Wielka pieczęćAutor: Lama Ole NydahlTłumaczenie:
Powyższe dwa fragmenty pochodzą z książki Lamy Ole pt. "Wielka PieczęćŇ w tłumaczeniu Wojtka Tracewskiego, która ukaże się
w lecie tego roku.
Podziękowanie
Z całego serca dziękujemy Rangdziung Rigpi Dordże, XVI Karmapie. Przekazał on Hannah i mnie mahamudrę w Kopenhadze, Francji
i Sikkimie.
Przedmowa
Drodzy przyjaciele,
to drugie, obszerniejsze wydanie wyjaśnień do modlitwy mahamudry III Karmapy było prawdziwymi długo oczekiwanymi narodzinami
- poniższy tekst powstawał na przestrzeni kilku lat w pociągach, samochodach, samolotach i na wielu odosobnieniach. Leżało
to chyba w naturze rzeczy, gdyż modlitwa ta ogarnia całą świadomość, a nie tylko poziom pojęć. Wzbogacenie poglądu czytelników
było dla mnie o wiele istotniejsze niż nauka specjalistycznego języka, co w przypadku modlitw i tak nie jest najważniejsze.
Dlatego teraz, po siedmiuset latach, które minęły od czasu powstania rdzennego tekstu, wykorzystałem do maksimum to, co pamiętałem
z nauk znanych lamów, o wiele wyraĄniej odczuwalne błogosławieństwo, własne doświadczenia medytacyjne i jasną głowę Caty.
Chcieliśmy znaleĄć słowa, które oświetlałyby ostateczną prawdę z zawsze nowej strony i jednocześnie stwarzałyby przestrzeń,
pozwalającą ją zrozumieć. Jeżeli książka ta pozostawia raczej poczucie otwartości i zaufania niż dodatkowy bagaż wyobrażeń,
spełniła swoje zadanie. Ponieważ zamek niewiedzy powinno się oblegać ze wszystkich stron, dostęp do każdego wersu jest różny,
i ponieważ XVI Karmapa - pierwszy działający na Zachodzie - tak konsekwentnie zawsze podkreślał, że nauki powinny być bliskie
życiu, kontynuowałem tutaj jego styl. Dlatego często w ponadczasowym tekście, który bezpośrednio wskazuje na sam umysł, pojawiają
się współczesne wyjaśnienia. Oświecone wglądy przewijają się wraz z tradycyjnymi oraz nowymi ilustracjami jak czerwona nić
przez całą książkę. Pierwsze wersy tworzą niezbędne dla zrozumienia całości tło, żeby czytelnik mógł się póĄniej skoncentrować
w pełni na doświadczeniach mahamudry Karmapy. Wreszcie ten, kto po lekturze nie zamienił się w tęczę, powinien postanowić,
że wkrótce ponownie sięgnie po tę książkę.
Modlitwa Wielkiej Pieczęci przekazuje strumień doświadczenia Karmapów. Począwszy od wczesnych lat siedemdziesiątych, kiedy
nauka Buddy zadomowiła się na Zachodzie, wspomniane poziomy przeżywania stały się upragnionym celem rosnącej liczby zachodnich
joginów Kagyu. "Maha" oznacza w sanskrycie "wielki" , "mudra" natomiast "pieczęć" lub "znak". Nazwa ta pochodzi od obietnicy,
jaką Budda dał przed dwoma tysiącami pięciuset pięćdziesięciu laty swoim bliskim uczniom : "Nie szukajcie żadnych nauk wyższych
niż te, gdyż takie nie istnieją".
Czytajcie z radością !
Nad jeziorem Thuneńskim w kręgu pięciu dakiń w polu błogosławieństwa opiekunki Biały Parasol, w dniu Czarnego Płaszcza, w
sierpniu 1998 roku.
Wasi Tomek, Caty, Hannah i Lama Ole
Wprowadzenie
Każda obserwacja czy to zewnętrznego czy też wewnętrznego świata doprowadza nas z powrotem do umysłu. Jedynie on jest nieustannie
i naprawdę obecny, nie jest jednak rzeczą. To co postrzega jest w swej istocie niezmienne i ponadczasowe jak przestrzeń, podczas
gdy to co jest postrzegane - stany wewnętrzne a także otaczający nas świat - ulega ciągłym przemianom. Tylko sam przeżywający
jest obecny zawsze i wszędzie.
