Praktyka Dharmy w nowoczesnym życiuAutor: Künzig Szamar Rinpocze Tłumaczenie: Ania Krochmal
W Azji, Chinach, Tybecie i szeregu innych krajów południowoazjatyckich, buddyzm postrzegany jest przede wszystkim jako religia.
Buddę traktuje się tam jak boga, buddyjskich nauczycieli, jak istoty boskie. Wiąże się to z zapleczem kulturowym tych rejonów
i zaspokaja potrzeby zamieszkujących je ludzi. Wielkie znaczenie przypisywane jest tam wizerunkowi prezentowanemu na zewnątrz.
W swoich czasach Budda po prostu pokazywał uczniom drogę do oświecenia, bez całej tej zewnętrznej otoczki. Później, gdy Dharma
dotarła do Tybetu, przekaz zawierał wszystkie jej aspekty: oddanie, medytację i studiowanie nauk. Potem tak się złożyło, że
dla większości ludzi świeckich "droga oddania" stała się najpopularniejsza. Gdy nauczyciel chciał zdobyć powszechne zaufanie,
w zupełności wystarczało, że pojawiał się publicznie i wyglądał jak święty. Wysokich rinpocze uważano za bóstwa, nie potrzebowali
niczego wyjaśniać, nie było też nikogo, kto by ich sprawdzał. Ludziom całkowicie wystarczało patrzenie na nich, okazywanie
im szacunku i otrzymywanie błogosławieństwa. Od wysokiego lamy oczekiwano, że będzie siedział na wysokim tronie, ubrany w
niezwykłe, błyszczące szaty. Jeśli to możliwe, lamowie powinni mieć też nakrycia głowy w różnorodnych, dziwnych kształtach.
Nie powinni się śmiać ani rubasznie zachowywać. Mieli po prostu tylko siedzieć nieruchomo i zachowywać się jak posągi. Ponieważ
większości ludzi odpowiadała taka sytuacja, w taki właśnie sposób weszli w kontakt z buddyzmem i jakoś to funkcjonowało. Ludzie
recytowali oczywiście mantry takie jak Om Mani Peme Hung, dzięki lamom nabierali zaufania, że można praktykować i stopniowo
sami zachęcali się do praktyki.
Osoby, które zdecydowały się podążać "drogą medytacji", spędzały zazwyczaj większość czasu praktykując w górach i bardzo rzadko
spotykały innych ludzi. Rzecz jasna otrzymywały instrukcje od mistrzów medytacji.
Niektórzy wybierali "drogę filozofii". Istniały uniwersytety dla mnichów, w których mogli poznawać teksty buddyjskie od przyzwoicie
ubranych khenpo. Dużo czytali i studiowali, byli molami książkowymi. Khenpo, podobnie jak ich uczniowie, bardzo dużo mówili.
Co jest najodpowiedniejsze dla praktykujących z Niemiec i innych krajów europejskich? Z doświadczenia wiem, że jest tym me-dytacja.
Dla powodzenia w medytacji potrzebna jest jednak znajomość podstaw filozofii. Myślę, że niekoniecznie taka, jak niegdyś w
Tybecie, gdzie chodziło jedynie o studiowanie, lecz wystarczająca, by znać główne założenia buddyzmu. Z tego wynika, trochę
studiowania, ale przede wszystkim medytacja.
W chińskich społecznościach ludzie w ogóle nie medytują. Tak jak przeciętnemu Tybetańczykowi wydaje im się, że nie potrzebują
medytacji, ani filozofii. To, co dla nich się liczy, to zewnętrzna otoczka. Mnisi muszą wyglądać bardzo majestatycznie i być
tak tłuści, jak chińskie wizerunki Buddy Maitreji. Taka jest tam kultura: zewnętrzna forma jest najważniejsza. Najlepiej,
być wegetarianinem, dużą rolę odgrywa szczodrość, bardzo popularna jest praktyka Buddy Nieograniczonego Światła (tyb. ...pame)
dla zapewnienia sobie odrodzenia w Dełaczien, jego czystej krainie. Wszystko to jest jednak pożyteczne, gdyż pomaga ludziom
i zachęca ich do właściwych działań.
Na Zachodzie jednak i wśród młodszych pokoleń Wschodu ludzie chcą rozsądnych wyjaśnień, a także potrzebują widocznych rezultatów.
Dla zrozumienia wyjaśnień dobrze jest znać filozofię, aby uzyskać rezultaty potrzebna jest medytacja. Lamowie nie potrzebują
tu nosić jakichś specjalnych ubrań, muszą natomiast być w stanie wyjaśniać filozofię i udzielać wskazówek dotyczących medytacji.
Sam zacząłem prowadzić kursy medytacji mahamudry. Po raz pierwszy miało to miejsce w Hongkongu, który bardzo często odwiedzaliśmy.
