Symbolika buddyzmu tybetańskiego
Autor: Lama Ole Nydahl
Tłumaczenie: Tłumaczyła Mira Boboli
Tybetańczycy zawsze przedstawiają buddów na kwiatach lotosu. Lotos jest najprawdopodobniej najczystszą rośliną w przyrodzie. Wyrasta z błota, przebija się ku otwartej przestrzeni przez często zamuloną wodę i dopiero wtedy rozwija się w pełni w promieniujący blaskiem i doskonały pod każdym względem kwiat. Z tego powodu jest symbolem czystości i został uznany za miejsce, w którym wszystko się rozpoczyna. "Zrodzony z lotosu" oznacza w swej naturze czysty, nie jak nieskazitelna dziewica, która nigdy się nie kochała i niczego nie przeżywała, lecz czysty doskonałością przekształcenia autentycznych, różnorodnych doświadczeń, mających swe korzenie w prawdziwym życiu. Jest centrum zjawisk, prawdziwą energią, przyjmowaniem tego, co się pojawia, wykorzystaniem i transformacją. Musicie to dobrze zrozumieć, bo inaczej poddacie się koncepcji niepokalanego poczęcia i zaczniecie oddalać się od życia. Jeżeli wyobraża się łagodną formę buddy, to na kwiecie lotosu leży najpierw dysk księżyca, promieniujący łagodnym światłem współczucia. Formy gniewne stoją w kręgu płomieni na dysku słońca, będącego mocą natychmiastowego działania.
Wspominałem już wcześniej o tej "palącej" mądrości słońca. Czasami, jak na przykład w przypadku VIII Karmapy, występuje jednocześnie dysk księżyca i słońca lub słońca i księżyca. Buddowie na ogół stoją lub siedzą (czasami pod wpływem hinduizmu lub bonu z jednym kolanem opuszczonym) często na różnych zwierzętach, dla podkreślenia ich wyjątkowych właściwości. Promienna Bogini, Palden Lamo, jedzie na mule przez ocean krwi. Odcina ego i przeszkody jakie ono powoduje, nie można jej w tym powstrzymać, jest zawzięta jak muł. Siedzi bokiem w siodle, na ludzkiej skórze, ma dwie lub cztery ręce (cztery jeśli występuje jako partnerka Mahakali). Gniewny aspekt Guru Rinpocze i II Karmapy, Dordże Trollo, stoi na tygrysie. Jest czer-wono - czarny z twarzą zwróconą na bok. W rękach trzyma dordże, inne liczne dordże spadają wokół niego, tłumiąc duchową dumę. Ma też purbę, dzięki której panuje nad wrogami i negatywnościami. Żeński biały strażnik, Apszi, mknie szybko na białym koniu. Budda Mądrości, Mandziuśri siedzi na lwie. Buddowie siedzą też na innych dziwnych zwierzętach, wężach, smokach, lub przedmiotach, ale zasada, że najpierw jest przedstawiony kwiat lotosu, dysk słońca lub księżyca czy też oba naraz i dopiero na nich zwierzę wyrażające konkretne właściwości, musi być zachowana. Nawet Palden Lamo przemierzająca morze krwi znajduje się wewnątrz olbrzymiego lotosu. Wszystkie kultury mówią o różnego rodzaju promieniowaniach, gloriach, aureolach i zbawiennych energiach. W chrześcijaństwie przyznawanie się do posiadania wyjątkowych mocy było niebezpieczne. Można było następnego dnia z wyroku inkwizycji zostać spalonym na stosie, być posądzonym o konszachty z diabłem itd. Wśród buddystów można otwarcie powiedzieć: mój umysł osiągnął pewien stopień przejrzystości, doświadcza nie tylko materialnych rzeczy, ale również pól energii.