Wielka Pieczęć - mahamudra - oznacza pełne przebudzenie umysłu i przypieczętowanie jego oświecenia. Ten kto ustawicznie doświadcza
mocy promieniowania lustra pod odbiciami pojawiającymi się na jego powierzchni i przeżywa niewzruszoność głębi oceanu pod
jego falami, znajduje się u celu.
Prowadząca do niego droga staje się coraz bogatsza. Radość, która po osiągnięciu oświecenia już nie odchodzi, ukazuje swój
urok w tych momentach, gdy nie rozpraszają nas żadne nawyki ani oczekiwania. Niektórzy odczuwają przedsmak mocy tego stanu
w czasie swobodnego opadania zanim otworzy się spadochron, lub też wchodząc w zakręt na motocyklu, inni zaś w chwili stopienia
się w jedno w miłości. Ukazuje się on na mgnienie oka w czasie kichania, jako pełne radości "ahaŇ w chwili doznawania nowego
wglądu lub też wtedy, gdy cieszymy się szczęściem innych. Ten, kto podąża drogą trzech "starych szkół buddyzmu tybetańskiego,
zwanych także "czerwonymi czapkamiŇ, które posiadają żywy i pełen mocy przekaz prowadzący do tego doświadczenia, może w czasie
jednego życia przekształcić owe chwile w trwały stan. Już po krótkiej rozmowie ze spadkobiercą Wielkiej Pieczęci, a przede
wszystkim dzięki przyjaĄni z nim i udziałowi w pracy grup jego uczniów, rozpoczyna się głęboki duchowy rozwój. Zarówno we
wchłonięciu medytacyjnym, jak też poza tym w życiu praktykujący będzie doświadczał coraz wyraĄniej trwałej i radosnej jedności
ze wszystkim, aż wreszcie będzie się dziwił, że mogą również istnieć cierpienie i wewnętrzne ograniczenia.
"Przestrzeń jest radością", "Każde dzianie się jest swobodną grą umysłu", "Postrzegajcie Buddę we wszystkich istotach i świadomie
stosujcie ciało i mowę, by dostrzegały swą własną moc"- podobne wypowiedzi już od czasów Buddy ukazują bezgraniczne bogactwo
joginów, opisują cel i drogę Wielkiej Pieczęci. Jej zręczne środki umożliwiają samodzielnym ludziom również pomaganie innym.
Wielka Pieczęć pozwala bez niepotrzebnego teoretyzowania i sentymentalizmu zobaczyć, że zarówno ostateczne, jak też uwarunkowane
poziomy są same w sobie pełne radości. Na tle tak często pozbawionych dzisiaj jakiegokolwiek smaku duchowych "dań gotowych",
nauki te posiadają coraz większą siłę przyciągania.
Oświecenie jest pełnym rozwinięciem wszystkich doskonałych właściwości i zdolności istot, włączając w to również niezbędny
zdrowy rozsądek. Dlatego także droga prowadząca do tego poziomu nie może zawierać niczego, co byłoby niezrozumiałe lub dziwaczne.
Karmapa to wie. I chociaż nadał temu tekstowi tak wielką siłę wyrazu, ułożył go tak zręcznie i zadbał o tak wiele ważnych
powtórzeń, nie wystarczy po prostu pobieżnie go przerzucić. Znaczenie słów Karmapy można w pełni odkryć jedynie dzięki krytycznemu
śledzeniu jego myśli. Z tego powodu tak często odnoszę moje komentarze do dzisiejszego świata. Każdy buddyjski rozwój rozpoczyna
się od gruntownego zbadania położenia wyjściowego.
Dzięki temu możemy najpierw zrozumieć, że warunki jakie posiadamy w naszym życiu dają nam zdumiewająco rzadką i w najwyższym
stopniu drogocenną możliwość: możemy rzeczywiście świadomie ukierunkować je ku wyzwoleniu i oświeceniu. Tylko bardzo niewielu
ma okazję, by posiadając wykształcenie, wolność i wystarczające zdolności, spotkać naukę Buddy w całej jej pełni, jeszcze
mniej zaś jest tych, którzy wykorzystują tę szczęśliwą sytuację.
Drugie rozmyślanie dotyczy przemijalności wszystkich rzeczy. Wszystko co zewnętrzne i wewnętrzne nieustannie się zmienia.
Jedynie przestrzeń - jasność umysłu istnieje zawsze i wszędzie. To czyni umysł tak ważnym. Rozumiemy, że powinniśmy wykorzystać
nasz czas właśnie teraz, nikt nie wie bowiem, jak długo będzie żył.
