Kuchary, wiosna '97
Autor: Leszek Misiek Nadolski
Ponieważ panująca obecnie aura nie ułatwia pracy, a stan naszego konta systematycznie dąży w kierunku pewnej obłej cyfry, pojawił się odpowiedni moment na chwilę refleksji. Możemy spojrzeć na to co udało nam się osiągnąć, a następnie zająć się przyszłością. Rozpocznijmy od drogi dojazdowej prowadzącej z Drobina do Koziebród. Ci z was, którzy wcześniej dojeżdżali do nas samochodami i zdążyli przyzwyczaić się do stanu tutejszych dróg, doznają szoku. Wertepy i charakterystyczna "tarka" zniknęły, a w ich miejsce pojawił się asfalt. Nie myślcie więc, że zabłądziliście, wszystko jest w porządku. Przez prawie dwa kilometry będziecie mogli cieszyć się zdobyczami cywilizacji. Niestety dalszy odcinek drogi zachował swój oryginalny charakter.
Kiedy znajdziecie się w okolicach sklepu, popatrzcie na prawo, leży tam ostatnio przez nas kupiony kawałek ziemi, który historycznie należał do posiadłości dworskiej. Zmierzamy również do przejęcia sklepu, którego bliskie sąsiedztwo jest uciążliwe głównie dlatego, że oferowane tutaj tanie piwo przyciąga swoich zdeklarowanych fanów, oczywiście spożywających je na miejscu. Możecie sobie łatwo wyobrazić, dlaczego męczy nas ich obecność. Jest to konieczny i chyba ostatni zakup, po którym będziemy w posiadaniu zwartego, zbliżonego w kształcie do kwadratu terenu, gdzie już bez przeszkód będziemy mogli rozwijać swoje aktywności.
Idąc dalej z pewnością zwrócicie uwagę na stawy. Kamienne nabrzeża podpierające porastające trawą skarpy i czysta woda, są efektem pracy brygady "stawiarzy", która pod kierownictwem Bogusia zmieniła dwa bajora o mocno podejrzanym zapachu i wyglądzie w coś tak pięknego.
W końcu docieramy do budynku. Bryła zewnętrzna została w pełni odbudowana, a elewacja otynkowana. Wszystko wygląda okazale i ma swoją klasę. Doczekaliśmy się także łazienki wyposażonej w prysznice i umywalki z ciepłą wodą. Właśnie teraz Andrzej, Kacper i Darek kończą ocieplanie poddasza, co zakończy kolejny etap prac budowlanych. Ponieważ brakuje pieniędzy na dalsze kroki, na razie w ośrodku pozostanie podstawowa załoga, która zapewni jego normalne funkcjonowanie. Zbyszek będzie nadal prowadzić wszystkie sprawy biurowe, Kamilla kuchnię, a Darek zadba o resztę. Odnośnie przyszłości mamy również konkretne plany. Być może te techniczne wynurzenia będą dla was mało interesujące, ale z drugiej strony pokazują ile warunków musi zaistnieć, by tak wielka "maszyna" mogła właściwie pracować. Warto sobie uświadomić, że o wszystkie niezbędne do cywilizowanego życia udogodnienia musimy tutaj zadbać sami. W mieście wygląda to dużo prościej, wystarczy zapłacić odpowiednie rachunki i wszystko dzieje się samo.
Zeszłoroczne letnie kursy ujawniły poważne braki w infrastrukturze, ukazując tym samym kierunek dalszych inwestycji.
Po pierwsze musimy wykonać ostateczne przyłącze elektryczne. Do dzisiaj nadal funkcjonuje tymczasowe zasilanie (już ponad dziesięć lat!), które przynajmniej teoretycznie dawno powinno było spłonąć. Jest to dosyć skomplikowane przedsięwzięcie, ponieważ pociągnie za sobą między innymi wymianę transformatora zasilającego całą wieś. W tej chwili w momentach gdy pracujemy pełną mocą w okolicznych gospodarstwach przygasają żarówki i wyłączają się telewizory.
