Polując na umysł
Autor: Lama Ole Nydahl
Tłumaczenie: Ania Krochmal
Całe nasze życie zmienia się z chwilą, gdy zrozumiemy, że rzeczywiście posiadamy umysł, a więc możemy osiągnąć wszystko. Wtedy pojawia się nagle przestrzeń pełna możliwości, możemy kształtować świat na zewnątrz i wewnątrz zgodnie z naszym życzeniem, sięgamy po olbrzymie bogactwo. Przedstawię tu w skrócie, jak można przekształcić zwykły sposób postrzegania, by doprowadził do wyzwolenia i oświecenia, ku radości innych i nas samych.
Jeśli zdecydujemy się traktować rzeczy, jakby były czymś rzeczywistym, tzn. przyjmujemy realistyczne, materialistyczne podejście, początkowo doświadczamy przyjemnego wrażenia solidności i stabilności. Jednak wtedy również choroba, starość i śmierć stają się bardzo realne, a wielu ludzi zmienia poglądy na przeciwne, co jest pozbawione sensu i do niczego nie prowadzi. Nie sprawia to, że trudności znikają, pozbawia nas za to możliwości pracy ze zjawiskami na poziomie relatywnym. Większość osób po pewnym czasie próbuje powrócić do afirmacji życia, aż do chwili, gdy przestaje im to wystarczać i po raz kolejny skłania się ku czemuś negującemu lub abstrakcyjnemu.
Chociaż dzieje się tak od tysiącleci w sztuce i filozofii, jak również w ludzkim życiu, nikt dzięki temu nie osiągnął szczęścia. Dlaczego właściwie tu siedzimy? Cieszymy się, ponieważ ktoś odkrył, iż oprócz zmiennych obrazów na powierzchni zwierciadła istnieje również samo zwierciadło, oprócz fal oceanu, również sam ocean, a oprócz przeżyć, przeżywający. Jesteśmy wdzięczni Buddzie, gdyż jako jedyny spośród twórców wielkich religii ukazał to, co ponadczasowe, nieuwarunkowane, wykraczające poza wszystkie koncepcje i doświadczenia. W rzeczywistości piekło i niebo istot wydarza się pomiędzy ich żebrami lub uszami, czy też tam, gdzie według nich znajduje się umysł. Jedynie pogląd decyduje o tym, czy przeżywamy szczęście i widzimy ludzi jako świeżych i fascynujących, czy też wszystko jest dla nas przekleństwem i samo w sobie stanowi zagrożenie. Uczucie bycia prześladowanym musi należeć do najgorszych doświadczeń, a ponieważ czas oczekiwania na coś nieprzyjemnego odczuwany jest jako dłuższy niż czas trwania samego wydarzenia, nastawienie jest bardzo ważne dla dobrego samopoczucia. Przecież całe życie większości ludzi rozgrywa się pomiędzy lub przed oczekiwanymi wydarzeniami, a jak mawiają Duńczycy: "Tchórz umiera co chwila, bohater, tylko raz".
Po kilku latach praktykowania medytacji diamentowej drogi i słuchania nauk o mahamudrze uczymy się być tu i teraz, bez lęku i oczekiwań, wolni od myśli o tym, co było wczoraj i co zdarzy się jutro. W ten sposób zawsze pozostajemy w przejrzystej i promieniującej teraźniejszości. Zanim osiągniemy i urzeczywistnimy to wewnętrzne światło samego doświadczania, świat wydaje nam się wielką ilością różnych zjawisk, które ciągle przychodzą i odchodzą. Dlatego nauki buddy powinny pomagać przezwyciężyć przeszkody na ścieżce przede wszystkim na najwyższym poziomie. Być tym, który doświadcza, nie goniąc za niczym i niczego się nie obawiając, oto właściwy sposób przeżywania. Umysł nie jest rzeczą, jest przestrzenią. Jeśli poobserwujemy zjawiskowy świat i nasze własne wnętrze, stwierdzimy, że oprócz przestrzeni wszystko, co przeżywamy, kiedyś powstało, teraz właśnie się zmienia, by następnie znów się rozpuścić. Nic, co uwarunkowane, nie może być trwałe. "Nie przyjmujcie schronienia w zjawiskach", mówił Budda, wskazując zamiast tego na nieprzemijającą naturę buddy, którą posiadają wszystkie istoty. Prawdziwe jest tylko to, co teraz patrzy przez nasze oczy i słyszy przez uszy. Nie posiada koloru, nie może więc wyjść z mody, nawet jeśli zmienią się upodobania ludzi. Nie jest tuczące i nie może zaszkodzić zdrowiu. W swej naturze umysł jest po prostu bezgraniczną, otwartą przestrzenią pełną możliwości.