Na ogół buddowie mają jedno pole mocy dookoła ciała i jedno dookoła głowy (jeżeli mają kilka głów, pole mocy również jest jedno) . Dobrze to widać na przykładzie Buddy Medycyny. U niego, jak i u innych form łagodnych, jedno pole mocy emanuje z serca, a drugie z głowy. Kolor promieniującego światła zależy od rodziny buddy, do której dana emanacja należy. U form groźnych pola mocy są bardziej podobne do płomieni buchających we wszystkich kierunkach. Jeśli przyglądacie się tankom, musicie widzieć również to, co nie zostało namalowane. Poza górami i chmurami często o psychodelicznych kolorach, jest to orszak niezliczonych buddów wypełniających całą przestrzeń. Znajdują się oni zawsze wewnątrz mandali, swojego pola mocy. Wyobraźcie sobie, że jesteście buddą, oświeconą radością, mądrością, współczuciem, nieustraszonością lub ochroną i znajdujecie się w centrum. Posiadacie trzydzieści dwie doskonałe właściwości powstałe dzięki zniknięciu waszego ego, podziału na ja i ty. Wasza energia została uwolniona, a swobodna gra umysłu i przestrzeni stała się możliwa. Siedzicie w tęczowym domu o kwadratowej podstawie. Ściany wewnętrzne, te najbliżej was, są tego samego koloru, co wy i wasza rodzina buddy. Czterech wejść umieszczonych z czterech różnych stron świata strzegą strażnicy kierunków. Przy zachodniej bramie stoi czerwony, północnej pilnuje zielony, wschodniej niebieski, a południowej żółty. Pozwalają wejść do środka i otrzymać błogosławieństwo tylko tym, którzy chcą uwolnić się od swojego ja oraz wszelkich neuroz i są gotowi na otwarte, szczere spotkanie. Wewnątrz, dookoła was znajduje się osiem aspektów żeńskiej energii (jak u Hewadżry) lub cztery (jak u Demczoga). Wypromieniowania gniewne mają mandale o podstawie w kształcie trójkąta, brązowo - lub czerwono - czarne.
Dukar, Biała Parasolka, jest wyjątkowo blisko związana z Buddą, nazywana jest jego córką serca. Jej mantra nie została nigdy wypowiedziana. Pojawiła się po prostu w tym samym momencie, kiedy Dukar wyłoniła się z węzła na czubku głowy Buddy. Biała Parasolka jest strażnikiem, swą moc koncentruje szczególnie na ochronie przed wrogami i wypadkami. Pojawia się błyskawicznie jak biała chmura, przeszkoda o którą miałeś uderzyć znika, a ty jedziesz dalej bezpiecznie. Przekonałem się o tym wiele razy. Znacie zapewne historię opisaną w "Dosiadając tygrysa", kiedy to jechaliśmy oblodzoną autostradą w stanie Minnesota. Nasza toyota wpadła w poślizg i zaczęliśmy pędzić prosto na wielki słup drogowy. Już prawie słyszałem huk uderzenia i rozbijanego szkła, kiedy mignął on nam gdzieś przed oczami. Obejrzeliśmy się do tyłu i zobaczyliśmy ślady naszych kół, a pomiędzy nimi nietknięty nawet słup. Możecie mi wierzyć lub nie, ale mogą to potwierdzić inni ludzie, którzy także tam byli. Dwie minuty przed całym zdarzeniem zobaczyłem, że nie mamy żadnego strażnika. Szybko wyjąłem fotografie Mahakali i Dukar i położyłem je przy przedniej szybie. Opowiadam wam tę historię, by pokazać wyjątkowy wymiar tego, co się czasami wydarza. Jeżeli będziecie utrzymywać codzienny związek z Mahakalą i innymi strażnikami, doświadczycie ich ochrony.
Jedna z najważniejszych tanek Białej Parasolki znajduje się w Muzeum Etnograficznym w Hamburgu. Wywiera rzeczywiście wyjątkowo silne wrażenie.