Trzecia obserwacja pokazuje prawo przyczyny i skutku ( sanskr.: karma, tyb.: la ). Dokładnie teraz nasze własne myśli, słowa
i działania określają naszą przyszłość. Sami zasiewamy nasiona naszych przyszłych przeżyć i warto być tego naprawdę bardzo
świadomym! Jeśli nie pozbędziemy się z umysłu szkodliwych wrażeń, wówczas dojrzeją one jako doświadczenia przeniknięte tymi
samymi uczuciami, jakie doprowadziły do powstania ich przyczyn!
Wreszcie rozumiemy, dlaczego naprawdę warto rzeczywiście się rozwijać. Widzimy, jak wszystkie istoty dążą do krótkotrwałego
szczęścia i jednocześnie pragną uniknąć cierpienia. Oświecenie jest jednak największym szczęściem, jakie istnieje. Nie może
ani przeminąć, ani zniknąć. Szkoda byłoby z powodu lenistwa nie doprowadzić do rozkwitu tych bogatych możliwości. Ten, kto
pozostaje na tym duchowym poziomie, na którym sądzi, że jest swoim ciałem i posiada rzeczy, w obliczu starości, choroby utraty
i śmierci będzie pozbawiony jakiegokolwiek oparcia. Na skutek tego nie będzie miał również siły, by pomagać innym. Te cztery
rozmyślania prowadzą do poszukiwania wartości, którym rzeczywiście można zaufać. Tutaj istnieje tylko jedna rzecz, która zawsze
i wszędzie jest obecna: sama przestrzeń. Mimo że przestrzeń często postrzegana jest jako nicość lub pewien brak, w rzeczywistości
z pewnością nie jest czarną dziurą, lecz raczej pojemnikiem, który wszystko łączy, umożliwia i ogarnia. Jej istotą jest bezpośrednio
powstający wgląd. Jej doświadczeniem jest grająca sama ze sobą różnorodność i radość. Jej wyrażeniem się jest aktywna miłość
przynosząca pożytek innym uspokajając, pomnażając, inspirując lub ochraniając. Ponieważ oświecenie przekształca dodatkowo
wszystkie przeszkadzające uczucia w mądrości - podobną zwierciadłu, równości, rozróżniającą, doświadczenia i wszechprzenikającą
- przestrzeń promieniuje wszystkimi mocami umysłu. Budda (tyb.: Sangje) ucieleśnia cały ten rozwój. Dlatego jego stan jest
pierwszym schronieniem.
Drugim schronieniem, którego udzielił jest droga prowadząca do tego poziomu. Jego nauka (sanskr.: Dharma, tyb.: Czo) składa
się z osiemdziesięciu czterech metod pomocniczych zawartych w stu ośmiu grubych książkach. Umożliwiają one każdemu dotarcie
do celu z taką prędkością, z jaką sobie życzy.
Trzecim schronieniem, przyjaciółmi na drodze (sanskr.: Sangha, tyb.: Gendyn), są znani i nieznani bodhisatwowie, z których
pomocą się rozwijamy. W każdym ośrodku Kagyu można z pewnością spotkać wielu z nich.
Wreszcie w diamentowej drodze potrzebujemy czwartego schronienia, które łączy ze sobą trzy pierwsze i osadza je w życiu. Jest
nim nauczyciel ( sanskr.: guru, tyb.: lama ). Każdy powinien móc wyraĄnie stwierdzić, czy prowadzi on życie mnicha, człowieka
świeckiego, czy też jogina. Nauczyciel musi utrzymywać swoje związki, mieć życiowe doświadczenie i rozsądnie reprezentować
ciało, mowę i umysł Buddy. Prócz tego powinien być w stanie przekazywać inspirację i błogosławieństwo, umieć stosować szczególne
środki diamentowej drogi, a także mieć związek z polem mocy oświeconych strażników, które chroniłoby jego uczniów i zmieniało
każde ich doświadczenie w krok na ścieżce.
Zanim w 1992 roku tybetańscy dostojnicy dali się złapać na lep chińskiej polityki i linia Kagyu stała się postępową, zachodnią
linią diamentowej drogi, mówiło się o "wysokichŇ i "zwyczajnychŇ nauczycielach. To już minęło. Teraz każdy powinien zadać
sobie trochę trudu i wyobrazić swoich potencjalnych nauczycieli bez makijażu. Musimy sami zdecydować, czy to samo robią i
mówią i czy chcemy użyć ich przykładu we własnym życiu. Ponieważ szaty i rytuały bardzo straciły na znaczeniu, ludzie patrzą
teraz bardziej na to, jaki pożytek mogą im przynieść nauczyciele, lub też całkiem po prostu czy mogą im zaufać i czy ich lubią.
