Wykład wygłoszony w Krakowie w 1994 roku
Autor: Lama Ole Nydahl
Dzisiejszego wieczoru chciałbym opowiedzieć wam o mandalach, o polach mocy - do tej pory nie robiłem tego często. To będzie mój podarunek dla was, po tym wszystkim, co wy ofiarowaliście mnie. Nasz dualistyczny pogląd na świat, oparty na byciu i niebyciu, na nihilizmie i materializmie jest już przestarzały. Już w kulturze starożytnej Grecji ludzie bali się, że współczesne im poglądy filozoficzne staną się zbyt abstrakcyjne i wszystko zniknie, wszystko się rozpuści. Żeby uczynić rzeczy bardziej trwałymi stworzyli ideę najdrobniejszych cząstek, atomów. "Atomos" oznacza coś, co jest niepodzielne. Po prostu w pewnym momencie zdecydowano, iż istnieje coś, czego nie da się rozbić, gdyż w przeciwnym wypadku materia mogłaby się dzielić i dzielić, aż wreszcie musiałaby zniknąć. Następnie, przez około dwa tysiące lat, myślenie o świecie rozwijało się jakby dwutorowo. Czasem zwyciężały poglądy bardziej materialistyczne, czasem zmierzające poza dualizm - istniała między nimi pewna równowaga. Wreszcie pojawili się "ciężcy" filozofowie materialistyczni, przede wszystkim Karol Marks. Przez następne sto pięćdziesiąt lat jego zwolennicy starali się uczynić umysł produktem ciała. Nie wiem czy wiedzieliście o tym, ale w marksizmie nie istnieje pojęcie umysłu - są tylko fizyczne funkcje ciała i mózgu.
Wielu osób to jednak nie zadowalało. Wyobrażenie czarnej dziury, w którą wpadamy po śmierci nie było zbyt pociągające. Ci, którzy nie byli w stanie znieść takich wizji, tego typu wyobrażenia zachowywali swoje religie - w Polsce była to religia katolicka. Na Zachodzie przebiegało to bardziej płynnie - nie mieliśmy sztywnych systemów społecznych, które starałyby się zawsze upchnąć wszystko do jednej skrzynki. Później przyszły dwie rewolucje. Jedną z nich była rewolucja hipissowska z LSD, meskaliną i wszystkimi innymi narkotykami: opuszczało się ciało, wędrowało się i wracało do niego z powrotem. Nie jest to jednak tak interesujące jak przejrzyste światło umysłu. Wtedy robiliśmy to chętnie, bo sprawiało nam przyjemność, że "otwierało się więzienie". Owe "wycieczki" pozwalały nam zrozumieć, że umysł nie jest produktem mózgu, lecz że pracuje poprzez mózg, i że kiedy ciało się rozpadnie, świadomość będzie mogła udać się dalej i pracować w innym ciele. Odkryliśmy, że mózg nie jest stacją radiową, która wysyła fale, lecz czymś, przez co umysł może pracować pewnego rodzaju radioodbiornikiem. Zrozumieliśmy też, że jeżeli umysł nie został stworzony przez mózg, nie umrze w momencie jego śmierci.
Narze kolejne doświadczenie polegało na tym, że cały skostniały świat, świat atomów w rzeczywistości nie istnieje. Około piętnastu lat temu, w pewnym cyklotronie, w pobliżu Hamburga, rozbito najdrobniejsze cząstki atomów i wszystko wróciło do przestrzeni - nic nie pozostało. Następnie, po jakimś czasie, w Kalifornii stwierdzono, że jeżeli jakieś małe pomieszczenie opróżni się zupełnie z atomów, to mimo tego zaczną pojawiać się w nim jakieś cząstki bez żadnego wyraźnego zewnętrznego powodu. Odpowiada to dokładnie temu, co Budda mówił przed 2550 laty: "Forma jest pustką, pustka jest formą, forma i pustka są od siebie nieoddzielne". My, jako nowocześni buddyści może wyrazilibyśmy to w ten sposób: jeżeli niczego nie ma, to jest to natura przestrzeni umysłu, jeżeli coś się pojawia, to jest to jego natura przejrzystości, to zaś, że obie te rzeczy mogą się zdarzyć, że przestrzeń może posiadać te dwie cechy, jest nieograniczonością umysłu. Tutaj rozpuszcza się ów podział, znikają skrajności, dualizm bycia i niebycia. Zamiast tego mówimy o pewnej całości i możliwości, która raz wyraża się w jeden, a drugi raz w inny sposób. Dla buddysty wszystko co się dzieje, jest umysłem. Można to przyrównać do wody - czasami istnieje ona pod postacią pary - jest obecna ale, nie można jej zobaczyć - istnieje informacja, ale nie ma niczego, co można bypoczuć. Na tym poziomie umysł istnieje jako otwarta świadomość - jest to dharmakaja. Na przykład możemy się z tym zetknąć, gdy wiemy kto do nas dzwoni, zanim jeszcze podniesiemy słuchawkę, albo też myślimy o kimś intensywnie, a po dwóch dniach dostajemy od niego list. Przestrzeń nie oddziela nas od siebie, lecz stanowi raczej pojemnik, w którym wszyscy istniejemy, jest czymś co nas zawiera.
