Lama jest zwykłą osobą - wywiad z Lamą OleTłumaczenie: Maria Przyjemska
Pyt
Niektóre z krajów byłego Związku Radzieckiego, jak na przykład Buriacja czy Kałmucja, mają długą buddyjską tradycję i w związku
z tym, stosunki między nauczycielem a uczniem reguluje wiele zasad, np. mistrz nie powinien zasiadać z uczniem przy jednym
stole. Jaki jest twój pogląd na tradycję i nowoczesność w nauczaniu buddyzmu?
Lama Ole
Myślę, że buddyzm jest tak wspaniały między innymi z tego powodu, że jest w nim coś dla każdego. Jeśli jednak staniemy się
zbyt konserwatywni, nauczymy się bardzo niewiele. W przypadku Buriacji i Kałmucji, ludzie, którzy tam do nas trafiają, tak
czy owak nie wybraliby stylu tradycyjnego, ponieważ są na to zbyt nowocześni. Chodzi o to, że jeśli wyeksponujemy ramkę, zamiast
obrazka, który na dodatek jest jeszcze staromodny, nie przyciągnie on wielu ludzi. Jeśli jednak będziemy porozumiewać się
w sposób bardziej bezpośredni, wszystko stanie się łatwiejsze. Tak naprawdę, to jedynym celem buddyzmu jest umożliwianie lepszego
życia, lepszej śmierci i lepszego odrodzenia, a jedyną rzeczą, jakiej można się nauczyć, jest doświadczenie tego, że nasz
umysł jest przejrzystym światłem. Chociaż mój zewnętrzny styl jest świecki i jogiczny, moje nauki są niezwykle tradycyjne
- ja sam nie wymyśliłem tu niczego, to po prostu zwyczajne nauki dla ludzi świeckich i joginów. Nie nauczam i nie przekazuję
jedynie mnisiej ścieżki. Uważam także, że nauki, które daje większość mistrzów, w pewien sposób rozmijają się z poziomem słuchaczy
ich wykładów, bo ci są zwykle ludźmi świeckimi, a nauczyciele są mnichami. W ten sposób nauczają bardziej "dla kościoła" niż
dla życia. Ja staram się być bliski życiu.
Pyt
Jak wobec tego powinien zachowywać się nauczyciel?
Lama Ole
Całkowicie naturalnie i szczerze. Ja sam jestem właśnie taki. Mistrzowi nie wolno być sztucznym, udawać. Motywem mojego działania
jest bardzo głęboka wizja, głębokie przekonanie o tym, że w pełni rozwinięci, samodzielni i szczęśliwi ludzie, są najpiękniejszą
rzeczą na świecie i chcę, żeby każdy się o tym przekonał. Rzeczywiście myślę, że Budda zna na to sposób. Tym, co naprawdę
mnie interesuje, jest piękno świeżych, całkowicie samodzielnych ludzi.
Pyt
Istnieje wielu różnych guru, którzy czasami zachowują się w niekonwencjonalny sposób, jak np. Shoko Asahara. W jaki sposób
i czy w ogóle można zweryfikować ich nauki?
Lama Ole:
(śmieje się) Osądź właśnie po zachowaniu, przecież Asahara jest mordercą!
Pyt.
Czy istnieje więc uniwersalne kryterium oceny nauczyciela?
Lama Ole:
Ważne jest poczucie humoru, także w odniesieniu do własnej osoby; to, by mistrz nie był dumny i nie wymagał specjalnego traktowania,
żeby był łatwo dostępny i po prostu normalny.Lama jest zwykłym człowiekiem, który po prostu wie więcej; nie w sensie posiadania
jakichś dodatkowych informacji, ale w sensie umiejętności głębokiego spoczywania w samym centrum wszystkiego, co się wydarza.
Oprócz tego, jest urzeczywistniony i zna pewne nauki na temat natury umysłu.
Jeżeli jednak mistrz zachowuje się dziwacznie i za bardzo " mistycznie", najprawdopodobniej nie jest kimś godnym zaufania.
Wiem o tym z własnego doświadczenia, osobiście znam najwyższych nauczycieli - Karmapę, Dalaj Lamę, Gendyna Rinpocze - znam
ich wszystkich bardzo dobrze. Kiedy się spotkają, cały czas opowiadają kawały, są najzupełniej naturalni i rozluźnieni, bo
nikomu nie muszą niczego udowadniać. Ja sam także nie muszę tego robić, osiągnąłem w życiu wszystko, co chciałem, więc mogę
być z ludźmi szczery i nie muszę niczego udawać.