Niektóre buddyjskie szkoły tak zwanej "małej drogiŇ przyjmują schronienie pragnąc uniknąć własnego cierpienia, lub je ograniczyć.
Jeszcze większe znaczenie ma jednak połączenie z prawdziwie wielkim życzeniem "wielkiej drogiŇ, z nastawieniem bodhisattwy.
Na tym poziomie pragniemy szybko tak dalece się rozwinąć, byśmy rzeczywiście byli w stanie pomagać innym. Jeśli popycha nas
naprzód życzenie przyniesienia pożytku wszystkim istotom, rozwijamy olbrzymią moc i możemy używać szczególnie silnych środków
diamentowej drogi.
Taka zamiana własnych wartości z tego, co uwarunkowane i przemijające na to, co ostateczne i ponadczasowe, jest drugim krokiem
potrzebnym na drodze Buddy. Dzięki niemu praca z umysłem może się rozpocząć pełną parą i będzie w przyszłości zabezpieczona.
Jeżeli ktoś zdecydował się praktykować naukę Buddy, ma do wyboru dwie możliwości. Niektórzy wskakują z rozpędu natychmiast
w liczne i czasochłonne powtórzenia praktyk wstępnych ( tyb.: nyndro ), inni zaś wolą wbudować w swe codzienne życie odrobinę
medytacji, przyswoić sobie buddyjski światopogląd i okazyjnie odwiedzać kursy medytacyjne. Oba podejścia są dobre. Kiedy tylko
pojawi się pewna określona dojrzałość, przed tymi, którzy ukończyli nyndro, otwierają się trzy, a przed tymi, którzy nie wykonali
tych wielu praktyk, dwie drogi. Jak działają te metody? Wykorzystują one trzy właściwości, zawarte w umyśle: jego zdolność
do działania, wiedzenia i wczuwania się.
Pierwsza droga, "droga metod" dotarła przez góry z Indii do Tybetu przed dziewięciuset pięćdziesięciu laty wraz z bohaterem
Marpą. Otrzymał on nauki od jogina Naropy. Tutaj otwiera się między innymi wewnętrzne kanały i kręgi energii w ciele. Na drogę
tę, zwaną również "drogą sześciu jog NaropyŇ można wkroczyć jedynie po ukończeniu praktyk wstępnych.
Pewne jej części mogą dzisiaj łatwo zostać utracone. Nieodzowne dla niektórych praktyk odosobnienia trwające całymi miesiącami
lub latami, które umożliwiał tybetański model gospodarki, są w przeważającej ilości przypadków niemożliwe do przeprowadzenia
dla kogoś, kto nie chce porzucać swojego dotychczasowego aktywnego życia. Ci z zachodnich praktykujących, którzy jednak pragną
odbyć długie, do tej pory najczęściej związane z celibatem odosobnienia, mogą zrobić to albo w Himalajach, albo we Francji.
Tam otrzymają tę część przekazu, nie wolno im będzie jednak po opuszczeniu klasztorów zabrać ze sobą tekstów. Większość z
tych praktyk jest tajemna i w ten sposób niedostępna dla wszystkich. Poza poła ( tyb.), bardzo odpowiednim dla nowoczesnego
świata ćwiczeniem, w czasie którego medytujący uczy się świadomego umierania, nie można prawdopodobnie z czystym sumieniem
przekazywać drogi metod uczniom, którzy nie mają za sobą długich przygotowań, gdyż może to spowodować u nich wiele fizycznych
przeszkód i duchowych zaburzeń. Ten kto się jednak na to odważy - a istnieją nawet wśród wysoko utytułowanych Rinpocze tacy,
którzy lekceważą dzisiaj na Zachodzie doświadczenia ostatniego tysiąca lat i po prostu drukują tajemne nauki - pomaga swoim
uczniom najczęściej tylko na krótką metę. Fałszywa duma jaką rodzą nieudane próby stosowania zbyt zaawansowanych metod, do
korzystania z których praktykującemu brakowało niezbędnych podstaw, może w przyszłych żywotach zablokować mu dostęp do diamentowej
drogi. Spośród ćwiczeń buddyjskiej tantry, jak określana jest również droga metod, przede wszystkim budzące tyle emocji tantryczne
praktyki zjednoczenia wymagają wieloletniego doświadczenia w medytacji, bardzo szczególnej partnerki lub partnera i długich
odosobnień.