Przestrzeń może być rozumiana w różny sposób. Matematycy myślą o "elemencie neutralnym", inni o tym, co się jeszcze nie wydarzyło, o "potencjalnie możliwym". W moim umyśle przestrzeń jest nieoddzielna od wszechświata, jest zatem czymś bezgranicznym, a zarazem namacalnym i wszechobejmującym. Nie ma znaczenia, czy wyobrażamy sobie przestrzeń jako coś abstrakcyjnego, czy raczej jako coś, czego można doświadczyć, jako to, co się jeszcze nie wydarzyło, czy też jako coś otwartego, po czym żeglują niezliczone światy i w czym poruszają się miliardy atomów. Z pewnością nie jest ona czarną dziurą. Nie jest czymś brakującym pomiędzy rzeczami, lecz przypomina raczej pojemnik, gdzie wszystko powstaje, swobodnie gra ze sobą, jest doświadczane, a potem znów się rozpuszcza. Jest pusta, wolna od właściwości, promiennie przejrzysta, świadoma i bez granic.
Chociaż umiejętność oceny odległości jest tak ważna dla przetrwania, pojawia się coraz więcej przestrzeni wokół istot, nie zaś pomiędzy nimi. Z chwilą, gdy to zrozumiemy, zmienia się całkowicie nasze doświadczanie przestrzeni. Spoczywa się wtedy bardziej w swoim centrum, nagle nie jest się już oddzielonym lecz w samym środku. To właśnie ma na myśli lama, gdy mówi, że zawsze jest razem ze swoimi uczniami. Dzięki przestrzeni wszyscy połączeni są czymś, czego doświadcza się jako spontanicznie powstającej radości i co wyraża się jako dalekowzroczne pełne mocy działanie. Ktoś, kto nie trzyma się kurczowo myśli, uczuć i koncepcji, doświadcza wszystkiego bezpośrednio i w chwili obecnej. Nagle odkrywamy, jak bogaci naprawdę jesteśmy. Umysłu nie tylko nie można zniszczyć, również wydarza się w nim wszystko, co tylko możliwe. Tak jak w przestrzeni kosmicznej powstają światy, w naszym wewnętrznym świecie pojawiają się myśli, uczucia i koncepcje. Swobodnie grają ze sobą, by potem rozpuścić się w ten sam sposób, w jaki się pojawiły. Umysł nie jest nicością; jest pełen bogactwa i mocy, zdolności i właściwości. Nieskończoność przestrzeni i jej swobodna gra pozwala uświadomić sobie, że umysł jest nieograniczony, nie ma końca ani granic z zewnątrz, ani od wewnątrz. Doświadczenie to sprawia, że stajemy się dobrzy dla innych, ponieważ czujemy się coraz mniej od nich oddzieleni. Mimo że ludzie różnie wyglądają i się zachowują, ich umysły są takie same, nie posiadają długości, szerokości ani kształtu.Wszyscy mają naturę buddy.
Nasze własne problemy znikają, gdy zrozumiemy, że poza nami istnieją niezliczone istoty. Inni stają się ważniejsi, a działanie dla ich dobra rozwija się w całej pełni, nadając życiu sens. Jest się w samym centrum wydarzeń i rozwoju, radość, zaufanie i mądrość stają się czymś oczywistym.