Żałowałem, że nie udzieliłem tam wystarczająco wielu nauk, chciałem więc zakończyć odbywający się tam kurs, zanim miasto dostanie
się w ręce komunistycznych Chin. Z tego powodu zdecydowałem, że Hongkong będzie pierwszym miejscem, w którym zostanie szczegółowo
wyjaśniona droga mahamudry. Nauki te zostały spisane, a ostatnio słyszałem o amerykańskim uczniu Trungpy, który przez 15 lat
praktykował medytację siamatha według ich systemu [systemu kształcenia w organizacji Trungpy Rinpocze].
Po przeczytaniu zaledwie jednego rozdziału tego skryptu był bardzo zaskoczony, jak wiele środków przekazał Budda. Do tamtej
chwili zawsze uważał, że siamatha oznacza jedynie koncentrację na własnym oddechu. Nie miał pojęcia, jak wielu różnych wskazówek
udzielił w tej dziedzinie Budda, ponieważ nigdy przedtem nie było to gruntownie wyłożone, nie spotkał się z nimi.
Również tu, w Europie, nie udzielono jeszcze wielu wyjaśnień, których Europejczycy będą musieli się dopiero nauczyć. Nie powinno
to bynajmniej oznaczać, że coś jest nie w porządku z praktyką, którą wykonywaliście do tej pory. Powinniście po prostu wiedzieć,
że na buddyjskiej ścieżce jest dużo uczenia się i medytacji. Większość osób tutaj wykonuje praktyki wstępne (tyb. nyndro)
i jest to bardzo dobre, gdyż budują sobie dzięki temu niezbędną podstawę. Wprawdzie za czasów Buddy nie istniały praktyki
wstępne w formie, w jakiej znamy je dziś, odgrywają one jednak ważną rolę w praktyce szkół Kagyu i Nyingma.
Wszystkie medytacje w buddyzmie należą albo do medytacji uspokojenia umysłu (po tybetańsku szine, w sanskrycie siamatha),
albo do medytacji wglądu (po tybetańsku lagtong, w sanskrycie wipassana).
W terawadzie kładzie się większy nacisk na praktykę szine. Mówi się tam, że skoro wszystko wydarza się w umyśle, można zredukować
przeszkadzające uczucia przez jego uspokojenie. Dzięki obserwacji pomieszanych stanów umysłu utrudniających koncentrację,
możliwe staje się ograniczenie przeszkadzających uczuć.
Budda Siakjamuni miał ucznia, króla imieniem Maketa. Król ten był wcześniej bardzo dziki i okrutny, ale gdy został uczniem
Buddy, bardzo żałował wszystkich popełnionych przez siebie negatywnych działań. Pewnego dnia udał się do Buddy po radę. "Zrobiłem
tyle nie właściwych rzeczy. Jak mogę to oczyścić?" Budda odpowiedział: "Przestań żałować, lecz zrozum, że negatywne działania
nie posiadają rzeczywistej egzystencji. Są iluzoryczne." Budda wyjaśnił mu, jak można oczyścić swój umysł z negatywnych wrażeń
dzięki medytacji szine i lagtong. Powiedział królowi, że ponieważ negatywne działania nie są czymś rzeczywistym, nie powinien
się martwić, ale zamiast tego usiłować rozpoznać iluzoryczną naturę zjawisk.
Podobny efekt daje oczyszczająca praktyka Diamentowego Umysłu. Wprawdzie jest to bardziej dynamiczna metoda, lecz zasada pozostaje
ta sama. Gdyby negatywne działania były rzeczywiste, próba oczyszczenia ich przez "wypłukiwanie" byłaby przecież trochę śmieszna.
Ponieważ jednak w żaden sposób nie posiadają niezależnej, rzeczywistej egzystencji, można stosować metodę praktyki Diamentowego
Umysłu i naprawdę oczyścić je za pomocą nektaru.
Chodzi o rozpoznanie iluzorycznej natury zjawisk, gdyż z chwilą, gdy się ją rozpozna, nie jest się już dłużej przez nią ograniczonym.
Kiedy na przykład jest się pijanym, można się wprawdzie śmiesznie zachowywać i mówić bez sensu, ale gdy tylko się znów wytrzeźwieje,
wszystko ulega zmianie. Dlaczego? Ponieważ złudzenie upojenia przeminęło. Nie posiadało ono żadnej rzeczywistej egzystencji.
Albo jest to jak koszmarny sen, w którym jesteśmy więzieni i torturowani przez bandytów lub policję. Podczas snu cierpimy,
ale z chwilą przebudzenia cierpienie się kończy, ponieważ nie zdarzyło się naprawdę. Podobnie nasze problemy i cierpienia
w rzeczywistości nie istnieją i należy to rozpoznać, by je przezwyciężyć. Z tego powodu trzeba praktykować szine i lagtong.