Tak pojawiają się owe obłoki doświadczenia - poziom energii umysłu. Po dojściu do oświecenia działa się dla dobra wszystkich i przynosi się im pożytek bez myślenia: "Ja robię coś dla ciebie". Przychodzi się na ten świat i pokazuje innym możliwości, możliwości ich rozwoju. To jest poziom tulku. Jest się jak deszcz, który spada i sprawia, że wszystko wzrasta. Te trzy rzeczy - para wodna, chmury i deszcz, są więc tym samym po prostu prawda wyraża się na różne sposoby. Wszechwiedza, spontaniczna radość i pełne mocy działanie są naturą umysłu, w ten sposób się ona przejawia. Bycie i niebycie nie są więc od siebie oddzielone, lecz są różnymi stanami tej samej rzeczy. Jeśli posiadamy pewną energię, pewne możliwości, prowadzi to nie tylko do wykonywania lub doświadczania czegoś konkretnego - jesteśmy na przykład gniewni albo przyjaźni - sprawia to również, iż rozwijają się wokół nas określone pola mocy. Para wodna staje się obłokiem, zanim jeszcze coś się wydarzy, zanim jeszcze spadnie.
Pole mocy może powstać na dwa różne sposoby: możemy pomyśleć tak jakwiększość ludzi: "Aha, mam jakieś ja, jestem jakąś osobą". Następnie myśli się: "O. K. , jeśli jestem jakąś osobą, powinienem również posiadać jakieś wyraźne, dobre właściwości". Wówczas zastanawiamy się być może: "No, powinienem być odważny", kupujemy sobie szybki motocykl, uczymy się skakać ze spadochronem, albo poznajemy jakąś dziką kobietę. Możemy również postanowić: "Powinienem być szczodry", wtedy na przykłlad wysyłamy pieniądze do organizacji Greenpeace albo do naszego lokalnego ośrodka (znacznie lepiej jest wysłać pieniądze do ośrodka, ponieważ ośrodek nie ma administracji, która połknie wszystkie te fundusze) . Kiedy pomyślimy: "Powinienem stać się zdolny", kupujemy dwadzieścia kilogramów książek, czy robimy coś podobnego. W tych wszystkich przypadkach, kiedy obecna jest jeszcze iluzja ego, iluzja ja, kiedy próbujemy dodać do owego ja poszczególne dobre właściwości, najczęściej wygląda to jak niezbyt zgrabna choinka świąteczna - tutaj trochę gałązek, tutaj znowu nic, tutaj więcej, a tu znowu za mało. Bardzo trudno taką trudną sytuację "zaokrąglić". Na przykład jesteśmy odważni, jeśli chodzi o nasze własne ciało, chronimy wszystkie istoty, lecz nagle, jeżeli trzeba komuś powiedzieć, że ma raka, albo że powinien zmienić swoje zachowanie, okazuje się, że jest to dla nas zbyt przykre i nie potrafimy tego zrobić. W przypadku wszystkich tych właściwości, które są doklejane, dodawane do jakiegoś ego, sytuacja nigdy nie będzie w pełni satysfakcjonująca, nigdy nie będzie całkowicie dobrze funkcjonowała. Wreszcie okaże się, że staniemy się pewnego rodzaju wewnętrznym placem targowym. Będziemy zawsze próbowali dodawać sobie jakieś właściwości, tak żeby całość dobrze wyglądała. Będziemy jak ktoś, kto próbuje zamienić na targu ślepego konia na pozbawionego zębów; naprawdę tego nie potrzebujemy. Powinniśmy dostrzec, że posiadamy już całą stajnię.