"Droga wglądu" była podarunkiem, jaki otrzymał Marpa od drugiego ze swoich głównych nauczycieli, mniej dzisiaj znanego Maitripy.
Używa ona zarówno operujących pojęciami, jak też bezpośrednich metod, by utrzymać umysł w jednym miejscu i uspokoić go aż
do chwili, w której przeżywający, to co jest przeżywane i sam akt postrzegania stopią się w jedno i pojawi się przejrzysty
wgląd. Wielu nauczycieli proponuje od razu po przyjęciu schronienia medytację " po prostu na umysł ". Uważam to za niewłaściwe,
jeśli nie poprzedzają jej metody pomocnicze. Mimo że drogę tę można opisać tak prostymi słowami, również ona wymaga obszernych
nauk, odpowiedniej opieki i ukierunkowanego nagromadzenia dobrych wrażeń w umyśle. Przede wszystkim umysł może tylko tak długo
pozostawać uspokojony, jak długo jest w pełni świadomy. W przeciwnym wypadku duchowym doświadczeniem praktykującego może stać
się nie przeżycie świetlistości iskrzącego się diamentu, lecz skłonna do osądów pogoń za myślami lub tępy efekt "matowej szybyŇ.
Z tego powodu nauki te nie były w Tybecie udostępniane przed praktykami wstępnymi. W rzeczywistości uspokajanie umysłu i
utrzymywanie koncentracji bez metod pomocniczych jest o wiele trudniejsze i dlatego bardziej niebezpieczne niż wykonywanie
medytacji na otoczonych płomieniami, wieloramiennych, trzymających bronie strażników i powtarzanie ich długich mantr.
Moc nauki Maitripy leży we wszechstronności jej zastosowania. Jeżeli w naturalny sposób przyjaĄnie komunikujemy się z otaczającym
nas światem, będziemy w stanie wprowadzić ją płynnie w nasze codzienne życie, nawet bez długich odosobnień.
Pierwsza część drogi wglądu, zwana szine (tyb.), lub śamatha (sanskr.), uspokaja i "osadzaŇ umysł. W różnych wersjach praktyka
ta stosowana jest przez wszystkie religie doświadczenia. Również w religiach wiary jej cel - określony poziom wchłonięcia
- można czasem osiągnąć dzięki modlitwie. Medytacja ta jest Ąródłem różnych ponadzmysłowych właściwości i zdolności czynienia
cudów.
Na drodze wglądu używać można prawie każdego środka, by uspokoić umysł i doprowadzić go do równowagi. Niektóre szkoły pracują
z foremnymi wyobrażeniami, inne zaś tego unikają. Można na przykład obserwować swój umysł w czasie wolnego chodzenia, albo
żucia. W małej drodze najbardziej znane jest liczenie oddechów, albo odczuwanie strumienia powietrza na czubku nosa. Praktykując
wielką drogę spoczywa się często w silnych dobrych życzeniach dla wszystkich istot lub też w zrozumieniu wzajemnego uwarunkowania
i pustości wszystkich zjawisk. Również faza budowania w medytacji diamentowej drogi jest pewnego rodzaju szine: umysł spoczywa
tutaj w uprzytomnieniu sobie obecności form Buddy, postaci z energii i światła, które odzwierciedlają jego własne właściwości.