Wszystkie metody szine i lagtong zostały podane właśnie w tym celu.
Metody nyndro, praktyk wstępnych, mają taki sam efekt. Początkującemu łatwiej jest wyobrażać sobie różne rzeczy, ponieważ
nie potrafi on wejść bezpośrednio w stan koncentracji. Dlatego używanie tych zręcznych i skutecznych środków należących do
diamentowej drogi jest tak szeroko rozpowszechnione. Zaleca się je zwłaszcza w tradycji Kagyu i Nyingma.
Podstawy metod tantrycznych wywodzą się z hinduistycznych środków stosowanych za czasów Buddy. Metody te zostały zmienione
i zostało im nadane inne znaczenie.
Hindusów zachwycają cuda i tajemnice, lubią więc oni pracować z mandalami bóstw. W ich systemie, a) bóstwo, na przykład bóg
Brahma, jest numerem jeden, b) osoba, która ma z nim kontakt, jest numerem dwa, a poza tym są jeszcze c) wszyscy inni ludzie,
trzecia klasa. Brahma stworzył zarówno braminów, jak i ludzi niższej kategorii. Istnieją różnorodne bóstwa i mandale. Na przykład
Wisznu ochrania, Sziwa niszczy wszystkich nieczystych.
System ten stał się narzędziem władzy, która doprowadzając do wprowadzenia systemu kastowego, przekształciła całe społeczeństwo
w dość niekorzystny sposób. Wielu hinduistycznych (a także buddyjskich) uczonych wykorzystywało ten system, by zdobyć kontrolę
nad ludźmi. Istnieli hinduscy politycy, którzy tworzyli nowe tantry, by mieć instrument kontrolowania ludzi. Ukazywali bóstwo
w tekście tantrycznym z wieloma samaja (ślubowaniami tantrycznymi), a następnie podporządkowywali sobie innych za pomocą tych
właśnie samaja.
Szkoda, że doszło do czegoś takiego, ale taka jest przecież ludzka natura, prawda? Dam wam przykład, jak się to odbywało.
Jakaś nauczycielka ma wielką władzę, ponieważ posługuje się bóstwem, które ma tantrę z wieloma samaja. Jej zwolennicy muszą
przestrzegać tych samaja, może więc ona w ten sposób dobrze kontrolować swoich uczniów. Gdybym ja był innym przebiegłym uczonym,
który zamierza doprowadzić do upadku tej potężnej nauczycielki lub też jej dorównać, musiałbym wynaleźć jeszcze potężniejszą
tantrę, aby zdobyć władzę. Jeżeli bóstwo tej nauczycielki byłoby różowe, ja wybrałbym formę białą. Jej bóstwo ma osiem ramion,
moje będzie miało szesnaście! Jej tantra ma sto stron, moja dwieście! Ona ma czternaście samaja, ja czterdzieści! W ten, przypominający
epidemię, sposób doszło do upadku tantr. Dzisiaj prowadzi się wiele badań w tej dziedzinie. Nowocześni politycy, hinduiści
wtykają w to teraz nosy i otwarcie wyrażają krytykę, żeby ta zła historia się nie powtórzyła. Mogą o tym wszystkim mówić,
ponieważ w Indiach panuje wolność słowa.
Przez to, co powiedziałem, chciałbym wyrazić, że system jest chory, jeśli wysoko w górze jest jakiś bóg, a gdzieś na dole,
ludzie. Taki system może być nadużywany i wykorzystywany jako narzędzie manipulacji. Zarówno hinduiści jak i buddyści posiadają
tantry o głębokim znaczeniu i dużej doskonałości metod, ale niektóre z nich w dawnych czasach uległy degeneracji pod wpływem
uczonych, polityków. Z tego powodu Atisia i Dipankara, dwaj wielcy indyjscy mistrzowie buddyzmu, ostrzegali, że uczeni mieli
poważne trudności z odróżnieniem tantr nieautentycznych od autentycznych, ponieważ te pierwsze zostały napisane w bardzo wyrafinowany
sposób. Praktykowanie tantry było zatem bardzo drażliwą sprawą.
W Tybecie pierwsi uczeni byli niezwykle ostrożni, gdy prezentowali buddyzm. Aby uniknąć nadużyć, nauczali praktyki będącej
kombinacją sutry i tantry. Aspekt sutry (pogląd pustości) zapobiega nadużyciom, umożliwiając zachowanie w czystej postaci
głębokich metod tantrycznych.
