Jesze Tsogjal odnajduje partnera na ścieżce
Tłumaczenie: Wojtek Tracewski
Jesze Tsogjal była najsłynniejszą uczennicą Guru Rinpocze i jego partnerką, a później została bezpośrednią spadkobierczynią jego linii.

Podczas gdy Padmasambhawa medytował w jednej z jaskiń w Tybecie, trzydziestoletnia wówczas Jesze Tsogjal wyruszyła na długą pielgrzymkę do Nepalu, odwiedzając różne święte miejsca, również stupę Bodanath w Dolinie Katmandu. Tam ofiarowała garść złotego pyłu na ołtarzu i porosiła wewnętrznie swego guru o wskazówki:
"Cierpienie istot na ziemi zdaje się nie mieć końca. Skąd mam wziąć siłę, by wyzwolić z szaleństwa tak wiele z nich, jak to możliwe? Co mogę zrobić, by rzeczywiście im pomóc?"
Modliła się tak długo, aż złota korona stupy zaczęła promieniować jak samo słońce. W promieniach światła ukazał jej się Padmasambhawa, Mistrz Zrodzony z Lotosu, i powiedział:
"Kochana córko, idź jeszcze dzisiaj na rynek, odszukaj tam i wykup młodego niewolnika, który jest przeznaczonym ci partnerem w praktyce. Dzięki niemu rozwiniesz ekstatyczną świadomość i zwielokrotnisz swoją moc. Niezwłocznie powróć z nim do Tybetu. Tam wprowadzę was oboje w najtajniejsze tantryczne praktyki".
Gdy zniknął, Jesze Tsogjal udała się do miasta i zaczęła przeszukiwać bazar, kierując się zawsze intuicją, wewnętrznym guru. Spoglądała na setki twarzy i przechodziła od jednego końca rynku do drugiego, aż wreszcie w pobliżu jego południowej bramy zagadnął ją pewien młodzieniec. Był ubrany zaledwie w przepaskę na biodrach, zaś pośrodku nagiej piersi miał czerwone znamię. Na jego twarzy i rękach Jesze Tsogjal rozpoznała również inne mistyczne znaki.
"Skąd pochodzisz? ", zapytała Tybetanka młodego mężczyznę.
"Nazywam się Arja Zalee. Jako dziecko zostałem uprowadzony do Nepalu i od siedmiu lat żyję tutaj jako niewolnik pewnego bogatego kupca".
Wówczas dakini wykrzyknęła z radością: "Och, to Ty. .. To Ty jesteś tym, którego szukam! Zaprowadź mnie do swojego pana, abym mogła Cię wykupić i poprowadzić ku Twojemu przeznaczeniu".
W mgnieniu oka Jesze Tsogjal wyjaśniła młodemu mężczyźnie wszystko, co powinien wiedzieć, by mógł jej ostatecznie zaufać. Nie wymagało to wielu słów, gdyż, jak bardzo zdumiewająco by to nie zabrzmiało, tych dwoje ludzi pokochało się w najgłębszy i najczystszy sposób już w pierwszej chwili. Potem oboje udali się do domu kupca, gdzie Arja Zalee musiał pożegnać się ze swoją dopiero co napotkaną duchową partnerką. Jednak Jesze Tsogjal usiadła na progu, zaczęła się głośno modlić i śpiewać pieśni urzeczywistnienia. Pan domu usłyszawszy ją, zszedł do drzwi i zapytał o powód tego dziwnego zachowania. Jesze Tsogjal odpowiedziała śmiało, że Guru Rinpocze wysłał ją, by wykupiła z niewoli Arja Zalee i zabrała go ze sobą. Kupiec osłupiał. "Bardzo się do tego chłopca przywiązałem", odparł. "Stał mi się prawie tak bliski, jak własny syn. A poza tym zapłaciłem za niego wówczas całkiem sporą ilość złota. Nie, nie, to nie będzie takie łatwe!"
Wtedy Jesze Tsogjal spojrzała w niebo i zaczęła śpiewać pieśń o oswobodzeniu wszystkich więźniów z okowów i o szczęściu ostatecznego wyzwolenia. Kupiec ciężko westchnął i pomyślał. Nie, nie był w stanie wypędzić tej niezwykłej kobiety jak zwykłej żebraczki. Poprosił ją więc wreszcie, by weszła do domu, gdzie mogliby wszystko omówić, gdyż dokoła zaczęli się już gromadzić sąsiedzi, chcąc posłuchać pięknego głosu śpiewającego o potrzebie wolności wszystkich ludzi. Wewnątrz domu dołączyła do nich żona kupca i wysłuchała opowiadania Jesze Tsogjal.
"Podziwiam twoją odwagę i wiarę", powiedziała z uznaniem, "Przybyłaś tu z daleka i wydajesz się być kobietą niezwykłej dojrzałości. Daj nam pięćset złotych monet za chłopca, gdyż tyle wówczas za niego zapłaciliśmy. Mimo że od tamtej pory stał się wart znacznie więcej, powinien należeć do ciebie w imię Padmasambhawy. Ale, jeśli mogę zapytać, co chcesz z nim zrobić? Chcesz wyjść za niego, czy też uczynić go swoim służącym?"