Doświadczanie przejrzystych postaci buddów, przeżywanie ich pól mocy i rozwijanie do nich zaufania głęboko oddziałuje. Brzmienie
ich wibracji (sanskr.:mantra, tyb.:ngag), oraz przekształcanie wewnętrznego i zewnętrznego świata w ich mądrości i czyste
krainy działają na wszystkich poziomach umysłu jednocześnie. Pogłębiające się doświadczenie przeżywającego - własnej przejrzystości,
współczucia i mądrości, a także radości i wdzięczności w czasie stapiania się z lamą lub postaciami buddów i rozpuszczania
się wszystkich form w ponadczasową, bezbrzeżną, lecz wszystko postrzegającą przestrzeń sprawia, że wcześniej czy póĄniej
rozwija on jasną przytomność. Ten bezpośredni wgląd zwany jest wipasjana (sanskr.), lub lagtong (tyb.). Stanowi on drugą część
drogi Maitripy. Pomiędzy opisanymi powyżej drogami metod i wglądu, błogosławiąc i łącząc ze sobą obie z nich, otwiera się
trzecia brama do oświecenia. Środek ten pracuje ze wszystkimi właściwościami umysłu i wymaga "pełnego uniesienia wczucia sięŇ
- zdolności do poddania się inspiracji i rozwinięcia głębokiego zaufania do nauczyciela wraz ze zrozumieniem, iż jest on wyrażeniem
się naszych własnych możliwości. Ten sposób medytowania jest nauczany jako droga sama w sobie prawdopodobnie dopiero od czasów
XVI Karmapy - dziwne, że nie miało to miejsca już dawniej. Nazywany guru jogą (sanskr.), lub lami naldzior (tyb.), był zawsze
tajemną siłą szkoły Kagyu i również dzisiaj jest filarem nowych grup Karma Kagyu na Zachodzie. Medytacje na własnego nauczyciela
jako na nieoddzielnego od praktykujących pomagają uczniom otworzyć się na błogosławieństwo linii bardziej, niż jakakolwiek
inna praktyka. Oddanie musi być jednak koniecznie połączone z ludzką dojrzałością. Zaufanie do nauczyciela nie może prowadzić
do niesamodzielności, braku poczucia humoru lub nienaturalnego imitowania jego osoby. Jak bardzo potrafi to być szkodliwe,
dowodzą liczne skandale w najróżniejszych sektach. Zamiast tego nauczyciel powinien zręcznie otwierać przed uczniem nieustraszoną
przestrzeń, którą wywalczył dla siebie i czynić go samodzielnym. W wolności pełnej odkrywających przed nami tak wiele doświadczeń,
odnajdujemy doskonałe właściwości, które od nie mającego początku czasu zawarte są w umyśle każdego. Trzy opisane powyżej
drogi powinno się tak szybko jak to możliwe, połączyć z poglądem Wielkiej Pieczęci. Dopiero wgląd, że przeżywający, to co
jest przeżywane i sam akt przeżywania są ostatecznie jednością, przemienia wszystko co się wydarza w oświecone doświadczenie.
Ten oświecony pogląd sprawia, że stajemy się jednocześnie bliscy życiu i odpowiedzialni. Jesteśmy dalekowzroczni i zaspokajamy
raczej rzeczywiste potrzeby innych, niż ich przemijające pragnienia. Ten kto widzi świat jako rzekę własnych i zbiorowych
snów, którą jest, nie może uniknąć pracowania ze współczuciem dla dobra wszystkich istot. Niezależnie od tego, czy na drodze
metod Ąródłem energii jest przeżywanie przestrzeni jako radości, na drodze wglądu powstaje doświadczenie jego nieograniczoności,
a na drodze inspiracji podstawę stanowi zdolność do rozwinięcia oddania i zaufanie do własnej natury buddy - wszystkie trzy
ścieżki znajdują ukoronowanie w oświeceniu, owocu Wielkiej Pieczęci.
Swojej Drogi Jednego Kroku do mahamudry - tak wyjaśniał to Kunzig Szamarpa w połowie lat osiemdziesiątych - XVI Karmapa nie
mógł nikomu przekazać z powodu "szaleństwa naszych czasów". Czterostopniowa ścieżka stoi jednak otworem przed każdym, kto
stworzy sobie warunki niezbędne dla jej praktykowania. Mimo że III Karmapa nie używa tego podziału w swojej modlitwie, dla
ścisłości powinien on zostać tutaj krótko wspomniany. Łącząc podstawę, drogę i cel, pierwszy poziom czterostopniowej drogi
nazywany jest "jednoupunktowieniem". Nazwa ta oznacza, że umysł chętnie spoczywa sam w sobie. Jest pełen dobrych wrażeń, nie
potrzebuje niczego więcej z zewnątrz i dlatego nie musi dokądkolwiek się udawać. Potem przychodzi poziom "prostoty". Tutaj
sami z siebie przestajemy grać, udawać lub bezsensownie się zachowywać. Ponieważ widzimy, jak wyjątkowe są same w sobie wszystkie
zjawiska, wszystko co nieprawdziwe odchodzi.