Pyt
Tym, co często przyciąga ludzi do buddyzmu jest idea harmonii, spokoju umysłu, gdy tym czasem nierzadko mamy do czynienia
z wewnętrznymi przepychankami, czy wręcz wojnami w obrębie linii przekazu. Jak to wytłumaczyć?
Lama Ole
Po pierwsze musimy pamiętać, że buddyści to jeszcze nie buddowie. Buddysta to ktoś, kto chce osiągnąć stan buddy, nie ktoś,
kto ten stan już osiągnął. Po drugie zaś - jeśli do buddyzmu zaczyna wkradać się polityka, trzeba się temu przeciwstawić.
Buddyzm sam w sobie jest czysty ale musimy ochraniać całą "otoczkę" wokół niego.
Pyt
Czy nie od tego są właśnie strażnicy Dharmy, którzy mają od nas więcej mądrości?
Lama Ole
Strażnicy na pewno wiedzą więcej na temat Nauk, ale niekoniecznie znają się na polityce lepiej od nas. W naszej Linii Kagyu
następuje właśnie wielki przełom - niektórzy z naszych nauczycieli zostali kupieni przez Chińczyków, bo najważniejsze dla
nich było odbudowanie klasztorów w Tybecie, nawet za cenę kolaboracji z wrogiem własnego kraju. Dla nas natomiast, ważniejsze
było odnalezienie prawdziwej inkarnacji naszego nauczyciela. Tak więc, jest to kwestia różnicy priorytetów, z jednej strony
klasztory, z drugiej lama, nie zaś kwestia oceniania, to jest dobre, a tamto złe. Dlatego, chociaż trudno w tej sytuacji wartościować
te postawy, na pewno czeka nas rozłam.
Pyt
Czy nie powinniśmy jednak starać się pojednać?
Lama Ole
To niemożliwe, ponieważ różnica zdań leży na najbardziej podstawowym poziomie.
Według mnie, współpraca z Chińczykami oznacza zdradę. I mówię tak z głębi serca. Wychowywałem się podczas II Wojny Światowej
w okupowanej przez hitlerowców Danii i jestem głęboko przekonany, że ci, którzy kolaborują z okupantem swojej ojczyzny to
plugawi zdrajcy. Z tego też powodu nie będę współpracował z lamami, którzy tak postępują.
Pyt
A jeśli mają ku temu powody?
Lama Ole:
Przyczyny mogą im wydawać się słuszne i nie mówię, że to źle czy dobrze. Ja, ze swojego punktu widzenia, mówię tylko, że nie
chcę mieć z nimi nic do czynienia, bo uważam, że postępują ohydnie. Z drugiej strony, oni mogą mieć swoje powody i ja to rozumiem,
ale mnie też wolno jest mieć własne zdanie.
Pyt
Czy mógłbyś wyjaśnić historię dwóch kandydatów na Karmapę?
