastawienia - zorientowaniu na szczęście innych i próbie doświadczania wszystkiego, co przeżywamy, jako radosnej gry naszego umysłu - możemy zbudować bardzo solidny i ważny fundament dla rozwiązywania konfliktów. Dla dalszych wysiłków mamy do dyspozycji bardzo szeroką gamę metod działania.
Często na przykład dobrze jest najpierw całą sytuację uspokoić. Być może zbyt entuzjastycznie weszliśmy w jakieś związki i nasza dobra karma nieco się rozwodniła. Wtedy lepiej jest zyskać więcej przestrzeni i znów odnaleźć poziom, na którym nasze relacje z innymi zaczną znowu dobrze funkcjonować, tak aby dobre wrażenia w naszym umyśle ponownie mogły się "zagęścić". Powinniśmy przy tym najpierw wysłuchać, czego w ogóle chce druga osoba, oraz ewentualnie przeprosić ją, by zasygnalizować naszą gotowość do kompromisu. Ważne jest również, byśmy nie przeżywali rozejścia się, rozpadu czy podziału jako czegoś negatywnego, lecz widzieli te procesy jako źródło przestrzeni dla nowych radości i doświadczeń. Jeśli się rozstajemy, powinniśmy czegoś się z tego nauczyć, ponieważ w przeciwnym razie i tak za najbliższym rogiem natkniemy się na podobną sytuację. Jeśli nie urzeczywistniliśmy jakiejś możliwości na poziomie wewnętrznym, wówczas na zewnętrznym fakt ten może się łatwo zamanifestować jako konflikt. W ten sposób konflikty stają się naszymi nauczycielami, a rozwiązanie każdego z nich krokiem na ścieżce. Czasami dobrze jest też wejść na nowy poziom kontaktu. Często w naszym umyśle "zagnieżdżają się" sztywne wyobrażenia na temat jakiejś osoby, lub też kurczowo trzymamy się jakiegoś problemu i brakuje nam potrzebnego dystansu. Wtedy możemy zapytać własnej fantazji: "Co powinienem teraz zrobić, aby doświadczyć siebie i innych w całkowicie nowy sposób?". Być może dobrze byłoby, gdybyśmy przeżyli razem coś fascynującego, przyjęli nowych ludzi do grupy, zainteresowali się rozwojem świata czy też zaangażowali społecznie? Coś takiego może sprawić, że powieje świeży wiatr. Ważna jest przy tym odwaga, by opuścić stary, dobrze znany obszar, oraz precyzyjne wyczucie, żeby nie przesadzić.
Po trzecie nie pozwólmy się ściągnąć w dół z poziomu poglądu, że najwyższa prawda jest najwyższą radością. Gdy przychodzi do nas ktoś w złym nastroju i widzi wszędzie dookoła same problemy, opowiedzmy mu mocny, polski dowcip. Gdy ktoś jest zbyt skomplikowany, mówmy o pogodzie. Pośrednio lub bezpośrednio zawsze powinniśmy zwracać uwagę innych na miłość, radość i naturalną prostotę. To pomaga nawet w trudnych sytuacjach, np. gdy ktoś wybucha gniewem. Jeśli nie damy się w to wciągnąć i popsujemy mu przedstawienie, znów jesteśmy panami sytuacji. Nie powinniśmy przy tym stać się dumni, lecz mieć wystarczająco dużo miłości, by widzieć, jak daleko możemy się posunąć, by ta druga osoba jeszcze to wytrzymała. Dobrze jest przy tym posiadać wystarczająco dużo własnego wewnętrznego doświadczenia, gdyż w przeciwnym razie nasze zachowanie będzie sztuczne. Czasem jednak trzeba wyznaczyć wyraźne granice. Czyniąc to często wyświadczamy innym przysługę. Ważne jest przy tym, byśmy mieli na uwadze wyłącznie rozwój i dobro innych, a nie działali pod wpływem własnych lęków i przeszkadzających uczuć. Dotyczy to również poziomu nieuświadomionych tendencji i mentalnych nawyków, gdyż jak jedna mała kropelka trucizny mogą one zepsuć wszystko. Jeśli natrafimy na wybitnie nadęte ego i żadne inne, łagodniejsze metody nie działają, musi dojść do gruntownego oczyszczenia sytuacji. W wolnej od sentymentalizmu rozmowie wykładamy wszystkie karty na stół, lub też postępujemy tak, jak się postępuje powstrzymując włamywacza przed opróżnieniem naszego mieszkania. Nie z powodu przywiązania do rzeczy - te już dawno podarowaliśmy mu w umyśle - lecz z miłości dla niego, ponieważ nie chcielibyśmy, żeby zasiał w swojej świadomości magazynującej jeszcze więcej negatywnych wrażeń.
Można by podać w tym miejscu wiele przykładów - rozwiązania są zawsze bardzo indywidualne i zależą od wielu czynników. Jednak zasadniczą podstawą rozwiązywania konfliktów są zawsze dwie rzeczy: zrozumienie, że wszystko, co nas spotyka, nie jest w rzeczywistości czymś zewnętrznym, lecz swobodną, pełną radości grą naszego własnego, również nie istniejącego naprawdę, umysłu, oraz tego, że droga prowadząca do przeżywania wszystkiego w ten sposób to rozwijanie miłości i współczucia. Jeśli już to zrozumiemy, stopniowo rozwiną się w nas wszystkie doskonałe właściwości, mądrości i intuicja. Jednak jeżeli konflikty nas przerastają, lepiej jest wycofać się i poświęcić rozwijaniu współczucia i mądrości przez praktykę Dharmy. Jeśli już tego dokonamy, zrozumiemy, że żaden wysiłek nie był zbyt wielki, ponieważ wówczas wszystko co się wydarza jest jak prezent. Każdy, nawet nieprzyjemny konflikt będzie cenną możliwością gromadzenia doświadczeń życiowych i czymś fantastycznym po prostu dlatego, że się wydarza.