Trzeci poziom to "jeden smak". Tutaj przeżywający staje się świadomy samego siebie za przeżyciami; ponadczasowe zwierciadło
doświadcza samo siebie za odbiciami, które pojawiają się na jego powierzchni. Również ci którzy nie medytują, mogą niekiedy
przeżyć ten stan, w którym umysł jest jednocześnie promieniującą przestrzenią. Dążenie tak wielu ludzi do mocnych i intensywnych
doznań pokazuje, jak ważna i prawdziwa jest samopowstała radość. Począwszy od tego poziomu promieniuje ona przez każde doświadczenie.
Ostatni stopień musiał zostać "ochrzczony" śmieszną nazwą. Stanu, którego istotą jest najwyższe spełnienie, nie można opisać
z poważną miną. Poziom ten nosi nazwę "nie - medytacji", co właściwie oznacza "nie wytężanie się", ponieważ nie ma już niczego
więcej do osiągnięcia. Na tym poziomie praktykujący doświadcza mocy dziesięciu tysięcy woltów w każdej komórce swego ciała.
Poza zwykłymi zmysłami odbiera świat przez drganie każdego atomu. Stawszy się w ten sposób buddą nie doświadcza jakiegokolwiek
podziału w czasie i przestrzeni jako czegoś rzeczywistego. Działa korzystając z wszechwiedzy umysłu i pomaga się istotom w
trwały sposób tu i teraz. Dzięki temu wszystko staje się pełne znaczenia. Wszystko jest swobodną grą umysłu. Ten kto urzeczywistnił
ten poziom widzi buddę w każdej istocie, a cały świat jest dla niego czystą krainą. To jest stan buddów i Wielkiej Pieczęci.
Kolejnych dwadzieścia pięć wersów o tym doświadczeniu ułożył przed siedmiuset laty III Karmapa Rangdziung Dordże. Całkowicie
przejrzyście ukazują one umysł i są tak pełne świeżości, jakby zostały napisane przed chwilą.
Wers 11
"Nie istnieje, ponieważ nawet buddowie go nie widzą;
Nie nie istnieje, ponieważ jest podstawą wszystkiego,
Zarówno pomieszania, jak też wglądu.
To nie sprzeczność, lecz środkowa ścieżka jedności.
Obyśmy rozpoznali rzeczywistość umysłu,
Wolną od ograniczeń !"
Również tutaj niewiele linijek wyraża cały światopogląd. Oświecone wglądy najwyższego poziomu przedstawia Karmapa zwięĄle
i wyczerpująco, jego proste słowa wskazują bezpośrednio na naturę umysłu. Widać tu bardzo wyraĄnie, że w linii Kagyu nauczyciel
staje nawet na głowie, by do uczniów dotarła ostatecznie wyzwalająca wiedza.
By przekazać decydujący o wszystkim wgląd w naturę umysły, również w tym wersie Karmapa wskazuje jak zwykle na jego przestrzeń.
W ten sposób pragnie usunąć sztywne wyobrażenia o naturze rzeczy i umożliwić wszystkim postrzeganie poza pojęciami istnienia
i nie istnienia. Możność przebywania w chwili i czucia się we wszystkim jak w domu jest nieopisanym bogactwem. Chodzi tutaj
o silne doświadczenia. Całościowy rozwój jest podobny do wyścigu: jeżeli wypadamy z zakrętu, jechaliśmy za szybko. Jeżeli
nie, byliśmy za wolni. Naprawdę wspaniałe jest to, że w Wielkiej Pieczęci rozwój rozgrywa się w polu mocy schronienia!
Umysłu nie można odnaleĄć jako czegoś przedmiotowego; nie można stwierdzić jego obecności przy pomocy zmysłów. Młody Siddharta
Gautama osiągnął oświecenie kiedy rozpoznał, że nie istnieje żaden oddzielny umysł. Dzięki temu rozpuściły się obawy i oczekiwania,
ograniczenia przez myślenie o wczoraj i jutro, przywiązanie i niechęć, wolny od przeszkód rozwój jego świadomości uczynił
go buddą. Ponieważ każda próba zbadania umysłu pokazuje, że nie ma on wagi, formy, smaku czy wielkości, Budda określił go
mianem "pustegoŇ, a więc wolnego od tych cech.
Dla dzisiejszego zrozumienia bardziej dostępne byłyby zapewne sformułowania takie jak "podobny przestrzeniŇ czy "nie rzeczŇ.