Po drugie, woda. Od kilku lat pozyskujemy ją ze studni głębinowej, dalej przez hydrofory i filtry trafia do kranów. Okazuje się, że hydrofory są za małe, co objawia się tym, ze w godzinach szczytu woda nie dociera między innymi do domku Rinpocze. Poza tym filtry przy tak dużym poborze wody nie są w stanie wystarczająco jej oczyścić. Prawdopodobnie jednak wszystkie problemy z woda skończą się w tym roku, gdyż gmina podjęła program rozbudowy wodociągów miejskich.
Wreszcie ostatnim problemem z tej dziedziny są ścieki. Wszystkie nieczystości trafiają do szamba, które dla naszych potrzeb jest zdecydowanie za małe. Podczas kursów musimy dokonywać cudów, by w tym wszystkim nie utonąć.
Są to niezbędne warunki, bez spełnienia których nie można normalnie funkcjonować. Ponieważ bardzo długo męczyliśmy się w kolejkach do wynalazków, często tylko z nazwy przypominających sanitariaty, przyzwyczailiśmy się, że są one czymś typowym dla Kuchar. Nadszedł czas na zmiany. Ponieważ są to inwestycje kosztowne i niestety w tej chwili możemy liczyć tylko na własne siły, nie uda nam się rozwiązać żadnego z tych problemów bez waszego wsparcia finansowego. Wszystkie zebrane środki zostaną przeznaczone na ten cel.
W tym miejscu warto powiedzieć o jednej istotnej rzeczy. Wszystkie te problemy, do momentu ostatecznego ich rozwiązania, mogą zostać zredukowane przez użycie dobrodziejstwa jakim jest. .. świadomość. Kiedy na przykład myjesz zęby, woda nie musi lać się przez cały czas, gdy zajęty jesteś ich szorowaniem. Prysznic wyposażony jest w kran, który można zakręcić w czasie kiedy się namydlasz, itd. , itp. W skali tysiąca osób zaoszczędzone litry zamienią się w h e k t o l i t r y, których nie trzeba będzie wypompowywać ze studni, a później z szamba. Podobnie jest z energią elektryczną.
Wszyscy powinniśmy mieć świadomość tego, że skala jaką operujemy jest duża. Może to być naszą siłą lub przyczyną kłopotów. Jeżeli na przykład palący uczestnicy kursu dwadzieścia razy dziennie rzucą niedopałek na ziemię, to po tygodniu można petami wypełnić ciężarówkę. A jeśli zamiast tego podniosą napotkany po drodze papierek i wrzucą go do kosza, sytuacja zmieni się diametralnie.
Oddzielną historią jest alkohol. Mamy za sobą z jednej strony próby prohibicji, a z drugiej całkowitej swobody w tej materii. Pierwsza droga okazała się nieskuteczna, a druga miejmy nadzieję wyewoluuje w kierunku świadomego kontaktu z tym środkiem. Rzeczywiście inicjacje i nauki jakie otrzymujemy powodują podniesienie poziomu radości. Czasem jest jej tyle, że nie wiadomo co z nią zrobić. Ale jeżeli nie nauczymy się obchodzić z tą energią w sposób twórczy, stracimy czas. Lama jest z nami tylko kilka dni w roku i jeżeli w tym czasie tylko schładzamy nadmiernie przegrzane mózgi piwem, to prawdopodobnie nikt (oprócz sklepowego) nie odniesie z tej sytuacji wyraźnej korzyści.
Nie chciałbym być źle zrozumiany. W rzeczywistości wszyscy bierzemy udział we wspaniałym przedsięwzięciu, mającym znaczenie zarówno dla nas, jak i dla przyszłych pokoleń, które będą korzystały z owoców naszej pracy. Odbyło się tutaj kilka wspaniałych imprez. Wiele rozwoju i wzruszeń mamy już za sobą. Wszystko to tworzy nasz wspólny kapitał. Tę drobną krytykę należy widzieć tylko jako kosmetyczny zabieg, który ma wpłynąć na zmianę pewnych aktywności, które nie są twórcze.

Pozdrawiam wszystkich, Leszek