Dookoła Dukar możecie zobaczyć pole płomieni oświeconego współczucia, znacie je z wyobrażeń Mahakali i innych strażników. Oznacza ono natychmiastowe, gwałtowne i niepowstrzymane działanie, które nie przekształca waszych problemów w delikatny i miły sposób, lecz rozbija was na kawałki, scala od nowa, a wy, dopiero kiedy jest już po wszystkim, łapiecie się za głowę i pytacie, co się stało. Biała Parasolka ma tysiąc rąk, tysiąc głów i tysiąc nóg. Prawymi rękoma łagodnie panuje nad wewnętrznymi przeszkodami. Trzyma w nich podwójne dordże, sztandary zwycięstwa, sztandary rozwoju, pomoce naukowe. W lewych rękach trzyma różne rodzaje broni, którymi kontroluje świat w gniewny sposób: łuki, strzały, dzidy, miecze, noże itd. Łapie na przykład na lassa i haki złe energie, przyciąga je do swojego łagodnego serca, przeobraża składając im propozycje nie do odrzucenia, by pracowały dla dobra ludzi, po czym je uwalnia. W dwóch wewnętrznych rękach z kolei trzyma koło Dharmy i białą parasolkę, od której pochodzi jej imię. Tysiącem małych stóp depcze to, co negatywne i szkodliwe. Widzi i wie wszystko, panuje nad kierunkami tysiącem głów, skierowanych po dwieście w każdą stronę. Wznoszą się one piramidalnie do góry, promieniując kolorami pięciu mądrości, czerwonym, żółtym, białym i zielony, na samym szczycie, jakby wchodząc w przestrzeń, znajdują się białe. Dziesięć dolnych zębów to strażnicy żeńscy, a dziesięć górnych to męscy. Swym okiem mądrości Biała Parasolka postrzega ostateczną naturę zjawisk. Wszystko jest w niej zawarte.
Dukar może występować także w łagodnej, błogosławiącej formie. Jest wspaniałą, ochraniającą matką i naprawdę jest w tym piękna. Biała Tara zawsze przebywa w jej sercu. Często myli się ją ze stojącą formą współczucia wszystkich buddów, Czenrezig. On również ma tysiąc rąk, ale w zewnętrznych nie trzyma żadnych przedmiotów, udziela nimi jedynie błogosławieństwa. Ma jedenaście głów, dziewięć w pięciu kolorach, na nich głowa strażnika, a na samej górze Amitaby.
Ponieważ Dukar tak dużo dla nas robi, zapytałem ją kiedyś w bardzo głębokiej medytacji, czy powinniśmy wykonywać jakąś jej specjalną praktykę. Odpowiedziała, że jest obecna, kiedy wykonuje się przywołanie Mahakali i to wystarczy. Dlatego też nie zapoznaję was z jej mantrą. W niebezpiecznych sytuacjach, np. w podróży, możecie wyobrażać sobie, że otwiera nad wami swoją białą parasolkę i powtarzać mantrę "Karmapa czieno".
Spotykam czasami niektórych buddów. To bardzo ekscytujące uczucie, kiedy widzi się jakąś formę zawieszoną w przestrzeni tuż przed sobą, przejrzystą i promieniującą. Wrażenie jest takie, jakbyście włożyli palce do gniazdka i czuli, jak cała energia elektryczna miasta przepływa przez wasze kości, nie ma silniejszego doświadczenia. Chciałbym mieć więcej czasu, by medytować, żeby dzień był tak długi jak miesiąc. Po takim spotkaniu czuje się głęboką wdzięczność, pragnie się dziękować, pracować o wiele więcej. Zawsze kiedy pytaliśmy Karmapę, czy powinniśmy iść na dłuższe odosobnienie, on zadawałał nam pytanie: " A kto będzie zakładać ośrodki? " Odpowiadaliśmy: "W porządku Szefie, wracamy do pracy". On zaś obiecywał nam więcej mocy i te same doświadczenia, do jakich dochodzi się po długim siedzeniu. Czy można mu było odmówić?