W ten sposób ludzie żyją i działają tak długo, jak długo opierają się na iluzji ego. Kiedy otrzymamy już dobre nauki i jesteśmy wystarczająco zdolni, potrafimy zrozumieć, że w rzeczywistości nie istnieje jakieś ja, nie ma żadnej osoby w ciele, są natomiast tylko atomy i cząsteczki, które bezustannie się zmieniają i poruszają. Nie jesteśmy również myślami i wyobrażeniami pojawiającymi się w umyśle, które nieustannie przychodzą i odchodzą, lecz po prostu spoczywamy w samej przestrzeni umysłu. Wówczas, jeśli przestaniemy podejmować próby stworzenia jakiejś rzeczy, którą moglibyśmy nazwać "nami", z przestrzeni wyłania się trzydzóści siedem doskonałych właściwości. Były one prawdziwą naturą naszego umysłu zawsze. Jest to osiemnaście różnych rodzajów nieustraszoności, wiele rodzajów aktywności i mądrości. I podobnie jak para ' wodna zagęszcza się przyjmując formę obłoków; na skutek rozpuszczania się iluzji ego, powstaje wokół nas pole mocy. Pojawia się ono jako dwupiętrowy budynek, i jeżeli ktoś jest w stanie postrzegać nie tylko fizyczne, ale też energetyczne pola mocy, będzie w stanie zobaczyć, że oświecone istoty otoczone są pałacamitęczowega światła. Tych pól mocy daświadczałem również wokół niebuddystówTak było na przykład z duńskim ministrem o nazwisku Hagerup. Jako jedyny zaprosił on Dalaj Lamę do Danii, podcźas kiedy wszyscy inni bali się to zrobić, ze strachu przed Chinczykami. Wypijał on co prawda każdego dnia butelkę whisky, ale był prawdziwym mężczyzną. Spotkałem go kiedyś - naprawdę miał szczególną moc. Nie wiem czy mi uwierzycie czy nie, ale drugim takim człowiekiem był Mick Jagger. Naprawdę tak myślę. Po prostu doświadczyłem wokół niego takiego właśnie pola mocy. Można w to uwierzyć albo nie, ale po prostu tak jest promieniuje w potężny sposób. Czymś innym są jednak pola mocy, których żródłem jest rozpadnięcie się ego, te wyłaniają się z samej przestrzeni. Pojawiają się jako pałace z tęczowego światła w pięciu kolorach. Kobr, który przyjmujemy w czasie medytacji jest jednocześnie kolorem pierwszej ściany, która nas otacza. Następnie pojawiają się inne kolory, zależnie od tego, jakie właściwości wyrażamy.
Jeżeli jesteśmy łagodni i uspokajający, wówczas najczęściej przyjmujemy kolor biały. Jeżeli naszą główną właściwością jest , pomnażanie i rozprzestrzenianie, pojawia się żółty kolor. Jeżeli jest się przyciągającym i fascynującym, budzi się silne uczucia, jest się niebieskim lub też czerwonym, kiedy natomiast chronimy w pełen mocy sposób, jesteśmy czarno-niebiescy lub też czarno-czerwoni. Jeśli naprawdę ochrania się w pełen mocy sposób, pole mocy przyjmuje nie kwadratowy lecz trójkątny kształt. Jesteśmy więc w jego środku i patrzymy w stronę wschodu, a wokół nas pojawia się cała mandala: Wówczas stają się aktywne energie buddów. Męscy lub żeńscy partnerzy, -współpracujący z nimi bardzo blisko, także pojawiają się w polu mocy wokół nas. Z jego centrum patrzymy w przestrzeń przez cztery bramy, przez cztery olbrzymie pary drzwi. To tędy mogą się dostać do środka inne istoty; u wrót stoją jednak strażnicy, opiekunowie. Jeżeli ktoś chce wziąć udział w naszym polu świadomości na wyzwołonym i oświeconym poziomie, najczęściej przychodzi od wschodu.
Lecz wówczas strażnicy naszej mandali mówią: "Możesz wejść, ale najpierw musisz oddać mi swój gniew". Wówczas ten ktoś myśli: "To ,jest dosyć wysaka cena" i idzie dalej; na południe. Tam jednak również czekają strażicy, lecz już nie niebiescy, a żółci. Mówią: "Możesz wejść, ale musisz zostawić za drzwiami swoją dumę". Kiedy ta cena jest również zbyt wysoka, podchodzi dalej ku zachodnim drzwiom. Tam stoją czerwoni strażnicy, którzy proponują: "Jeżeli chcesz wziąć udział w doświadczeniach szefa; musisz zrezygnować ze swojego pożądania z przywiązania". Jeżeli to również jiest zbyt wiele, ktoś taki udaje się dalej w stronę północnej bramy. Stoi tam kilku zielonych strażników: Mówią oni: "Będziesz mógł - wejść; jeżeli zostawisz u nas' swoją zazdrość". Próbujący wejść najczęściej staje znowu przed wschodnią bramą drapiąc się w głowę i myśląc "Co jeszcze mogę innego zrobić? ". Jeli jednak już w ogóle dotarliśmy do bramy mandoli, to naprawdę jesteśmy dosyć daleko. Jeśli w ogóle zrozumieliśmy, że istnieją takie poziomy świadomości, iż można to osiągnąć, stanowi to bardzo` dobry początek. Z drugiej strony dostanie się do środka wymaga naprawdę solidnego wysiłku. Jeżeli przyjrzymy się jakiemuś polu mocy, temu jak jest narysowane, okaże się, że mandala leży w otwartym kwiecie lotosu. Dzieje się tak, gdyż tutaj rozpuściła się już iluzja ego. Lotos jest w buddyzmie symbolem czystości: tkwi korzeniami w mule, ale jego kwiat otwiera się dopiero na powietrzu, które jest całkowicie czyste. Dlatego widziany jest również jako przykład praktycznej mądrości; mądrości która wszystko przyjmuje i przekształca. Przemienia ona wszelkie doświadczenia w coś, co posiada głębokie znaczenie - jest to bardzo pożyteczna właściwość. Wokół tego kwiatu znajdują się różne-rodzaje broni i inne przedmioty takie jak czaszki itd. Symbolizują one wszystkie niebezpieczeństwa- przez które trzeba się przedrzeć w drodze do centrum.