Chodzi o to, by zrozumieć, że umysł jest wszystkim, a rozpoznanie przez niego swojej własnej natury to najwyższe urzeczywistnienie. Cokolwiek robimy, by sprawić sobie radość: odpowiednia dziewczyna, urlop, najlepsze wino, rezultat jest zawsze bardzo niepewny. Wprawdzie często przeżywamy coś przyjemnego, ale naprawdę fascynujące chwile to te, kiedy zapominamy chcieć i nie chcieć. Gdy po prostu spoczywamy w tym, co wydarza się tu i teraz, przepełnia nas nieoczekiwane uczucie ciepła, mocy, radości i sensu. Owo doświadczenie promienności zwierciadła jest o wiele wspanialsze niż wszystkie obrazy, które się w nim mogą pojawiać i znikać.
Na poziomie joginów istnieje wiele środków, które umożliwiają rozpoznanie własnego umysłu. Jeśli chodzi o Diamentową Drogę, Budda podzielił swoich uczniów według ich głównych przeszkadzających uczuć, które wykorzystał jako "paliwo" dla ich rozwoju. Nawet po uzyskaniu pełnego zaufania, że umysł ma naturę Buddy, u niektórych osób występuje szczególnie silne lgnięcie. Są to ludzie, którzy zawsze wiedzą, co się im podoba i natychmiast zapominają o tym, czego nie lubią. Inni mają problemy z intensywną awersją, często są kapryśni, mają zły humor i od razu wiedzą, co im przeszkadza. Jeszcze inni są raczej pomieszani. Nigdy nie są pewni, co lubią, a czego nie; ich uczucia i nastroje często się zmieniają. W przypadku każdej z tych trzech skłonności Budda podał właściwe metody na wielu poziomach. Są one przekazywane aż do dnia dzisiejszego.
Typ pożądania. Jakie jest ich zachowanie na co dzień? Osoba mająca dużo pożądania otwarta jest także na radość, ponieważ jej umysł nastawiony jest po prostu na doświadczanie szczęścia. Ktoś taki powinien równocześnie szybko rozwinąć zrozumienie, że wszystko jest przemijające i nie może pozostać na zawsze. Równie ważnym przyzwyczajeniem przynoszącym pożytek innym jest ofiarowywanie istotom swoich dobrych wrażeń. Wszystko nabiera głębokiego sensu, gdy z całego serca pragniemy przekazać innym całe dobro, którego doświadczamy i pozwalamy im brać w tym udział.
Typ gniewny. Wprawdzie pożądanie jest karmiczną przyczyną odrodzenia się w ludzkiej formie, jednak ktoś, kto przeżył głębokie rozczarowanie lub wydatkował na coś wszystkie swoje siły, często zamiast tego staje się zazdrosny, a następnie gniewny. Taki człowiek dokładnie wie, co mu się nie podoba i nawet wbrew swojej woli roztacza wokół siebie atmosferę pesymizmu i przygnębienia. W tym przypadku należy rozwijać współczucie, rozumiejąc, że być może ludzie, u których widzimy tyle wad, mają poważne problemy, a nawet jeśli tak nie jest, to w każdym razie starzeją się i umierają. Kluczową rolę ma zrozumienie, że ludzie nie popełniają błędów, ponieważ są źli, lecz z powodu głupoty. Oni też chcą być szczęśliwi i dobrze się czuć, ale zamknęli sobie do tego drogę i dlatego zamiast sięgać po kwiaty, brną w osty. Gdy pojmiemy, że każdy posiada naturę Buddy i pragnie szczęścia, naturalne staje się odczuwanie współczucia. Czynimy to, co w przyszłości będzie przynosić pożytek istotom i społeczeństwu. Osoby gniewne powinny ponadto otaczać się czujnymi, wrażliwymi ludźmi. Kiedy inni widzą ich cierpienia, większość osób staje się w stosunku do nich łagodniejsza i tym samym je ochrania.