Wracajmy jednak do strażników. Otóż są ich różne rodzaje. Niektórzy nie mają oka mądrości na czole, są podobni do bogów przyrody i często posiadają głowy zwierząt, byka, jelenia, antylopy lub węża. Nie są bodhisattwami lecz nieoświeconymi energiami, które władają na pewnych terenach. Na pewno znacie takie skrzyżowania dróg, na których często zdarzają się wypadki i takie, gdzie przy podobnym ukształtowaniu terenu nie ma ich prawie nigdy. Trudno jest to wytłumaczyć. W takich miejscach ma się wrażenie, jakby spotykały się tam odmienne energie. Jeżeli jesteście dla nich mili, są waszymi przyjaciółmi, a jeśli nie, potrafią naprawdę dokuczyć. Jeden ich rodzaj to nagowie. Nie lubią, kiedy ingeruje się w środowisko, w którym panują. Dla uspokojenia ich i zjednania sobie, wykonuje się różne rytuały. Robi się to zawsze w czasie budowy klasztorów albo stup, zakopuje się wtedy w ziemi naczynia z ofiarami zwane bumpami i wypowiada słowa przeprosin: mamy nadzieję, że nie przeszkadza wam to, że zmieniamy wasze otoczenie, przyjmijcie nasze ofiary. Podczas ceremonii poświęcania stupy na południu Hiszpanii przeprowadzanej przez jednego z naszych najwspanialszych lamów, Lopbyna Tseczu Rinpocze, miały miejsce wydarzenia, w które trudno uwierzyć. Wielkie orły, niespotykane w tym rejonie, krążyły po niebie, dosłownie znikąd pojawił się też wirujący w powietrzu słup kwiatów i liści. Wszystko to wydarzyło się za sprawą lokalnych energii, zaktywizowanych, obłaskawionych i usatysfakcjonowanych poświęconymi im rytuałami i ofiarami.
Są również energie nazywane po tybetańsku "damczie". Zostały one opanowane przez mistrzów, takich jak Guru Rinpocze czy II Karmapa. Wędrowali oni po Tybecie, udawali się na wysokie górskie przełęcze lub tereny nawiedzane przez klęski żywiołowe, zarazy itp. i tak długo medytowali, aż udało im się nawiązać kontakt z miejscowymi energiami, sprawcami owych kataklizmów. Mówili do nich: słuchaj chłopcze, poznałem wibrację twojej energii jak numer telefonu. Jeśli nie przestaniesz szkodzić, rozpuszczę cię i odeślę do innej egzystencji. Na skutek takiej perswazji wiele z tych form podporządkowywało się i zostawało bodhisattwami. Często wyglądają niecodziennie, posiadają wiele ust na brzuchu, mają rybie ogony i inne dziwaczne dodatki. Te z nich, które nie chciały się zmienić, były w magiczny sposób przywiązywane do purb zrobionych z odłamków meteorytów, po czym zakopywano je w ziemi i budowano nad nimi stupy. Mówi się, że jednym z powodów dla których Chińczykom udało się podbić Tybet, było to, że gelugpowie pozwolili na niszczenie owych stup. Uwolnione zostały wtedy długo więzione, wyjątkowo złośliwe energie.
Na Zachodzie ciągle istnieją bogowie przyrody z czasów przedchrześcijańskich i myślę, że mamy z nimi dobry kontakt. Kiedy chrześcijanie przybyli do Europy, zwykle budowali swoje kościoły na starych miejscach duchowego kultu. To nie oznacza, że pogańscy bogowie umarli, często wciąż tam przebywają. Staram się z nimi zaprzyjaźnić, po prostu lubię ich i można z nimi współpracować. Na przykład Holger Danske ma olbrzymie pole mocy. Podczas niemieckiej okupacji, oddział ruchu oporu, składający się z jego wyznawców, nie odniósł prawie żadnych strat. Za pierwszym razem, kiedy zobaczyłem jego posąg na zamku Kronborg w Helsingżr, przyłożyłem fotografię Rumteku do jego głowy i powiedziałem: teraz jesteśmy przyjaciółmi, będziemy pracować razem. Rzeczywiście głęboko go odczułem. Zawsze, kiedy wracam tamtędy do Danii, przywożę mu monety i czekolady z różnych części świata. Kiedyś przyprowadziłem do niego Karmapę, by go pobłogosławił. W Europie prawie każdy kawałek ziemi został przekopany, więc bogowie żeby przetrwać, musieli związać się z ludźmi i dlatego można z nimi współpracować. (Można wierzyć w bogów albo nie, ale właśnie dostaliśmy ni stąd ni z owąd piętnaście tysięcy dolarów od jakiegoś monopolu loteryjnego, będą pieniądze na nowe okna w ośrodku w Kopenhadze) . Radziłbym jedynie uważać na tych z Afryki i Ameryki Południowej, gdyż potrafią być naprawdę nieprzyjemni.