Japończycy, zgodnie ze swoją skłonnością mówią o "no mindŇ. Podkreślają w ten sposób skromny poziom prawdy umysłu, jego naturę
przestrzeni, podczas gdy trzy "stareŇ szkoły diamentowej drogi Tybetu inspiruje bardziej grająca sama ze sobą różnorodność
jego poziomu radości. Przez cały czas nieskończenie wiele się wydarza. Nieustannie pojawiają się i przemijają światy i doświadczenia
wewnątrz i na zewnątrz. To że obie te właściwości mogą istnieć jednocześnie, zarówno przestrzeń, jak też jej zawartość, nie
jest sprzecznością, lecz ukazuje nieograniczoność umysłu, w której wszystko się spotyka. Ten kto przede wszystkim nastawi
się na to, że umysł jest jak przestrzeń, stanie się najpierw nieustraszony. To co w swej naturze nie jest rzeczą, nie może
zostać zniszczone. Nie oznacza to, że stajemy się lekkomyślni, lub też niszczymy swoje życie popełniając głupie błędy. Pojecie
to wyraża raczej głęboką wolność od jakiegokolwiek lęku, przenikającą do szpiku kości. Na tym poziomie wiemy i czujemy pewność,
że przeżywający wszystkie przemijające zjawiska, jest sam w sobie niezniszczalny. Narastające doświadczenie tego, iż umysł
jest w swej naturze przestrzenią, daje to ostateczne poczucie bezpieczeństwa. Dlaczego jednak zmienia nas ono w tak wielkim
stopniu? Dzieje się tak, ponieważ dawniej byliśmy bezbronni. Na początku duchowego rozwoju prawie każdy myśli, że jest swoim
ciałem. Na skutek tego jednak starość, choroba, śmierć i utrata stają się bardzo rzeczywiste i cierpienie jest nieuniknione.
Jeżeli przerzucamy się na inny pogląd i wolimy myśleć, że jesteśmy naszymi myślami i uczuciami, również to niewiele nam pomaga.
Ponieważ są one uwarunkowane, z natury nieustannie się zmieniają, nie mogą pozostać. Przyjemnych stanów nie można utrzymać,
a złe stają się tym silniejsze, im bardziej z nimi walczymy, co wprowadza nas w pomieszanie. Jeśli rozpoznamy, że umysł oznacza
nieograniczone możliwości i jest ze swej natury nieprzemijający, różnorodność jego zjawisk staje się radością. Wówczas doświadczymy
zarówno tego co zewnętrzne, jak też tego co wewnętrzne jako jego bogactwa i wszystko jest samo w sobie świeże i nowe. Jego
świadomość łączy i obejmuje wszystko, działamy w oparciu o tę mądrość w tutaj i teraz. Pomieszanie i uwarunkowane wglądy pojawiają
się, swobodnie się rozgrywają i znowu rozpuszczają się w nieskończonej przestrzeni. Dlatego Karmapa opisuje umysł jako nieistniejący
i jednocześnie nie nieistniejący. Co łączy ze sobą bez sprzeczności te obie wypowiedzi o umyśle? Poznanie, że przestrzeń i
przejrzystość są nieoddzielnymi od siebie stronami tej samej nieograniczoności. W środkowej drodze jedności, nie kleistej
nirwanie wolnej od pomieszania i przywiązania do jedynie spokoju, uzupełniają się poprzednie linijki. Ukazują one bezbrzeżną
naturę umysłu. Przestrzeń ta doświadcza wszystkiego, mimo że można ja opisać jedynie jako bezgraniczną, świadomą otwartość.
Urzeczywistnienie tego nazywa się oświeceniem. Niezdolność do rozpoznania tego jest pomieszaniem właściwym wszystkim nieoświeconym
istotom, które prowadzi do przeżywania przemijających stanów i cierpień uwarunkowanego świata.
Ten kto rozpoznaje samo zwierciadło zamiast ciągle zmieniających się na jego powierzchni odbić, nie traci ponadczasowego morza
pod jego falami i jest w stanie postrzegać przeżywającego we wszystkich doświadczeniach, będzie nieprzerwanie i bez wątpliwości
pracować dla dobra wszystkich istot. Jednocześnie będzie patrzył na cierpienie i szczęście z tym samym radosnym zdumieniem,
po prostu dlatego, że takie zjawiska są możliwe. Urzeczywistnienie tego, że umysł jest pozbawiony ograniczeń, wyzwala. Cieszymy
się tak samo tym, czego oczekiwaliśmy, jak tym, czego nie oczekiwaliśmy i nie tracimy mocy. Medytacje diamentowej drogi zmierzają
dokładnie ku temu stanowi.