"Uwolnię go", odpowiedziała Jesze Tsogjal, "I ponieważ wszystko, co posiadałam, ofiarowałam przy ołtarzu w Bodanath, odejdę teraz i spróbuję zdobyć dla was pięćset złotych monet".
Nie wiedząc jeszcze, jak to zrobić, Jesze Tsogjal wyruszyła na poszukiwanie znaków, które wskazałyby jej drogę do zdobycia potrzebnej sumy złota. W pewnej chwili w jednym z narożników bazaru usłyszała głośny płacz i skargi. Gdy podeszła bliżej, dowiedziała się, że pewien bogaty handlarz przyprawami stracił syna w czasie potyczki na miecze w pobliżu nepalskiej granicy. Ciało młodego wojownika znajdowało się już w domu rodziców i czekano teraz jedynie na mnicha mającego oddać zmarłemu ostatnią posługę. Jesze Tsogjal podziękowała swemu mistrzowi za bezbłędne przewodnictwo i poprosiła, by pokazano jej drogę do domu pogrążonej w żałobie rodziny. Widząc rozpaczających rodziców zaśpiewała spontanicznie pieśń współczucia. Śpiewała o życiu i ponownym powrocie do życia po śmierci, o swym pragnieniu uwolnienia niewolnika Arja Zalee i dzięki niemu niezliczonych innych istot. Jej pieśń była tak piękna i pełna mocy, że gdy skończyła, rodzice padli przed nią na kolana.
"Jesteś śpiewającą joginią", mówili roztrzęsionymi głosami, jednocześnie pełnymi rozpaczy i nadziei. "Otrzymałaś wtajemniczenia i moce, których istnienia możemy się jedynie domyślać, ale nie możemy ich ogarnąć. Jeśli zostałaś nam zesłana, by tchnąć nową moc życia w naszego syna, damy ci wystarczającą sumę, by wykupić nawet syna króla Nepalu. Nie wiemy jednak, czy podobne cuda są jeszcze dzisiaj możliwe i czy mogą spotkać takich prostych ludzi jak my".
Jesze Tsogjal pokłoniła się wówczas trzykrotnie przed rodzicami i przytaknęła. Z całego serca po-dziękowała Padmasambhawie za pomoc i zaśpiewała znowu:
"Sława Mistrzowi Zrodzonemu z Lotosu, ziemskiemu ucieleśnieniu nieśmiertelnej rzeczywistości! Prapodstawą wszelkiego bytu jest wieczna, niesplamiona, nienarodzona świadomość Buddy, nadająca wszystkim formom złudną postać. Wewnątrz nierozdzielności pustki i energii pozytywne i negatywne działania stwarzają nieustannie odpowiednie karmiczne skutki. Jestem mistrzynią wykraczającą poza jakikolwiek dualizm. Ani życie, ani śmierć nie budzą we mnie najmniejszego lęku. Moją jest moc uzdrawiająca każde rozproszenie: oby me błogosławieństwo spełniło się całkowicie".
Jesze Tsogjal dotknęła wskazującym palcem serca zmarłego i pochyliła się, by mała kropla jej śliny spłynęła do jego ust. Potem wyszeptała mu do ucha mantrę i obiema dłońmi dotknęła otwartych ran na piersi. W tym momencie rany zabliźniły się i wojownik otworzył oczy. Usiadł i zdumiony uśmiechnął się. Wszyscy żałobnicy zaczęli jeden przez drugiego dziękować dakini, ona jednak odpowiedziała:
"Nie dziękujcie mnie, lecz mocy scalającej i uzdrawiającej od dawna to, co my chcemy rozproszyć i zniszczyć. Podziękujcie Buddzie i Padma-sambhawie za przekaz ich uzdrawiającej energii".
Uszczęśliwiony kupiec dał Jesze Tsogjal worek pełen złotych monet, ona zaś przyjęła go z wdzięcznością. Kiedy odeszła by wykupić Arja Zalee z rąk jego nepalskiego właściciela, ruszył za nią rosnący z chwili na chwilę tłum ludzi. Za niewolnika, który miał oto stać się jej duchowym partnerem, dała kupcowi tysiąc złotych monet.
Potem oboje powędrowali do Tybetu, by otrzymać od Padmasambhawy tantryczne inicjacje. Za-mieszkali w pewnej górskiej jaskini w pobliżu granicy śniegu i praktykowali jogę ekstazy i medytacyjnego zjednoczenia, aż do najwyższego urzeczywistnienia.
Jesze Tsogjal dożyła stu sześciu lat. Jako spadkobierczyni i duchowej następczyni Padmasambhawy udało się jej doprowadzić do wewnętrznej wolności niezliczoną ilość uczniów. Na polecenie Guru Rinpocze ukryła wiele z jego najtajniejszych wskazówek pod skałami w niedostępnych górach i w ten sposób zachowała je dla przyszłości. Pisma te były w następnych stuleciach kolejno odnajdywane przez inkarnacje uczniów Padmasambhawy.