Typ pomieszany. Jeśli stwierdzimy, że w codziennym życiu główną skłonność naszego umysłu stanowi pomieszanie, powinniśmy ograniczyć rozmyślanie do niezbędnego minimum, i po prostu robić to, co mamy przed nosem. Powinniśmy postępować w ten sposób aż do chwili, gdy dzięki nabytym doświadczeniom stopniowo rozwinie się w nas silne przekonanie, a potem budować na tym, co już zrozumieliśmy. Istnieje pomieszanie wywołane przez nieprzejrzyste otoczenie, na przykład pogląd powstały wskutek utopijnego, poprawnego politycznie myślenia, czy też cierpienie spowodowane przez niewprawny umysł. Oba rodzaje są bardzo uciążliwe i uniemożliwiają pomaganie innym. Wielu ludzi pełnych dobrych chęci nie potrafi skutecznie działać, ponieważ nie są oni w stanie dostrzec faktów.
Zabawnie jest obserwować na ulicy istoty gnane swoimi stanami wewnętrznymi. Można ujrzeć tych, którzy przyciskają nosy do wystaw sklepowych, ponieważ zawsze chcą być bliżej pożądanych rzeczy. Tych, którzy o mały włos nie zostają przejechani przez samochód, gdyż tak wysoko zadzierają nosy, oddalając się od przedmiotów pożądania, oraz tych, którzy biegają tam i z powrotem, podążając za swymi zmiennymi uczuciami. Chociaż są też osoby dumne, zazdrosne i skąpe, trzy powyżej scharakteryzowane typy jako podstawowe występują najczęściej.
Jeśli stworzyliśmy sobie wystarczająco dużo przestrzeni, możemy wyjątkowo skutecznie przekształcać swoje emocje. Bynajmniej nie jest to nudne. Budda podaje w tym celu środki, które pracują zarówno z formą, jak i bez formy. Niektórzy określają oba te sposoby wspólną nazwą diamentowej drogi, inni używają dla drogi bezforemnej określeń " wielka pieczęć" lub " wielka doskonałość".
"Droga środków" składa się z fazy budowania i fazy rozpuszczania w medytacji. Faza druga zawiera pracę z oddechem i z wewnętrznymi kanałami energii w ciele, które przenoszą energię świadomości i przekształcają doświadczenia indywidualne w ponadosobiste. Uczucie posiadania ego, oddzielnego od całości, zmienia się w stan ponadczasowej przejrzystości i rozkoszy, gdzie wszystkie możliwości umysłu swobodnie grają, a przestrzeń doświadczana jest w całej swej mocy. Ten, kto odważy się zakosztować radości tego poziomu, nie zatrzymując się przy tym, staje się od tej chwili szczęśliwym człowiekiem.
Typy pożądania używają najchętniej tantry matczynej. Jest ona pełna zaufania jak miłość, a buddowie są naszymi przyjaciółmi. Pożyteczne są również doświadczenia sprzężenia zwrotnego, powstające pod wpływem określonych pozycji ciała i kolorów buddów. Wyzwalają one strumienie energii w ciele oraz wywołują w umyśle stany otwartości. Jeśli ma się do tego wszystkiego zaufanie, nie ma potrzeby poświęcać dużo czasu na fazę budowania w medytacji. Można zamiast tego szybko stopić się z buddami, pozostawać w tym stanie i po prostu czuć się jak w domu. Oczywiście powinno się to odbywać bez sentymentalizmu, bo w końcu również my sami mamy naturę buddy. W tej fazie znika wrażenie, że przeżywający jest kimś oddzielnym, samo przeżywanie i to, co przeżywamy, staje się jednym, przestrzeń rozszerza się bez jakichkolwiek granic i doświadczamy potężnego uczucia pełni. Po bezwysiłkowym spoczywaniu wszystko wokół wyłania się świeże i nowe, wspaniała uczta dla umysłu. Przestrzeń zawiera w sobie nieskończone możliwości i działamy dla dobra wszystkich istot.
Ludzie gniewni wolą raczej tantrę ojcowską i koncentrują się głównie na fazie budowania. Chcą wiedzieć wszystko aż do najdrobniejszych szczegółów, ponieważ z reguły mają mało zaufania i nie chcą dać się oszukać. Dzięki temu stają się bardzo uczeni, nie potrafią jednak wytrzymać czegoś tak akceptującego jak faza stopienia się z buddami, więc pozostają w niej krótko.