Lama Ole:
To bardzo proste. Ostatni, XVI Karmapa był największym joginem Tybetu w swoim czasie i chociaż zawsze pozostawał z dala od
polityki, cieszył się ogromnym szacunkiem wśród Tybetańczyków, ponieważ był również inkarnacją pierwszego świadomie odradzającego
się lamy. Nawet I Dalaj Lama był uczniem ucznia IV Karmapy. Karmapa od wielu pokoleń miał bliskich sobie lamów, a najbliższy
był mu Szamarpa, Lama Czerwonej Korony. Często odradzali się oni w tych samych rodzinach, na znak bliskiego związku, ale około
dwustu lat temu rząd tybetański wystąpił przeciwko Szamarpie i odebrał mu klasztory. Skutkiem tego, przez dwieście lat jego
inkarnacje nie były oficjalnie uznawane i nie miały prawa do tytułu. W tym właśnie czasie inni lamowie zajęli jego miejsce:
byli to Situpa, Dzialtsab i Dziamgon Kongtrul Rinpocze. Kiedy pozycja rządu osłabła, a ministrowie musieli opuścić Tybet,
Karmapa poparł Szamarpę i przywrócił mu jego pozycję. Nie spodobało się to rządowi, ale wpływy Karmapy poza Tybetem były już
bardzo silne i stale wzrastały. Oznaczało to, że Situpa, Dzialtsab i Dziamgon Rinpocze spadli stopień niżej, bo Szamarpa zajął
swoje historyczne miejsce przy Karmapie. To z kolei, spowodowało niezadowolenie rodzin, które im przez setki lat służyły i
już dwa lata po śmierci XVI Karmapy rozpoczęła się kampania przeciwko Szamarowi Rinpocze, pisano do wpływowych osobistości
w Azji i wybuchały rozliczne skandale, mające go skompromitować. W czasie trwania tej nagonki tym, co stanowiło dla Szamarpy
istotną ochronę, była więź z Karmapą. Ze swojej strony zawsze sądziliśmy, że Karmapa zamanifestuje się bez niczyjej pomocy
- jego moc umożliwiała samodzielny wybór czasu i miejsca. Nie wszystkim się to jednak podobało, niektórzy czuli się odsunięci
na dalszy plan, więc zdecydowali się rozpocząć poszukiwania nowej inkarnacji. Wtedy właśnie rząd chiński, zawsze bardzo zręczny
w sprawach polityki, odnalazł we Wschodnim Tybecie chłopca, którego obwołał Karmapą. To szczera prawda, znaleźli go sami Chińczycy.
To niezwykle ważne, także i to, że sami się do tego przyznali. Tak więc, jeśli ktoś wierzy, że Komitet Okręgowy Komunistycznej
Partii Chin na Wschodni Tybet posiada zdolności nadprzyrodzone, ich kandydat będzie wprost idealny.
Tak czy owak, porozumieli się oni w tej sprawie z Situpą i innymi lamami, i obiecali możliwość odbudowania klasztorów, w zamian
za poparcie dla ich propozycji. Rozmawiali także z Tybetańskim Rządem na Uchodźctwie, który nie chciał dopuścić, żeby wpływy
Karmapy rozszerzały się na Zachód, gdzie ma on tak wiele ośrodków. Woleli raczej zatrzymać go pod chińską kontrolą w Tybecie
i w ten sposób ograniczyć jego siłę oddziaływania.
Kandydata zaakceptowano więc pośpiesznie. Bez żadnych wstępnych dochodzeń, Dalaj Lama wysłał faksem swój list potwierdzający.
Wtedy skontaktowałem się z nim osobiście, powtarzając, że jeśli zaakceptuje kandydata, którego my nie chcemy, Chińczycy wkrótce
podrzucą mu niemożliwego do przyjęcia Panczen Lamę. I dokładnie tak się później stało. Powiedziałem mu też, że to przełomowy
moment. Zrozumiał mnie, ale nie zrobił nic więcej w tej sprawie. Nie wiem dlaczego, jesteśmy starymi przyjaciółmi, co sam
także podkreśla, znamy się od 1972 roku i często się spotykaliśmy. Kiedyś razem z połową swoich ministrów mieszkał w naszym
kopenhaskim ośrodku przez cztery dni. Pozostaliśmy przyjaciółmi nawet teraz, gdy otoczony jest hollywoodzkimi gwiazdami i
nie jest tak łatwo dostępny. Mamy do niego bezpośredni dostęp przez Tibetan House w Mexico City, gdzie mamy kogoś, kto ma
z nim bliski związek. Tak więc, jeśli potrzebujemy się z nim skontaktować, możemy ominąć pośrednictwo wszystkich amerykańskich
sław. Zaś moje słowa sprawdziły się. Rząd tybetański poparł chińskiego kandydata na Karmapę, a teraz ma problem w postaci
chińskiego Panczen Lamy.
Razem z pewną grupą ludzi przemyciłem prawdziwego Karmapę z Tybetu według dawno przygotowanego planu, który okazał się być
skuteczny. Nie mogę dodać nic więcej, bo ludzie ci mogliby mieć kłopoty. Karmapa jest teraz z nami i mamy już wszystko. Dorasta
w Instytucie KIBI w Delhi, cały czas się rozwija, a ja jestem z niego ogromnie zadowolony.
Pyt
Czy sugerujesz, że Dalaj Lama świadomie potwierdził kogoś, o kim wiedział, że jest podstawiony przez Chińczyków?