Jeśli tantra praktykowana jest we właściwy sposób, oczyszcza fałszywy pogląd wiary w realność własnego "ja" jako rzeczywiście
istniejącej osoby. Wyobrażając sobie siebie samego jako czysty aspekt buddy w fazie powstawania, czyli kje-rim, przekształca
się pięć nieczystych skandh. Dzieje się tak jednak wyłącznie wtedy, gdy nie myślimy o formie medytacyjnej jako o posiadającej
ciało z krwi i kości, lecz rozumiemy, iż jest ona niesubstancjonalna i nie istnieje rzeczywiście. W przeciwnym razie nasze
nawykowe schematy pozostają takie, jakie były.
W fazie spełnienia, sog-rim, zwizualizowana forma rozpuszcza się w pustkę. Jest to inna zręczna metoda prowadząca do zrozumienia
pustej natury wszystkich zjawisk.
Pytanie:Czy kiedy praktykuje się szine, potrzebny jest codzienny kontakt z nauczycielem?
Szamar Rinpocze: Jeśli najpierw gruntownie poznasz w teorii wszystkie środki zaradcze, nie potrzebujesz codziennych wskazówek
nauczyciela. Wystarczy wtedy, jeśli spotykasz go raz na jakiś czas. Dlatego bardzo dobrze jest najpierw poznać teorię.
Pytanie: Jak to, co zostało powiedziane o Brahmie, braminach, ślubowaniach samaja i manipulowaniu ludźmi, ma się do inicjacji
i zawartych w nich samaja?
Szamar Rinpocze: Nie mogę za ciebie osiągnąć oświecenia, musisz to zrobić sam. Nauczyciel nie może "oświecić" ucznia. Pokazuje
mu kierunek, ale to ty sam musisz tego dokonać. Aby osiągnąć oświecenie, trzeba stosować antidota i podążać we wskazanym kierunku,
nie popełniając żadnych błędów. Nie wolno ci wypaczyć metod, z którymi pracujesz. Prawdziwe znaczenie samaja to "nie czynienie
rzeczy niszczących twoją drogę do oświecenia." Jeśli na przykład byłbym chory, musiałbym przestać jeść rzeczy, które przeszkadzałyby
w leczeniu albo sprawiałyby, że jeszcze bardziej bym się rozchorował. Przestrzeganie zdrowej diety byłoby wtedy odpowiednim
"samaja".
Nadużywanie samaja ma miejsce, gdy wykorzystuje się je do kontrolowania ludzi. Jeśli na przykład mówi się ludziom, że muszą
robić określone rzeczy, żeby zadowolić jakieś bóstwo, albo że muszą coś konkretnego zrobić, bo w przeciwnym razie bóstwo się
rozgniewa. Kiedy otrzymujecie jakąś inicjację, zawarta jest w tym również praktyka medytacyjna. Samaja oznacza wówczas niepopełnianie
wszystkich tych błędów, które utrudniałyby waszą praktykę. Na przykład w Diamentowej Drodze pięć trucizn umysłu nie jest postrzegane
jako trucizny w zwykłym znaczeniu tego słowa. Próbuje się zrozumieć, że, jak wspominałem już wcześniej w związku z negatywną
karmą, nie posiadają one rzeczywistej egzystencji. Kiedy rozpoznacie, że negatywna karma nie istnieje naprawdę, nie musicie
już się jej pozbywać. Nie usiłujecie już walczyć z karmą. Gdy spróbujecie zrozumieć naturę pięciu trucizn umysłu, okaże się,
że właściwie nie są one truciznami. Jedno z samaja Diamentowej Drogi polega na tym, że praktykując i otrzymując inicjacje,
postrzegamy pięć trucizn umysłu nie jako trucizny, lecz jako mądrość.
Nie oznacza to, że macie rozwijać gniew, lecz że powinniście rozwinąć pogląd pozwalający wam zobaczyć naturę mądrości zawartą
w gniewie. Nie powinniście traktować go jak negatywnego stanu umysłu, lecz zamiast tego wykorzystywać dla odniesienia z niego
większego pożytku. To właśnie jest samaja Diamentowej Drogi.
Być może pytanie odnosiło się również do przyrzeczenia, które może być składane w związku z inicjacją, iż będzie się regularnie
wykonywać praktykę na formę bóstwa, którego inicjację otrzymujemy. Nauczyciel mówi: "Teraz udzieliłem wam tej inicjacji i
musicie wykonywać związaną z nią praktykę, więc powtórzcie: "Zrobię wszystko, co powie mój guru." Nie jest to jednak główne
samaja, lecz sposób, w jaki skrótowo się je ujmuje. Mówiąc ściślej, samaja oznacza 14 głównych, 8 pobocznych , 40 dodatkowych
samaja itd.
Tekst inicjacji pomyślany był dla jednej lub dwóch osób. Dzisiaj używa się go podczas inicjacji, w których biorą udział setki
osób. W ten sposób system rozwinął się w Tybecie i jest to bardzo niewygodne, tekst stworzony dla kilku osób jest teraz używany
dla wielu ludzi.