Typom pomieszanym radzi się, by faza budowania i faza rozpuszczania były równej długości. Powinni przy tym dokładnie rozumieć każdy kolejny krok, aby ich umysł zawsze powracał do tego, co najistotniejsze. Są to medytacje tantry niedualnej. Tak wygląda droga środków, dzięki której świat doświadczeń staje się czysty i pełen znaczenia, umysł może łatwiej manifestować swoje zdolności, aż w końcu rozpoznaje swoją naturę.
W przypadku "nauk bezforemnych", na poziomie najwyższego poglądu umysł przygląda się bezpośrednio samemu sobie. Również i tu istnieją różne sposoby, które sprawiają, że dzięki własnej mocy może rozpoznać swą naturę. U typów pożądania chodzi o przeżycie podobne do zanurzenia się w morzu. Najważniejsze jest tu bogactwo doświadczeń. Ścieżka jest zawsze wolna, pełna swobodnej gry umysłu, spoczywa się w chwili obecnej. Przy całej tej radości trzeba jednak uważać na lgnięcie i nie stać się jak gąbka chłonąca przyjemne doświadczenia. Bardzo ważną rzeczą jest równoczesne rozwijanie współczucia i zdolności inteligentnego rozróżniania, oraz odwaga, by patrzeć w daleką przyszłość i działać adekwatnie do sytuacji.
Osoby gniewne nie lubią dopuszczać do tego, by rzeczy za bardzo się do nich zbliżały, potrzebują przestrzeni i nie lubią, gdy się im przeszkadza. Pomaga im obserwowanie samowyzwalającej właściwości umysłu, tego, że wszystko wewnątrz i na zewnątrz ponownie znika. Rozwinięcie wglądu, że umysł ciągle sam się wyzwala i nic przeszkadzającego nie może się w nim zaczepić czy pozostać, jest wyzwalające jak lot nad morzem. Niebezpieczeństwo stanowi tu duma i przemądrzałość, które można zrównoważyć częstym powtarzaniem mantry " Om Mani Peme Hung".
Typ pomieszany pracuje na poziomie "wielkiej drogi środka", woli raczej zanieść próbkę wody do laboratorium i utrzymywać zrozumienie intelektualne. Stopniowo, w ciągu wielu żywotów przeradza się to dopiero w coś żywego, poruszającego całą jego istotę na wszystkich poziomach.
W obu pierwszych przypadkach, jak już wspomniałem, praca od samego początku obejmuje całościowo ciało, mowę oraz umysł, zmienia istoty na wszystkich poziomach. Niektórzy osiągnęli dzięki temu oświecenie w ciągu jednego życia, ale jest to niezwykle rzadkie. Pierwsza z tych dróg nazywana jest "wielką pieczęcią", w sanskrycie "mahamudrą", a po tybetańsku " cziak czien" i stanowi specjalność linii Karma Kagyu. Druga nosi nazwę " wielka doskonałość" (dzogczen po tybetańsku, maha ati w sanskrycie) i reprezentowana jest przede wszystkim przez tradycję Nyingma. W obu tych przekazach dąży się do bezpośredniego doświadczenia, chodzi w nich o przeżywającego. To samo odnosi się także do Sakja, trzeciej z tzw. starych szkół lub "czerwonych czapek". Również u nich głównym celem jest bezpośrednie doświadczenie zwierciadła pod odbijanymi obrazami, oceanu pod falami, pomiędzy i poza myślami, czegoś, co jest świadome i tych myśli doświadcza. We wszystkich trzech wymienionych szkołach najważniejsze są doświadczenia, nie zaś myśli i koncepcje. Dlatego w tradycjach posiadających całkowity przekaz, tak wielkie znaczenie ma medytacja, a nie debata. Tylko w stanie bezwysiłkowego spoczywania można naprawdę zrozumieć, że wszystko jest umysłem. Krok po kroku rozpoznaje się wtedy pomiędzy myślami i uczuciami świadomą przestrzeń i coraz lepiej można w niej spoczywać. Nie ma większego szczęścia.