Kolejna grupa strażników to ci, którzy zostali wyemanowani przez Buddę. Doszedł on po prostu do wniosku, że jeżeli będzie siedział tylko przez cały czas uśmiechając się i powtarzając "om, słodkie om", nie zdziała zbyt wiele i wypromieniował gniewne emanacje. Jedna z opowieści mówi o tym, jak Czenrezig siedział wypoczywając po ciężkiej pracy i z zadowoleniem myślał: zrobione, długo pomagałem ludziom, nadszedł czas na wakacje. Nagle popatrzył w dół i zobaczył nas, znów robiących to, co zwykle. Eksplodował wówczas i rozsypał się na drobne kawałeczki, przekonany, że nigdy nie zdoła wykonać swojej pracy. Wtedy przyszedł jego lama, Budda Amitaba, połączył go w całość i uformował w ten sposób Tysiącramiennego Czennrezig z dziewięcioma głowami. Pomyślał jednak jeszcze, że dobroć i łagodność nie wystarczą i potrzebna jest również moc ochronna, pozwalająca czasami potrząsnąć ludźmi. Dodał więc jeszcze głowę Mahakali, a na samej górze swoją.
Innym razem Czenrezig znów spojrzał na chwilę w dół na nasz ludzki świat i łzy napłynęły mu do oczu. Spadły one na ziemię zamieniając się w dwadzieścia jeden form Wyzwolicielki. Z dwóch największych kropel powstały Zielona i Biała Tara. Jest wiele podobnych historii, ale zasadniczo współczucie wszystkich buddów, Czenrezig, w gniewny sposób manifestuje się jako Sześcioramienny Mahakala. W dwóch rękach trzyma skórę, w pozostałych różne dordże. Gniewny aspekt mądrości wszystkich buddów, Mańdziuśriego, to Czteroramienny Mahakala. Trzyma on księgę, strzały i łuk. Ochronnym wypromieniowaniem mocy wszystkich buddów, Czianno Dordże, jest główny strażnik naszej linii, Dwuramienny Mahakala. Podskakuje wdeptując w płonący dysk słońca wszystko co negatywne. W rękach trzyma nóż odcinający wszelkie przeszkody i miseczkę pełną krwi ego, którą pije, przekształca i później wykorzystuje. Wszyscy ci strażnicy mają tę samą esencję, różnią się tylko właściwościami. Są tą samą mocą, mądrością i współczuciem przestrzeni, manifestującymi się w odmienny sposób. Mam bardzo silny związek ze strażnikami, dużo mi pomagają, więc nawet bez inicjacji możecie robić ich medytacje. Również mając inicjację tylko jednej z form, możecie medytować na pozostałe.
Pytanie: Jaka jest różnica pomiędzy Białym i Czarnym Mahakalą?
Biały Mahakala jest jednym z aspektów Sześcioramiennego Mahakali. Stoi na Ganeszu, indyjskim bogu o ciele słonia, który łachotany jego stopą wyrzuca z siebie klejnoty. W rękach również trzyma klejnoty, symbole zasobności, ponieważ sferą jego działania jest bogactwo. Daje wam wszystko co jest potrzebne, byście mogli praktykować Dharmę. Ma też swoją mantrę, ale jeśli prosicie go o coś i myślicie wtedy o jego czarnym bracie, to wystarczy. On mu wszystko przekaże.
Pytanie: Kim jest Kurukulle?
Kurukulle, czerwona tańcząca dama, jest buddyjskim Amorem. Kiedy dosięgnie was jedną ze swoich strzał, nagle odkrywacie, że jesteście zakochani. Występuje we wszystkich starych tradycjach, ale szczególnie popularna jest w linii Szakja. Również XVI Karmapa udzielał do niej inicjacji.