Lama Ole
Dalaj Lama nic nie wiedział. Jedynym znakiem, jaki otrzymał, był sen, w którym usłyszał imię "Karmapa" wiele razy i zobaczył
dolinę, w której płynęły dwa strumienie i rosło pojedyncze drzewo. Ja zaś, podczas podróży po Tybecie, widziałem sto takich
dolin.To było wszystko, co wiedział Dalaj Lama. Nie było absolutnie nic więcej.
Pyt
Czy nie uważasz, że cała ta sytuacja nie wpływa dobrze na rozwój Dharmy?
Lama Ole
Oczywiście, i powiem ci coś więcej, nie znoszę tej całej słodziutkiej, milutkiej religijności. Nie cierpię tego i uważam,
że gdyby od czasu do czasu nie wybuchały u nas wielkie skandale, prawdopodobnie zasnęlibyśmy z otępienia. Skandale są niezwykle
pożyteczne, bo do grup medytacyjnych stale napływają nudziarze, których miejsce jest gdzie indziej, nie w buddyzmie, gdzie
chcemy wiedzieć i doświadczać, ale w chrześcijaństwie, w którym trzeba wierzyć. Wszyscy oni nakręcają cały mechanizm, który
w końcu powoduje, że nie można się ruszyć, a ludzie są oficjalni, moralistyczni i sztywni. Tak więc skandale są potrzebne
do tego, by pozbyć się takich nudziarzy i zapewnić przestrzeń do rozwoju. Cieszę się, kiedy wybucha jakaś sensacja, ponieważ
to sprawia, że ludzie myślą, zamiast ślepo wierzyć i stają się prawdziwymi buddystami. Sprawia też, że są niezależni i dojrzali.
Pyt
Istnieje pewna grupa lamów, którzy uważają obu kandydatów za prawdziwych, utrzymując, że Karmapa zamanifestował się w dwóch
wcieleniach. Co o tym myślisz?
Lama Ole
To pogląd podyktowany względami politycznymi. Karmapowie nigdy nie przejawiali się podwójnie i dlatego nie zgodzimy się na
dwóch. Poza tym w żadnym wypadku nie zaakceptujemy Karmapy sterowanego przez Chiny. To niemożliwe. Karmapa nie może być zniewolony.
Pyt
Otrzymaliśmy niedawno wiadomość z Nepalu, że twoi uczniowie sprowokowali bójkę pomiędzy zwolennikami chińskiego kandydata...
Lama Ole
(śmieje się) Mam nadzieję, że dobrze się bawili!
Trzeba jednak pamiętać, że wszyscy byli przeciwko nam. Korzenie tej afery sięgają 1983 roku, a wszystko zaczęło się zmasowanym
atakiem. Najpierw, kiedy zginął Dziamgon Kongtrul Rinpocze, Szamarpę i Topgę Rinpocze oskarżono o podłożenie bomby w jego
samochodzie. Później zaś, ni stąd ni zowąd pojawili się ludzie, których Karmapa przed laty wyrzucił z Rumteku, a Hannah i
mnie ostrzegał: "Nie bierzcie z nich przykładu. Nie stańcie się tacy, jak Akong". Zmaterializowali się nagle wszyscy intryganci
i ludzie z nieciekawą przeszłością, co od razu wzbudziło nasze podejrzenia. Albo cała ta historia ze śmiercią Kongtrula Rinpocze,
który zginął w niejasnych okolicznościach, prowadząc samochód, pomimo braku prawa jazdy, i wjeżdżając w drzewo. To był prawdziwy
zamęt. Zdecydowaliśmy, że poczekamy, co będzie dalej, ale zażyczyliśmy sobie ekspertyzy listu. Nie potrzebowaliśmy analizy
grafologicznej, chcieliśmy tylko wiedzieć, ile lat sobie liczy, rok, czy trzynaście lat. Upierano się jednak, że to świętokradztwo,
ale oczywiście autorem dokumentu był albo Situpa, albo Dzialtsab, prawdopodobnie ten drugi, w każdym bądź razie jeden z nich.
Pyt
Jak możesz w takim razie sądzić, że ta sytuacja jest korzystna dla Dharmy?
Lama Ole
Raz na pięć, dziesięć lat bardzo potrzebna jest wielka sensacja po to, by pozbyć się ludzi trudnych, biernych i takich, którzy
nie potrafią samodzielnie myśleć. Dlatego lubię skandale.